Komentować, komentować to pojawi się więcej OS ;*
*Violetta*
Przepełnia mnie radość. To piękne
uczucie wypełnia moje ciało odkąd jestem z Nim. Może czasami nie
wszystko szło po naszej myśli, ale teraz jesteśmy razem. Na wieki.
Dziś pamiętam tylko te wspaniałe chwile... Wszystkie złe
wydarzenia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wymazał
On. Ten, który tak bardzo mnie kocha, wspiera. Wiem, że nic nas nie
rozłączy.
Siedzę koło Niego. Myślę. Myślę o
tym co stało się pięć dni temu. Ten dzień odmienił moje życie.
Patrzę na moją obrączkę. Na naszą prośbę z wierzchu
wygrawerowano napis "León + Violetta" , zaś od spodu
"Leonetta" . Połączenie naszych imion- według Nas brzmi
cudownie. Od pięciu dni złoty pierścień widnieje na moim palcu.
Od pięciu dni nie nazywam się już "Violetta Castillo"
tylko "Verdas" . Nareszcie.
- Wszystko tak. - odpowiedziałam, a
on tylko mnie przytulił.
- Wiesz co?
- Słucham.
- Myślę o Nas.
- A ja myślę o Tobie... To znaczy
bardziej o naszym dziecku...
- Leóś, kochanie. Ja nie jestem w
ciąży...
- Ale kiedyś będziesz. -
uśmiechnął się. Zadzwonił telefon. - Nie odbieraj, proszę.- León, muszę. To Camila.
V: Co sie stało Cami?
C: Viola! Gdzie ty jesteś?
Piętnaście minut temu miałaś podjechać z Leónem pod mój dom!
V: Co?! Dlaczego?!
C: Mamy jechać do Ludmi pomóc w
wybieraniu sukni ślubnej! To już jutro!
V: Bosz... Kompletnie o tym
zapomniałam... Zaraz będziemy. Pa!
- León! Ubieraj się wychodzimy!
- Co?! Ale gdzie?! Ja nie chcę!
- Nie zachowuj się jak małe
dziecko! Jedziemy pod dom Camili. O ile pamiętam miałeś jechać
po Fede razem z Maxi' m...
- Kurde... Zapomniałem! Już lecę!
- szybko pobiegł do sypialni, po chwili był już ubrany.
Weszłam do łazienki. Zrobiłam lekki
makijaż, ubrałam delikatną sukienkę w róże. Włosy rozpuściłam.
Wybiegając z pokoju zabrałam ze sobą małą skórzaną torebkę.
Wsiedliśmy do samochodu. León powiedział tylko, że bardzo ładnie
wyglądam- standard kiedy tylko coś ubiorę.
*León*
Zostały tylko dwa dni do ślubu naszych przyjaciół. Oni pomagali
Nam, teraz my im pomożemy. Vilu podwiozłem pod dom Camili i Maxi'
ego. Musieliśmy chwilę poczekać na Federico. Przyjechał razem z
Lu, pozostawił w towarzystwie dziewczyn i wsiadł do samochodu.
- Po garnitur! - rozkazali. Fede podał adres i ruszyliśmy.
Zanim dotarliśmy na miejsce zabłądziliśmy chyba z piętnaście
razy. Chłopacy wkurzali się na mnie, bo cały czas się gubiłem.
To znaczy wiedziałem gdzie jestem, ale nie wiedziałem którędy do
celu. Po godzinnej jeździe w końcu dotarliśmy. Wysiedliśmy i
weszliśmy do dosyć dużego pomieszczenia. Zobaczyłem dziesiątki
manekinów ubranych w garnitury... Przypomniałem sobie kiedy to ja
tydzień temu je przymierzałem. Mordęga. Na dodatek była tam
Violetta. Suknie wybrały już wcześniej, więc chciała mi
towarzyszyć. We wszytkich widziała "wady" , których ja
nie. Pamiętam jak bolały mnie, wtedy nogi po pięciu godzinach
przymierzania.
Spojrzałem na Fede. Nie był zbyt szczęśliwy.
- Ha, ha, ha! Bardzo śmieszne. - powiedział z ironią w głosie.
- Wiesz, ja już się męczyłem. Teraz twoja kolej. - chciałem dodać otuchy przyjacielowi, lecz
nie poskutkowało.
*Camila*
Nie rozumiem jak Viola mogła zapomnieć o ślubie swojej najlepszej
przyjaciółki. Wiem, że ma dużo rzeczy na głowie, ale... Eh...
Ludmi prowadzi czarnego Mercedesa, jedzie bardzo nieostrożnie. Ma
rozbiegany wzrok, nie może się na niczym skupić. To widać, czuję
to. Za to ja czuję się niesamowicie, bo...
