niedziela, 8 grudnia 2013

One Shot~ "Razem możemy więcej..."


~~UWAGA!!! Czytasz to na własna odpowiedzialność i jeśli nie chcesz, żeby zamknęli Cię w psychiatryku to radzę nie czytać. Ale i tak wiem że przeczytasz! (Tutaj uśmieszek pana od religii nr 7 <tj. ten pedofilski>) xDDD To czytaj xD Długi jest. Aż 5 str. w Wordzie xD Miłego czytania xDDD~~

*Violetta*
Siedziałam na ławce w parku. Twarz miałam schowaną w dłoniach a po moich policzkach leciały słone łzy. Sekundę później poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Poczułam te perfumy. Podniosłam głowę, patrząc w oczy pocieszyciela. Tak, to  był On. Leon, osoba która potrafi mnie pocieszyć. Bardzo go kocham. Leoś bez wahania mnie przytulił a potem powiedział:
- Nie płacz kochanie. Wszystko będzie dobrze – lekko się uśmiechnęłam. Leon zawsze najpierw pociesza,  a potem pyta co się stało.
- Dziękuję – odparłam - Bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też. Powiesz mi co się stało? Może coś zaradzę?
- Mój tata i Angie mieli wypadek. – w tym momencie Leona zamurowało a po moich policzkach poleciały łzy, które chłopak natychmiast starł.- Tata ma tyko złamaną nogę, ale Angie jest w ciężkim stanie.- w tym momencie rozpłakałam się i przytuliłam Leona, jednak on wstał i pociągnął mnie za rękę.
- Leon! Co ty robisz!?
-  Jedziemy do szpitala, nie traćmy czasu!
Pobiegliśmy do Leona, na szczęście z parku mieliśmy tylko pięć minut drogi. Wsiedliśmy do jego samochodu i odjechaliśmy.

*W szpitalu*
*Leon*
Siedzimy przed salą w której operowana jest Angie. Od tego zabiegu zależy całe jej życie. Violetta siedzi obok mnie i moczy mi koszulę. Szczerze? Wcale mi to nie przeszkadza. Objąłem ją mocniej i pocałowałem w głowę.
- Leon, a co jeśli Angie nie przeżyje?
- Violu, skarbie, nawet tak nie myśl. Wszystko będzie dobrze. Zresztą, co by się nie stało, ja zawsze będę przy tobie.
- Dziękuję.
 Viola pomyślała, żeby poinformować resztę, jednak w tym momencie jak na zawołanie zadzwonił telefon Violetty. Dziewczyna wstała i poszła odebrać.

*Francesca*
Zadzwoniłam do Violi, żeby umówić się na spotkanie w Resto. Ludmi, Cami i Lara będą za chwilę, jeszcze Violetta. Naty ma randkę z Maxim. Kiedy usłyszałam głos Violetty w słuchawce, wiedziałam, że płakała.
image
- Violu, co się stało?
- Angie i mój tata mieli wypadek. Ojciec ma złamaną nogę, ale Angie może nie przeżyć…..
Dalej słyszałam już tylko jej płacz.
- Violu, chciałam cię zaprosić do Resto, ale poinformuję o wszystkim dziewczyny i zaraz będziemy w szpitalu.
- Nie, nie musicie przyjeżdżać. Leon ze mną jest.
- Spokojnie, będziemy za piętnaście minut. Dla nas Angie też jest ważna.
- Dobrze, do zobaczenia.
- Pa.
Biedna Viola…. Muszę zadzwonić do dziewczyn, że spotkamy się w szpitalu, a Natalię poinformować o zaistniałej sytuacji.

*Natalia*
Czekając na Maxiego komponowałam utwór na zajęcia do Angie, kiedy Francesca zadzwoniła, że spotkamy się w szpitalu i zanim zdążyłam zapytać o co chodzi Fran wytłumaczyła mi wszystko. Bardzo mi szkoda Violetty.


Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, zbiegłam po schodach i krzyknęłam do Maxiego:
- Maxi, Angie i tata Violetty mieli wypadek. Chyba musimy odwołać naszą randkę. – stwierdziłam
- Naty, chyba jednak nie musimy. Jak na nią pójdziemy to się odstresujesz i zapomnisz o wszystkim.
- Maximiliano Monico Ponte! Ogarnij się człowieku! Angie może umrzeć a ty na randki chcesz chodzić! Zabieraj stąd swój tyłek i jazda mi do samochodu! Jedziemy do szpitala! – nawet nie wiedziałam, że umiem tak głośno krzyczeć
- Dobrze, kwiatuszku już jedziemy.  – powiedział lekko zdziwiony Maxi – Ale mojego drugiego imienia mogłaś nie używać.
- Po pierwsze nie kwiatuszkuj mi tu, po drugie będę używać twojego drugiego imienia jak tylko mi się będzie podobać! Po trzecie czas ucieka, jedziemy!

