niedziela, 12 stycznia 2014

8~ "Drzwi do nowego życia..."

2 komentarze= next [ja aż tak dużo nie wymagam, no ludzie -,- dla mało inteligentnych moja odpowiedź się nie liczy...]

"Związek jest jak szklanka- bez dobrej podpory rozsypie się na pierdyliard kawałeczków..."
~Berry Verdas



*Francesca*


Nie mogę zasnąć. Przewracam się z boku na bok. Zamykam oczy, ale te same się otwierają.
Zalogowałam się na Skype. Viola i Cami dostępne. Dodałam je do wspólnej rozmowy wideo.
- Hej. - przywitała się Violka. My z Cami również zrobiłyśmy to samo.
- Cami? Co ty tam chowasz? - zauważyłam małą, ruszającą się górkę.
- Wyskakuj! - zawołała do tego czegoś. Ku zdziwieniu moim i Violi ukazał się Andres.
- Ale o co chodzi? - spytałyśmy równo z brunetką.
- Andres, może ty coś powiesz? - zwariowany brunet opowiedział nam wszystko. Pogratulowałyśmy im. Słodko razem wyglądają.
- O patrzcie! León i Marco są aktywni! - zawołała Viola, po czym dołączyła ich do konwersacji. Chłopacy, gdy zobaczyli Camilę i Andresa zaniemówili. Rozmawialiśmy do wczesnego rana. Wymyśliliśmy połączenie imion dla naszych przyjaciół. Będzie na nich mówić Cares albo Ami. Musimy się zdecydować. W porę zorientowaliśmy się, że za 3 godziny trzeba iść do Studia!
Spałam tylko półtorej godziny, bo lekcje były na ósmą. Wstałam o 6.30 . Szybko zbiegłam do łazienki. Później wybrałam czerwoną sukienkę w białe groszki, a na głowę założyłam pasującą opaskę. Po długim namyśle ubrałam czarne balerinki. Dobrałam skórzaną torebkę. Wychodząc z domu wzięłam do ręki jabłko. Marco już na mnie czekał. Dał mi całusa w policzek i ruszyliśmy w drogę.
Dziś pierwszą lekcją jest taniec. Ma nas uczyć nowa nauczycielka, podobno jest bardzo wymagająca.
Weszliśmy do Studia, przywitaliśmy się z przyjaciółmi. Całą grupą ruszyliśmy na zajęcia.


*Angie*

Nie mogę w to uwierzyć! Pablo i ja jesteśmy razem! Okazało się, że ta kolacja była bardzo romantyczna. W sam raz na pierwszą randkę. Wróciłam późno, bo o 24- tej. Jestem zmęczona, ale szczęśliwa.  Rano przyjechał po mnie i podwiózł do Studia. Dziś powitamy nową nauczycielkę tańca oraz nowego ucznia i uczennicę. Weszliśmy do sali.
- Dzień dobry! - przywitaliśmy się. - Słuchajcie. W ostatniej chwili okazało się, że nowa nauczycielka, Jackie, wyjechała. Ale i tak dołączą do nas dwie osoby. Bardzo utalentowana dziewczyna i chłopak. Oto Lara i Diego.


*León*
 

Kurde, to jest on. Diego jest tym typkiem, który podniósł klucze Vilu. Niby nic wielkiego, ale widziałem jak się na nią gapił. Teraz jeszcze będzie chodzić do Studia. Jeszcze spieprzy mój związek. Zawsze się taki z choinki urwie. Znam go tylko pare minut, a już mam go po dziurki w nosie.
- Hej Mała. - powiedział ten popapraniec do Violetty.
- Ekhm. Odczep się od mojej dziewczyny.
- León, proszę... - powiedziała Viola.
- Kochanie, idź ja się nim zajmę. - pocałowałem ją, a ona szybko oddaliła się do swoich przyjaciółek. - Słuchaj, jeśli chcesz żeby twoja buźka miała jakiś kształt, to odczep się od Violetty.
- Więc ma na imię Violetta. Cudownie.
- Cudownie to ci zaraz będzie w szpitalu. - uśmiechnąłem się sarkastycznie.
- Ej, spokojnie. Ja i tak mam dziewczynę. Co nie Lara?
- Ty, Lara. Ja ciebie skądś znam. Jeździsz może na motorze?
- Może by tak cześć, co?
- Hej. - uścisnęła moją dłoń tak mocno, że prawie zemdlałem.
- Jeżdżę, ale nie zawodowo. Generalnie pracuję jako mechanik. Chyba naprawiałam twój motor.
- Wracając do Diego. Trzymaj się z daleka od Violetty. Jak nie, gorzko tego pożałujesz.

- Co tam? - objąłem ramię Vilu.
- Rozmawiamy właśnie o Jackie. Co z Diego?
- Z nim? Trochę go postraszyłem.
- Co jeśli on nas rozdzieli?
- Violuś, ufam ci. Nie bój się. - zadzwonił dzwonek na koniec lekcji, jeszcze tylko 4 godziny i do domu.


*Lara*

Cholernie podoba mi się León, ale jestem z Diego. To jego kocham. Zarywał do Violetty. Potem mnie przeprosił, ale to nie było miłe. Czy mnie coś zabolało? Wow, ja chyba mam uczucia.
Po zajęciach w Studio idę na tor. Kocham to miejsce. Jestem inna niż wszystkie dziewczyny. Interesuję się samochodami, motorami i wszystkimi maszynami. Kocham wszystko co związane z muzyką. Od małego bawiłam się samochodami, zamiast lalkami. Znam wszystkie marki.
Diego znam od paru lat, ale razem  jesteśmy od niedawna. Nie przeszkadza mu to, że jeżdżę. Kocha mnie taką jaką jestem. Właśnie razem idziemy na tor, chce zobaczyć jak jeżdżę.
Przebrałam się w kombinezon. Założyłam kask. Sprawdziłam czy wszystko sprawnie działa. Ruszyłam. Kiedy skończyłam zaczął mi bić brawa. Uśmiechnęłam się serdecznie. Było już trochę późno, więc ruszyliśmy do mojego mieszkania. Diego jest moim sąsiadem. Zmęczona opadłam na łóżko. Po krótkiej chwili zasnęłam...


*Marco*

- León? Widziałeś jak ten nowy patrzył się na Violettę?
- Widziałem. - wysyczał przez zęby.
- Zrób coś. Jeszcze was rozdzieli.
- Marco, nie gadaj głupot! Ufam Violetcie, kocham ją nad życie.
- Jej możesz ufać, ale Diego to ja bym nie ufał.
- Marco? Widziałeś gdzieś Fran? Idź lepiej z nią pogadać.
- Dobra,ale pamiętaj. Ja ci tylko mówie prawdę.
- No, idź już.
Poszedłem do mojej dziewczyny. Zaprosiłam ją  do siebie. Wyszliśmy ze Studia, skierowaliśmy się do mojego domu. Opowiadała mi o Federico. Wyznała, że bardzo tęskni za swoim bratem i rodzicami. W tym momencie zadzwonił jej telefon. Odebrała. Oznajmiła, że rodzice właśnie przyjechali z jej bratem do domu i że koniecznie muszę ich poznać. Nie musiała mnie długo namawiać.
Szybko dotarliśmy na miejsce. Po raz pierwszy zobaczyłem rodziców Fran. Jest bardzo podobna do swojej matki- Lizz, a Federico do ojca-Roberto. Rodzice mojej dziewczyny są Włochami, mówią mieszaniną włoskiego i hiszpańskiego. Bardzo dobrze ich rozumiem, bo umiem te dwa języki. Z Federico znam się z widzenia. Jest wielką gwiazdą. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, opowiadał jak było we Włoszech, o koncertach. Mówił też, że bardzo stęsknił się za Buenos Aires.

- Francesca, wiemy że zniesiesz to bardzo ciężko. Nie chcemy ci tego robić, ale musimy. Jutro wyjeżdżamy.
- Ale gdzie?
- Do Włoch, przeprowadzamy się do Mediolanu. Przykro nam.
- Przykro wam, tak?! Mam zostawić przyjaciół, chłopaka, Studio i całe moje życie?
- Nie mamy na to wpływu.
- Jak to nie macie?! Przecież to wasza decyzja! - krzyczała ze łzami w oczach.
- Razem z ojcem dostaliśmy bardzo ważną ofertę pracy. Nie martw się wrócimy za 5 lat.
- Mam się nie martwić?! Za 5 lat nikt nie będzie pamiętał Francesci Resto! - pobiegła na górę.



*Francesca*

- Fran, otwórz proszę! - słyszałam głośne pukanie, potem zgrzyt zamka. W drzwiach stanął Marco, zamknął je natychmiast.
Ja szybko schowałam rekę w stertę chusteczek. - Francesca, pokaż nadgarstek... - powoli wyciągnęłam dłoń.
- Marco...
- Fran, dlaczego mi to robisz? - spojżał na chusteczki czerwone od krwi.
- Marco...
- Dlaczego się tniesz? Nic przez to nie osiągniesz.
- Masz rację... Ale ja nie potrafię wyjechać z kraju... Nie umiem zostawić WSZYSTKIEGO co jest dla mnie ważne. - nie wytrzymałam i zalałam się łzami. Zaprowadził mnie do łazienki, obmył dłoń i zabandażował.
- Nie musisz... Nie mówiłem ci, ale rodzice kupili mi dom. Jeśli chcesz możemy razem zamieszkać. - uśmiechnął się i starł łzę z mojego policzka.
- Pewnie. - próbowałam odwzajemnić uśmiech, ale byłam zbyt słaba. W tym momencie wszedł Federico. Bez słowa mnie przytulił. On też nie chciał wyjeżdżać.
- Fran, chyba kupię sobie mieszkanie. Zostanę tutaj, nie chcesz ze mną zamieszkać?
- Nie dzięki, Fede. Zamieszkam u Marco. - uśmiechnęłam się promiennie.
- Dobra, jak chcesz to wpadaj.
Poszłam do pokoju. Marco pomógł mi w pakowaniu. Zmieściliśmy się w pięć walizek, które były dość duże. Zostały jeszcze buty, po które przyjedziemy wieczorem.
Zadzwoniliśmy do Violi, spytaliśmy się czy Angie nie podwiezie nas samochodem. Nasza nauczycielka razem z Violettą były pod moim byłym domem w pięć minut. Spakowaliśmy walizki do samochodu. Opowiedziałam Vilu gdzie jadę i dlaczego. Pocieszała mnie, że wszysto będzie dobrze. Dotarliśmy pod wielki biały dom, w nie których miejscach widniał także biały kamień i brązowe drewno. Proste kształty sprawiały, że wyglądał bardzo nowocześnie.
- Dziękuję. - tylko to byłam z siebie wydusić.
Zaniosłam walizki do salonu. Był dość duży. Na środku pokoju znajdowała się kanapa, bardzo wygodna. Obok niej fotele do kompletu. Na przeciwko sofy stał telewizor. Kątem oka dostrzegłam kuchnię, a Marco powiedział mi że sypialnia i łazienka są na górze.
Wraz z Angie wróciliśmy samochodem. Buty spakowałam do walizki. Zamknęłam drzwi należące do mojego pokoju. Zrobiłam to ostatni raz. Zeszłam po schodach. Ostatni raz dotknęłam wyślizganej już poręczy. Ostatni raz przeszłam przez salon. Obróciłam się tak, aby zobaczyć ten dom z którym byłam tak bardzo związana. Z moich oczu ciurkiem poleciały łzy. Stałam. Myślałam, że z innego powodu opuszczę dom. Na stole kuchennym położyłam kartkę, był to list do rodziców. Generalnie z wyrzutami, ale i tak dziękuję im za wszystko. Ostatni raz zamknęłam drzwi wyjściowe. Dla mnie to drzwi do nowego życia... Ruszyliśmy. To właśnie w tym budynku pozostaną wspomnienia...

~~~~~~~~~~~~
Hue, hue ;3 Myśleliście, że rozdzielę Marcesce? Tą przeprowadzkę miałam zrobić w nastepnym rozdziale, ale by zupełnie nie pasowało ;p
Diego [żyg] i Lara [żyg] wkraczają do akcji xd Tak, jestem wredna xd
Rozdział 9. już się piszę, a w nim dużo akcji, hehe x3 bójcie się xd
Pół napisałam wcześniej, a drugą połówkę właśnie piszę. Jestem po urodzinach Kamilki, więc wiecie... xd
I komentować, bo wiecie- zastanawiam się czy nie porzucić bloga... ;___;
Na YouTube' ie mogę zarobić... Ale mam nową czytelniczkę ;**** ---->KLIK<----
K***a foch na bloggera -,- nawet zdjęcia z Marco i Fede nie mogę w dobrym miejscu wstawić, foch forever -,-
I wiem, że rozdział jest krótki i miałam dodać go wcześniej, ale czekałam na komentarz! I tak nie było, ale wstawiam -,-
Chyba pobiłam kolejny rekord, napisałam najwięcej tego "-,-"  w jednym poście... xd
Hahah, pierdyliard xd Kamilka wie o co chodzi xd
Tak, tak. Mam własną księgę cytatów ^^. xd To znaczy muszę ją napisać xd

Berry ;****