- Ah... Ten... Maxi mi się oświadczył!
- Co?! Dlaczego nam nic nie powiedziałaś? - krzyknęła Lu, prawie potrącając kota.
- No, jakoś nie było okazji...
- Kiedy planujecie ślub? - spytała Viola.
- Jeszcze nie wiemy, ale myślę że chyba za miesiąć. Zresztą zobaczymy. - uśmiechnęłam się
w duchu, że tak jak na palcu Violetty i niedługo Ludmi, na moim też
będzie widniała obrączka. Właśnie dojechałyśmy na miejsce.
*Ludmiła*
Strasznie się denerwuję! Mam mętlik w głowie, co jesli coś
pójdzie nie tak? Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.
Suknia musi być piękna, a tort... Tort! Zapomniałam zamówić
tort... Nie, nie, nie! Ludmiła nigdy o niczym nie zapomina...
- Tak, ale co się stało?
- Zapomniałam zamówić tort!
- Spokojnie Lu. Ślub macie jutro, napewno zdąrzą z zamówieniem. - wybrałam numer do
cukierni "Sowa" . Mają tam najpyszniejsze torty jakie w
życiu jadłam.
L: Czy dodzwoniłam się do cukierni "Sowa" ?
CS: Tak, w czym możemy Pani służyć?
L: Chciałam zamówić tort ślubny, czekoladowo- truskawkowy,
pokryty masą marcepanową, ozdobiony delikatnymi koronkami i złotymi
kuleczkami. Pięcio piętrowy, niech na górze stoi gołebica z
dwiema obrączkami.
CS: Dobrze, tort będzie gotowy za cztery dni.
L: Jak to?! Potrzebuję go na jutro!
CS: Przykro mi. Ktoś zamówił już tort ślubny właśnie na tą
datę. Dokładnie to samo zamówienie.
L: Mogłabym prosić o nazwisko tej osoby?
CS: Dobrze, nazywa się Federico...
L: Dziękuję, to mi wystarczy. - rozłączyłam się.
Zadzwoniłam do narzeczonego. Faktycznie to on zamówił tort.
Wszytko jest już gotowe- zaproszenia wysłane, lokal zarezerwowany,
została jeszcze suknia. Kiedy weszłyśmy do salonu ślubnego moim
oczom ukazały się suknie ślubne, delikatne, z koronką, z
cekinami. Chciałam, aby moja była delikatna, a zarazem tak śliczna
jak żadna inna. Po godzinie przymierzania wybrałyśmy jedną, lecz
po chwili stwierdziłam że jednak jej nie chcę. Minęły kolejne
trzy godziny. Nic. Dopiero po pięciu godzinach przymierzania
znalazłyśmy idealną. Była śnieżno-biała, z długim welonem,
dół był bardzo prosty, góra zaś wyszyta pięknymi wzorkami. Cudo
trochę kosztowało, ale zmieściła się w wyznaczonym budżecie.
Nie wiedziałam co na te trzy tysiące powie Fede, ale dla
pocieszenia przypomniałam sobie, że suknia Violi kosztowała pięć
tysięcy. Mam alibi, nie jest źle.
Po drodze zamówiłyśmy wizytę u kosmetyczki i fryzjerki. Zmęczona,
ale szczęśliwa opadłam na łóżko. Federico już był w domu.
Ukryłam suknię tak, żeby za nic w świecie nie mógł jej znaleźć.
Chodziłam cała poddenerwowana. Gadałam jak najęta, głowa
straszliwie mnie bolała, tak jak i gardło. Powoli traciłam głos.
- Nic, tylko strasznie się denerwuję.
- Ej, wszystko będzie dobrze. Spokojnie. - przytulił mnie i delikatnie musnął moje usta. - Połóż się lepiej spać, bo słyszę że z twoim głosem nie najlepiej. Jutro ważny dzień.
- Dobrze. – uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka na dobranoc. Bardzo szybko zasnęłam.
Maxi
Jutro ślub naszych przyjaciół. Wybieranie garniturów poszło nam
nie tak łatwo jak myślałem. Federicowi nic się nie podobało,
chciał żeby garnitur był doskonały, bo Lu będzie nie zadowolona.
Najgorsze jest to, że mnie też to czeka. Razem z Cami ślub
planujemy za miesiąć, choć znając życie plany się zmienią.
Kocham ją tak jak nikogo innego. To z nią chcę spędzić reszte
życia. Dziś się jej oświadczyłem. Nie chciałem zwlekać, więc
zanim wstała rano po całym domu rozsypałem drogę z płatków
róży. Ja czekałam aż się obudzi. Nie potrwało to długo. Kiedy
usłyszałem jej kroki po schodach przyklęknąłem na kolanie
trzymając w jednej dłoni małe pudełeczko. Kiedy mnie zobaczyła
spytałem "Czy wyjdziesz za mnie?" . Ona rzuciła się na
mnie ze łzami szczęścia.
I w tej chwili wiem co czuł León i Fede kiedy oświadczyli się
swoim dziewczynom. Zapewne czuli szczęście tak jak ja.
Położyłem się na łóżku obok mojej ślicznotki, spała. Bardzo
szybko do niej dołączyłem.
Federico
Strasznie się denerwuję. Jutro jest bardzo ważny dzień, zarówno
jak dla mnie i jak dla Lu. Na pewno suknia, którą wybrała razem z
dziewczynami jest prześliczna. Martwię się o Ludmi, bo wieczorem
traciła głos. Co jeśli jutro nic nie powie? Nie, Federico. Nie
martw się na zapas.
Nie mogę zasnąć. Moja narzeczona dawno już zasnęła, a ja kiedy
tylko próbuję zamknąć oczy, same się otwierają. Zszedłem do
kuchni napić się ciepłego mleka. Podobno to pomaga. Wypiłem
szklankę i od razu poczułem się senny. Dotarłem do łóżka i
zasnąłem.
León
Wstałem, chciałem przytulić Vilu. Automatycznym ruchem ręki
zagarnąłem powietrze, moja ręka zamiast objąć żonę, dotknęła
poduszki. Obróciłem głowę w prawo. Nie było jej. Z dołu
usłyszałem głos ukochanej, śpiewała Voy por ti- piosenkę, którą
dla niej napisałem. Słuchałem, bo Viola pięknie śpiewa. Jednak
po chwili zszedłem na dół. Na powitanie dałem jej soczystego
buziaka.
- Jak się spało? - spytała brunetka z uśmiechem.
- Wspaniale, bo obok ciebie. - powiedziałem z dumą.
- Wstałam troszkę wcześniej, bo muszę się przygotować. Wiesz, takie pożądne zrobienie makijażu i fryzury zajmie mi około trzy godziny...
- Co?! - wyplułem kanapkę, którą właśnie jadłem.
- Fu! Oplułeś mnie! Świnio! - zaśmiała się.
- Twoja wina. A ja idę się umyć! - wszedłem do łazienki, zamykając za sobą drzwi.
*Violetta*
Kiedy León wyszedł z łazienki, wzięłam pięć kosmetyczek. Mój
mąż trochę się zdziwił, ale nic nie powiedział. Zamknęłam za
sobą drzwi. Zaczęłam się malować, makijaż był mocniejszy niż
zazwyczaj, lecz idealnie wymierzony. Umyłam włosy, nastęonie
zakręciłam na lokówkę i elegancko upięłam. Wyszłam, żeby
wybrać sukienkę. Ubrałam długą, z większym wcięciem z przodu.
Była turkusowa. Gdy przeszłam obok Leóna usłyszałam, tak
właściwie to nic nie usłyszałam. Zrobił tylko wielkie oczy i
wszedł do sypialni, po garnitur. Kiedy wyszedł wyglądał bosko.
Pochwaliłam jego wygląd. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
*Camila*
Zostały dwie godziny. Sukienkę mam już na sobie, makijaż jest,
zostały mi buty. Mam tylko pół godziny, ehhh... Rozsunęłam
gigantyczną szafę. Ile ja mam butów? Zdecydowanie za dużo, jak
twierdzi Maxi. Dla mnie wystarczająco, chociaż przydałoby się
jeszcze kilka par... Po dłuższym namyśle wybrałam buty na
koturnie w kolorze kawowym. Idealnie pasowały do mojej popielatej
sukni. Włosy spięłam w tak zwaną "koronkę" i ozdobiłam
trzema spinkami z kremowymi kwiatami. Kiedy schodziłam zobaczyłam
Maxi' ego.
-Ty też. - powiedziałam ze śmiechem, raczej nie wduję go często w marynarce.
Ruszyliśmy w stronę samochodu. Z blatu kuchennego wzięłam białe
kwiaty i mały upominek dla pary młodej oraz małą kopertówkę, do
której schowałam telefon.
*Ludmiła*
Właśnie wstałam. Fede patrzył się na mnie uśmiechając.
Otworzyłam usta, żeby mu powiedzieć że głowa przestała mnie
boleć. Żaden dźwięk nie wypłynął z moich ust.
W tym momencie stało się coś czego się nie spodziewałam. Jak
gdyby w moim gardle ktoś przesunął wielki głaz, który ciażył
od wczoraj.
- Widzisz, musiałaś się odstresować. - powiedział z uśmiechem, który nigdy nie znikał z jego
twarzy.
On ubrał się w garnitur, a sukienkę spakowałam do bagażnika.
Pojechaliśmy do kościoła.
Na miejscu przywitali nas goście. Razem z dziewczynami poszłam się
przebrać. Dodawały otuchy i robiły makijaż oraz fryzurę. Na
koniec powiedziały, że wyglądam przepięknie. Viola, pociągnęła
mnie za rękę.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się serdecznie
- Proszę, dla najlepszej przyjaciółki zrobię wszystko. Pamiętaj, jestem przy tobie.
*Federico*
- Spokój to my ci chcemy ofiarować!
- No, dobra niech wam będzie.
- I pamiętaj, nie denerwuj się. - powiedział León.
- Dobra. Pamiętam. Ale co mi z tego, że będę pamiętał?
- Dobra, inaczej. Pomyśl o Niej.O Ludmi.
- Dzięki, pomaga.
- Sprawdzona rada. Też tak robiłem. - uśmiechnął się.
*Maxi*
Uroczystość kościelna już się zakończyła. Właśnie dotarliśmy
do dworu, w którym będzie wesele. Weszliśmy do środka. Wodzirej
zaprosił nas do stołu. Na śnieżno- białych talerzach położono
serwetki. Nowożeńcy siędzieli na samym"szczycie" stołu,
po prawej stronie Lu- jej rodzice, a po lewej stronie Federico- jego
rodzice. Obok ojca Ludmi siedziała Violetta i León. My z Cami
siedzieliśmy na przeciwko nich. Dalej siedzieli wójkowie, kuzyni,
kuzynki, ciotki oraz dalsi znajomi. Po jedzeniu para młoda wstała,
wszyscy zaczęli krzyczeć "Gorzko, gorzko!" , więc
musieli się całować.
*León*
Jak to na weselu bywa są jakieś tańce. Normalnie uwielbiam
tańczyć, ale ten klimat mi nie odpowiada. Pierwszy taniec
zatańczyła para młoda. Później wszyscy dołączyli. Oczywiście
tańczyłem z Vilu. Chyba jednak zmienię zdanie co do takich tańców,
bo przyznam że było bardzo przyjemnie tańczyć z ukochaną. Fede,
Lu, Cami, Maxi, Viola i ja wyszliśmy na dwór. Chcieliśmy się
trochę odpocząć od tego hałasu.
*Ludmiła*
Czuję się niesamowicie! Dziś jestem najszczęśliwsza na świecie!
Jutro też będę, będę już taka na zawsze! On jest moim światem,
moim oczkiem w głowie. Poczułam jak ktoś mnie unosi, to On-
Federico.
- No, dobrze. Sama tego chciałaś! - wrzucił mnie do wody. Kiedy się wynurzyłam ujrzałam
znajome twarze.
- Viola, Cami? Niech zgadnę...
- Tak... Chłopacy nas wrzucili. Teraz czas na rewanż – szybko
ustaliłyśmy plan.
*Federico*
- No pewnie. - powiedzieliśmy podając im rękę, jednak nie
przeczuwaliśmy, że coś się święci.
Wylądowaliśmy w wodzie. Dziewczyny nas podeszły! Podając rękę
ułatwiliśmy im plan! Wrzuciły nas do wody.
Podtapialiśmy się
chyba z pół godziny. Ochlapywaliśmy się wodą. Było tak
cudownie. Słońce zachodziło za widnokręgiem. Woda była przyjemna
i ciepła. Kiedy skończyliśmy pożegnaliśmy się z gośćmi. Cali
mokrzy wsiedliśmy do samochodów. Każdy pojechał w swoją stronę.
Dzisiaj był ten dzień, który do końca życia zapamiętamy. To
dzięki Lu i moim przyjaciołom jestem szczęśliwy. Oni zapewne
też...
~~~~~~~~~~~~
Taki tam OS w konkursie na rozdział xd Zajęłam drugie miejsce,tylko że brały udział dwie osoby razem ze mną xd Rozdział siódmy się pisze, ale nadal zajmuję się grafiką na bloga, bardziej CSS' em, ale i tak 1/3 moich czytelników nie wie co to jest xd Dostałam nowego laptopa, więc pisze się o wiele lepiej ;D
Rozdział pewnie pojawi się w poniedziałek ;) I zaraz wyjdzie, że na blogu jest więcej OS niż rozdziałów... xd
Berry ;****