*Leon*
Viola przed chwilą wróciła. Powiedziała tylko, że jej przyjaciółki zaraz będą i usiadła na miejsce. Dziesięć minut później przyjechali Olga i Ramallo, a chwilę potem dziewczyny. Jednak nie były same. Przyszły z chłopakami, to znaczy: Natalia z Maxim, Camilla z Brodueyem, Ludmiła z Fede, Francesca z Marco i Lara z Tomasem. Na szczęście Diego nie przyszedł. Nie będzie się kleił do mojej Violi. Po chwili na korytarz wyszedł lekarz. Chyba zdziwił się, że na korytarzu jest dwunastu nastolatków. Violetta od razu się poderwała. Podbiegła do lekarza i z nadzieją oraz smutkiem wypisanymi na twarzy zapytała:
- Panie doktorze, co będzie z Angie i moim tatą?
- Pan Castillo musi zostać w szpitalu przez 2 tygodnie na obserwację i odpocząć. A co do panny Angie… Niestety mam złe wieści. Robiliśmy co w naszej mocy, ale… Panna Saramego nie przeżyła.

*Violetta*
Mój świat się zawalił. Angie była przecież dla mnie jak druga mama. Opadłam bezwładnie na krzesło i ukryłam twarz w dłoniach. Leon szybko podszedł do mnie i przytulił mocno. To samo zrobiła reszta chłopaków tylko ze swoimi dziewczynami. Nie mogłam wybić z głowy słów lekarza: „Panna Saramego nie przeżyła”. Wszystkie płakałyśmy. Po chwili Leon szepnął:
- Ćśśś… Będzie dobrze.
- Leon! Nic nie będzie dobrze! Angie nie żyje!- po chwili jednak opanowałam się i siadając na krzesło szepnęłam- Przepraszam Leon, nie chciałam…
- Nic się nie stało – szepnął i mnie przytulił. Jak dobrze, że mam go przy sobie.

*2 tygodnie później*
Dzisiaj jest pogrzeb. Stoję na cmentarzu i płaczę. Zastanawiam się czemu właśnie ona. Leon obejmuje mnie od tyłu a tata trzyma za rękę. Przyszli wszyscy ze Studia. Uczniowie, nauczyciele, ale także moi i Angie najbliżsi.  Bardzo żal mi Pabla, ponieważ był on zaręczony z ciocią.
*30 minut później*
Jesteśmy w moim domu na uroczystości dla najbliższych. Oczywiście był ze mną Leon. Bez niego bym sobie nie poradziła. W pewnym momencie zwróciłam się do wszystkich:

- Wiecie, Angie była dla mnie wzorem. Była drugą mamą. Chciałam być taka jak mama, a Angie była do niej uderzająco podobna – w tym momencie po policzkach moich i moich bliskich zaczęły lecieć łzy, lecz ja starałam się je powstrzymać -  Była ważna dla nas wszystkich… Obdarzała każdego uśmiechem, doradzała, pocieszała… Nie rozumiem czemu to właśnie ona. Zawsze myślałam, że najpierw będę na jej ślubie, zobaczę jej szkraby, moich kuzynów i kuzynki, a dopiero potem będę na pogrzebie. Zawsze będę o niej pamiętać. – w tym momencie nie wytrzymałam. Z moich podpuchniętych oczu wylał się potok łez. Szybko podbiegłam do Leona i mocno się do niego przytuliłam. Szepnęłam:
- Dziękuję Leon, że jesteś…
- Nie ma za co. Przecież to mój obowiązek. – odpowiedział i mocniej mnie przytulił.

*2 godziny później*
Goście już wyszli. Został tylko Leon.  Jestem zmarnowana. Ostatnie wydarzenia dały mi niezłego kopa. Wypłakałam z siebie przez te dwa tygodnie chyba wszystkie łzy.
- Violu, może pójdziesz się położyć spać? – zapytał Leon
- Muszę jeszcze pomóc Oldze posprzątać – powiedziałam
- Ja zrobię to za ciebie. Idź już.
- Pójdę do pokoju tylko jeśli ty pójdziesz ze mną.
- No dobrze.
Weszliśmy na górę po schodach. Poszłam się przebrać. Kiedy wróciłam Leon wstał, podszedł do mnie i powiedział:
- Dobranoc księżniczko. Kocham cię.
- Też cię kocham. Dobranoc – odpowiedziałam

*Leon*
Violetta zasnęła. Jeszcze chwilę stałem w drzwiach jej pokoju. Wiedziałem, że to nie koniec przykrych wydarzeń i kiedyś nastąpią kolejne, ale wiedziałem, że damy radę. Musimy tylko się trzymać razem, a smutek pokonamy miłością i przyjaźnią. Razem możemy więcej – tak zawsze powtarzała Angie.

~~~~~~~~
Napisała moja koffana Kamilka ;*** Rozdział pewnie w tygodniu, ale wiecie Berry jest leniem i mam multum rzeczy na głowie, dziwne sny o Jorge xd  i sprawdzian z techniki >.<
Jeszcze dziś dodam notkę o akcji i pewnie drugiego OS xd Tak, bo Berry ma czas na pisanie OS, ale nie na rozdział xd Ja kończę, bo Kamilka siedzi tu koło mnie i śmieje się jak psychopata. Pomocy!!!!!!!!!!!! xd
Berry

2 komentarze: