sobota, 4 stycznia 2014

OS~ "Lawina Radości..."

Komentować, komentować to pojawi się więcej OS ;*

*Violetta*

Przepełnia mnie radość. To piękne uczucie wypełnia moje ciało odkąd jestem z Nim. Może czasami nie wszystko szło po naszej myśli, ale teraz jesteśmy razem. Na wieki. Dziś pamiętam tylko te wspaniałe chwile... Wszystkie złe wydarzenia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wymazał On. Ten, który tak bardzo mnie kocha, wspiera. Wiem, że nic nas nie rozłączy.

Siedzę koło Niego. Myślę. Myślę o tym co stało się pięć dni temu. Ten dzień odmienił moje życie. Patrzę na moją obrączkę. Na naszą prośbę z wierzchu wygrawerowano napis "León + Violetta" , zaś od spodu "Leonetta" . Połączenie naszych imion- według Nas brzmi cudownie. Od pięciu dni złoty pierścień widnieje na moim palcu. Od pięciu dni nie nazywam się już "Violetta Castillo" tylko "Verdas" . Nareszcie.

- Co się tak gapisz na tą obrączkę? Coś nie tak? - spytał brunet.
- Wszystko tak. - odpowiedziałam, a on tylko mnie przytulił.
- Wiesz co?
- Słucham.
- Myślę o Nas.
- A ja myślę o Tobie... To znaczy bardziej o naszym dziecku...
- Leóś, kochanie. Ja nie jestem w ciąży...
- Ale kiedyś będziesz. - uśmiechnął się. Zadzwonił telefon. - Nie odbieraj, proszę.
- León, muszę. To Camila.

V: Co sie stało Cami?
C: Viola! Gdzie ty jesteś? Piętnaście minut temu miałaś podjechać z Leónem pod mój dom!
V: Co?! Dlaczego?!
C: Mamy jechać do Ludmi pomóc w wybieraniu sukni ślubnej! To już jutro!
V: Bosz... Kompletnie o tym zapomniałam... Zaraz będziemy. Pa!

- León! Ubieraj się wychodzimy!
- Co?! Ale gdzie?! Ja nie chcę!
- Nie zachowuj się jak małe dziecko! Jedziemy pod dom Camili. O ile pamiętam miałeś jechać po Fede razem z Maxi' m...
- Kurde... Zapomniałem! Już lecę! - szybko pobiegł do sypialni, po chwili był już ubrany.

Weszłam do łazienki. Zrobiłam lekki makijaż, ubrałam delikatną sukienkę w róże. Włosy rozpuściłam. Wybiegając z pokoju zabrałam ze sobą małą skórzaną torebkę. Wsiedliśmy do samochodu. León powiedział tylko, że bardzo ładnie wyglądam- standard kiedy tylko coś ubiorę.

*León*

Zostały tylko dwa dni do ślubu naszych przyjaciół. Oni pomagali Nam, teraz my im pomożemy. Vilu podwiozłem pod dom Camili i Maxi' ego. Musieliśmy chwilę poczekać na Federico. Przyjechał razem z Lu, pozostawił w towarzystwie dziewczyn i wsiadł do samochodu.

- To gdzie najpierw jedziemy? - spytałem.
- Po garnitur! - rozkazali. Fede podał adres i ruszyliśmy.

Zanim dotarliśmy na miejsce zabłądziliśmy chyba z piętnaście razy. Chłopacy wkurzali się na mnie, bo cały czas się gubiłem. To znaczy wiedziałem gdzie jestem, ale nie wiedziałem którędy do celu. Po godzinnej jeździe w końcu dotarliśmy. Wysiedliśmy i weszliśmy do dosyć dużego pomieszczenia. Zobaczyłem dziesiątki manekinów ubranych w garnitury... Przypomniałem sobie kiedy to ja tydzień temu je przymierzałem. Mordęga. Na dodatek była tam Violetta. Suknie wybrały już wcześniej, więc chciała mi towarzyszyć. We wszytkich widziała "wady" , których ja nie. Pamiętam jak bolały mnie, wtedy nogi po pięciu godzinach przymierzania.
Spojrzałem na Fede. Nie był zbyt szczęśliwy.

- Wiesz, że po przymierzeniu pięciotysięcznego garnituru dają lizaka? - zażartowałem.
- Ha, ha, ha! Bardzo śmieszne. - powiedział z ironią w głosie.
- Wiesz, ja już się męczyłem. Teraz twoja kolej. - chciałem dodać otuchy przyjacielowi, lecz
nie poskutkowało.

*Camila*

Nie rozumiem jak Viola mogła zapomnieć o ślubie swojej najlepszej przyjaciółki. Wiem, że ma dużo rzeczy na głowie, ale... Eh...
Ludmi prowadzi czarnego Mercedesa, jedzie bardzo nieostrożnie. Ma rozbiegany wzrok, nie może się na niczym skupić. To widać, czuję to. Za to ja czuję się niesamowicie, bo...

- Cami, co to za pierścionek? Cały czas nim kręcisz? - spytała Violetta.
- Ah... Ten... Maxi mi się oświadczył!
- Co?! Dlaczego nam nic nie powiedziałaś? - krzyknęła Lu, prawie potrącając kota.
- No, jakoś nie było okazji...
- Kiedy planujecie ślub? - spytała Viola.
- Jeszcze nie wiemy, ale myślę że chyba za miesiąć. Zresztą zobaczymy. - uśmiechnęłam się
w duchu, że tak jak na palcu Violetty i niedługo Ludmi, na moim też będzie widniała obrączka. Właśnie dojechałyśmy na miejsce.

*Ludmiła*

Strasznie się denerwuję! Mam mętlik w głowie, co jesli coś pójdzie nie tak? Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Suknia musi być piękna, a tort... Tort! Zapomniałam zamówić tort... Nie, nie, nie! Ludmiła nigdy o niczym nie zapomina...

- Violu, mogę zadzwonić?
- Tak, ale co się stało?
- Zapomniałam zamówić tort!
- Spokojnie Lu. Ślub macie jutro, napewno zdąrzą z zamówieniem. - wybrałam numer do
cukierni "Sowa" . Mają tam najpyszniejsze torty jakie w życiu jadłam.

L: Czy dodzwoniłam się do cukierni "Sowa" ?
CS: Tak, w czym możemy Pani służyć?
L: Chciałam zamówić tort ślubny, czekoladowo- truskawkowy, pokryty masą marcepanową, ozdobiony delikatnymi koronkami i złotymi kuleczkami. Pięcio piętrowy, niech na górze stoi gołebica z dwiema obrączkami.
CS: Dobrze, tort będzie gotowy za cztery dni.
L: Jak to?! Potrzebuję go na jutro!
CS: Przykro mi. Ktoś zamówił już tort ślubny właśnie na tą datę. Dokładnie to samo zamówienie.
L: Mogłabym prosić o nazwisko tej osoby?
CS: Dobrze, nazywa się Federico...
L: Dziękuję, to mi wystarczy. - rozłączyłam się.

Zadzwoniłam do narzeczonego. Faktycznie to on zamówił tort. Wszytko jest już gotowe- zaproszenia wysłane, lokal zarezerwowany, została jeszcze suknia. Kiedy weszłyśmy do salonu ślubnego moim oczom ukazały się suknie ślubne, delikatne, z koronką, z cekinami. Chciałam, aby moja była delikatna, a zarazem tak śliczna jak żadna inna. Po godzinie przymierzania wybrałyśmy jedną, lecz po chwili stwierdziłam że jednak jej nie chcę. Minęły kolejne trzy godziny. Nic. Dopiero po pięciu godzinach przymierzania znalazłyśmy idealną. Była śnieżno-biała, z długim welonem, dół był bardzo prosty, góra zaś wyszyta pięknymi wzorkami. Cudo trochę kosztowało, ale zmieściła się w wyznaczonym budżecie. Nie wiedziałam co na te trzy tysiące powie Fede, ale dla pocieszenia przypomniałam sobie, że suknia Violi kosztowała pięć tysięcy. Mam alibi, nie jest źle.
Po drodze zamówiłyśmy wizytę u kosmetyczki i fryzjerki. Zmęczona, ale szczęśliwa opadłam na łóżko. Federico już był w domu. Ukryłam suknię tak, żeby za nic w świecie nie mógł jej znaleźć. Chodziłam cała poddenerwowana. Gadałam jak najęta, głowa straszliwie mnie bolała, tak jak i gardło. Powoli traciłam głos.

- Lu, kochanie. Co się dzieje? - spytał Fede.
- Nic, tylko strasznie się denerwuję.
- Ej, wszystko będzie dobrze. Spokojnie. - przytulił mnie i delikatnie musnął moje usta. - Połóż się lepiej spać, bo słyszę że z twoim głosem nie najlepiej. Jutro ważny dzień.
- Dobrze. – uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka na dobranoc. Bardzo szybko zasnęłam.

Maxi

Jutro ślub naszych przyjaciół. Wybieranie garniturów poszło nam nie tak łatwo jak myślałem. Federicowi nic się nie podobało, chciał żeby garnitur był doskonały, bo Lu będzie nie zadowolona.
Najgorsze jest to, że mnie też to czeka. Razem z Cami ślub planujemy za miesiąć, choć znając życie plany się zmienią. Kocham ją tak jak nikogo innego. To z nią chcę spędzić reszte życia. Dziś się jej oświadczyłem. Nie chciałem zwlekać, więc zanim wstała rano po całym domu rozsypałem drogę z płatków róży. Ja czekałam aż się obudzi. Nie potrwało to długo. Kiedy usłyszałem jej kroki po schodach przyklęknąłem na kolanie trzymając w jednej dłoni małe pudełeczko. Kiedy mnie zobaczyła spytałem "Czy wyjdziesz za mnie?" . Ona rzuciła się na mnie ze łzami szczęścia.
I w tej chwili wiem co czuł León i Fede kiedy oświadczyli się swoim dziewczynom. Zapewne czuli szczęście tak jak ja.
Położyłem się na łóżku obok mojej ślicznotki, spała. Bardzo szybko do niej dołączyłem.

Federico

Strasznie się denerwuję. Jutro jest bardzo ważny dzień, zarówno jak dla mnie i jak dla Lu. Na pewno suknia, którą wybrała razem z dziewczynami jest prześliczna. Martwię się o Ludmi, bo wieczorem traciła głos. Co jeśli jutro nic nie powie? Nie, Federico. Nie martw się na zapas.
Nie mogę zasnąć. Moja narzeczona dawno już zasnęła, a ja kiedy tylko próbuję zamknąć oczy, same się otwierają. Zszedłem do kuchni napić się ciepłego mleka. Podobno to pomaga. Wypiłem szklankę i od razu poczułem się senny. Dotarłem do łóżka i zasnąłem.

León

Wstałem, chciałem przytulić Vilu. Automatycznym ruchem ręki zagarnąłem powietrze, moja ręka zamiast objąć żonę, dotknęła poduszki. Obróciłem głowę w prawo. Nie było jej. Z dołu usłyszałem głos ukochanej, śpiewała Voy por ti- piosenkę, którą dla niej napisałem. Słuchałem, bo Viola pięknie śpiewa. Jednak po chwili zszedłem na dół. Na powitanie dałem jej soczystego buziaka.

- Jak się spało? - spytała brunetka z uśmiechem.
- Wspaniale, bo obok ciebie. - powiedziałem z dumą.
- Wstałam troszkę wcześniej, bo muszę się przygotować. Wiesz, takie pożądne zrobienie makijażu i fryzury zajmie mi około trzy godziny...
- Co?! - wyplułem kanapkę, którą właśnie jadłem.
- Fu! Oplułeś mnie! Świnio! - zaśmiała się.
- Twoja wina. A ja idę się umyć! - wszedłem do łazienki, zamykając za sobą drzwi.

*Violetta*

Kiedy León wyszedł z łazienki, wzięłam pięć kosmetyczek. Mój mąż trochę się zdziwił, ale nic nie powiedział. Zamknęłam za sobą drzwi. Zaczęłam się malować, makijaż był mocniejszy niż zazwyczaj, lecz idealnie wymierzony. Umyłam włosy, nastęonie zakręciłam na lokówkę i elegancko upięłam. Wyszłam, żeby wybrać sukienkę. Ubrałam długą, z większym wcięciem z przodu. Była turkusowa. Gdy przeszłam obok Leóna usłyszałam, tak właściwie to nic nie usłyszałam. Zrobił tylko wielkie oczy i wszedł do sypialni, po garnitur. Kiedy wyszedł wyglądał bosko. Pochwaliłam jego wygląd. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.

*Camila*

Zostały dwie godziny. Sukienkę mam już na sobie, makijaż jest, zostały mi buty. Mam tylko pół godziny, ehhh... Rozsunęłam gigantyczną szafę. Ile ja mam butów? Zdecydowanie za dużo, jak twierdzi Maxi. Dla mnie wystarczająco, chociaż przydałoby się jeszcze kilka par... Po dłuższym namyśle wybrałam buty na koturnie w kolorze kawowym. Idealnie pasowały do mojej popielatej sukni. Włosy spięłam w tak zwaną "koronkę" i ozdobiłam trzema spinkami z kremowymi kwiatami. Kiedy schodziłam zobaczyłam Maxi' ego.

- Jaakk piięęękknniee wyggllląąąddaszzzz. – wydukał.
-Ty też. - powiedziałam ze śmiechem, raczej nie wduję go często w marynarce.

Ruszyliśmy w stronę samochodu. Z blatu kuchennego wzięłam białe kwiaty i mały upominek dla pary młodej oraz małą kopertówkę, do której schowałam telefon.

*Ludmiła*

Właśnie wstałam. Fede patrzył się na mnie uśmiechając. Otworzyłam usta, żeby mu powiedzieć że głowa przestała mnie boleć. Żaden dźwięk nie wypłynął z moich ust.

- Lu, wszystko dobrze? - pokręciłam przecząco głową. - Spokojnie. Ubierz się i zobaczymy, może głoś ci powróci. - pocałował mnie tak namiętnie jak nigdy.

W tym momencie stało się coś czego się nie spodziewałam. Jak gdyby w moim gardle ktoś przesunął wielki głaz, który ciażył od wczoraj.

- Fede! Odzyskałam głos! - krzyknęłam uradowana.
- Widzisz, musiałaś się odstresować. - powiedział z uśmiechem, który nigdy nie znikał z jego
twarzy.

On ubrał się w garnitur, a sukienkę spakowałam do bagażnika. Pojechaliśmy do kościoła.
Na miejscu przywitali nas goście. Razem z dziewczynami poszłam się przebrać. Dodawały otuchy i robiły makijaż oraz fryzurę. Na koniec powiedziały, że wyglądam przepięknie. Viola, pociągnęła mnie za rękę.

- Lu, słuchaj. Nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze. Zrób dwa wdechy i już.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się serdecznie
- Proszę, dla najlepszej przyjaciółki zrobię wszystko. Pamiętaj, jestem przy tobie.

*Federico*

- Chłopaki! Zostawcie mnie w spokoju!
- Spokój to my ci chcemy ofiarować!
- No, dobra niech wam będzie.
- I pamiętaj, nie denerwuj się. - powiedział León.
- Dobra. Pamiętam. Ale co mi z tego, że będę pamiętał?
- Dobra, inaczej. Pomyśl o Niej.O Ludmi.
- Dzięki, pomaga.
- Sprawdzona rada. Też tak robiłem. - uśmiechnął się.

*Maxi*

Uroczystość kościelna już się zakończyła. Właśnie dotarliśmy do dworu, w którym będzie wesele. Weszliśmy do środka. Wodzirej zaprosił nas do stołu. Na śnieżno- białych talerzach położono serwetki. Nowożeńcy siędzieli na samym"szczycie" stołu, po prawej stronie Lu- jej rodzice, a po lewej stronie Federico- jego rodzice. Obok ojca Ludmi siedziała Violetta i León. My z Cami siedzieliśmy na przeciwko nich. Dalej siedzieli wójkowie, kuzyni, kuzynki, ciotki oraz dalsi znajomi. Po jedzeniu para młoda wstała, wszyscy zaczęli krzyczeć "Gorzko, gorzko!" , więc musieli się całować.

*León*

Jak to na weselu bywa są jakieś tańce. Normalnie uwielbiam tańczyć, ale ten klimat mi nie odpowiada. Pierwszy taniec zatańczyła para młoda. Później wszyscy dołączyli. Oczywiście tańczyłem z Vilu. Chyba jednak zmienię zdanie co do takich tańców, bo przyznam że było bardzo przyjemnie tańczyć z ukochaną. Fede, Lu, Cami, Maxi, Viola i ja wyszliśmy na dwór. Chcieliśmy się trochę odpocząć od tego hałasu.

*Ludmiła*

Czuję się niesamowicie! Dziś jestem najszczęśliwsza na świecie! Jutro też będę, będę już taka na zawsze! On jest moim światem, moim oczkiem w głowie. Poczułam jak ktoś mnie unosi, to On- Federico.

- Aaaaa! Zostaw mnie! - zawołałam dusząc się ze śmiechu.
- No, dobrze. Sama tego chciałaś! - wrzucił mnie do wody. Kiedy się wynurzyłam ujrzałam
znajome twarze.
 - Viola, Cami? Niech zgadnę...
- Tak... Chłopacy nas wrzucili. Teraz czas na rewanż – szybko ustaliłyśmy plan.

*Federico*

- Pomożesz mi? - spytały dziewczyny; Viola Leóna, Cami Maxi' ego, Lu mnie.
- No pewnie. - powiedzieliśmy podając im rękę, jednak nie przeczuwaliśmy, że coś się święci.
 Wylądowaliśmy w wodzie. Dziewczyny nas podeszły! Podając rękę ułatwiliśmy im plan! Wrzuciły nas do wody.
 
Podtapialiśmy się chyba z pół godziny. Ochlapywaliśmy się wodą. Było tak cudownie. Słońce zachodziło za widnokręgiem. Woda była przyjemna i ciepła. Kiedy skończyliśmy pożegnaliśmy się z gośćmi. Cali mokrzy wsiedliśmy do samochodów. Każdy pojechał w swoją stronę.
Dzisiaj był ten dzień, który do końca życia zapamiętamy. To dzięki Lu i moim przyjaciołom jestem szczęśliwy. Oni zapewne też...


~~~~~~~~~~~~
Taki tam OS w konkursie na rozdział xd Zajęłam drugie miejsce,tylko że brały udział dwie osoby razem ze mną xd Rozdział siódmy się pisze, ale nadal zajmuję się grafiką na bloga, bardziej CSS' em, ale i tak 1/3 moich czytelników nie wie co to jest xd Dostałam nowego laptopa, więc pisze się o wiele lepiej ;D
Rozdział pewnie pojawi się w poniedziałek ;) I zaraz wyjdzie, że na blogu jest więcej OS niż rozdziałów... xd

Berry ;****