niedziela, 20 kwietnia 2014

3~ Your smile can change all the world [NEVER GIVE UP]

"Nigdy się nie poddawaj, bo kiedy się poddasz Ci, którzy w Ciebie nie wierzyli wygrają."
~Berry

PIOSENKA

Cześć, jestem Berry. Urodziłam się 9 kwietnia 2001 roku. Od 2003 mieszkam tu gdzie mieszkam.
Pochodzę z Poznania i tu żyję. W roku 2006 przyszedł na świat mój brat, Kuba. Zaś 2 lata temu, najmłodszy z nas, Michał. Od zawsze kocham fotografować wszystko, rysować, zajmować się muzyką oraz pisać. Nie robię nic na siłę. Czasami potrzebuję wsparcia. Znalazłam przyjaciół, którzy mi je okazują. Nie będę tu mówić kto to, bo prawdziwy przyjaciel wie, że nim jest. Twierdzę, że człowiek musi się rozwijać, a smutki trzeba pozostawiać w tyle. Przez całe życie szukamy odpowiedzi na nie zliczone pytania. Może otrzymamy na nie odpowiedź?
Staram się pokonywać lęki i próbować, bo zawsze coś może nam się udać. Nie przejmuję się opinią innych, bo to ja mam się sobie podobać i to dla mnie to co robię ma być słuszne. Nie, nie chcę z siebie robić jakieś "mentorki życiowej" pisząc to. Po prostu piszę jak jest. Nie umiem kłamać, ukrywać emocji. No, może czasem... Szczery uśmiech pojawia się tylko i wyłącznie wtedy, gdy mam powód. Z kolejną sekundą staram się robić wszystko lepiej i dokładniej. Nie zawsze to się udaje...
W swoim, jakże krótkim życiu, spotkałam wiele ludzi nie godnych moich łez, ale i takich na których mogłam i mogę liczyć. Nie jestem odważna, po prostu staram się być sobą. Może i uznaję swoje racje, ale staram się dążyć do celu, który wybrałam. A kiedy już go osiągnę, będę najszczęśliwsza. Wtedy Ci co we mnie nie wierzyli, przekonają się że warto walczyć do końca. Zastanawiam się często, że robię z siebie idiotkę... Ale nie o to w tym chodzi.
W roku 2004 zaczęłam uczęszczać do przedszkola. Po 4 latach przystąpiłam do nauki w szkole. Zawiodłam się na, nie których osobach, ale i poznałam najlepszych ludzi. Uważam, że nic nie stało się przypadkiem. To wszystko co się teraz dzieje ma głęboki sens. Więc jeśli nie wtedy, to prędzej czy później, by się to wydarzyło.
Ale zmierzam do zupełnie czegoś innego...
Piszę już od pierwszej klasy... Zapewne jeśli jutro będzie mi się chciało dokończyć i wygrzebać opowiadania ze starego laptopa, to na pewno je dostaniecie.
Pasja związana z pisaniem i z Violettą skłoniła mnie do założenia bloga. Blog powstał 16 września 2013 roku. Czy dużo osiągnęłam? Dla mnie tak. 21.000 wyświetleń. Nieźle. Ale ta historia się jeszcze nie kończy. Nie chcę zakończyć historii z tym blogiem, ale może powinnam? Chciałabym coś wytłumaczyć, otóż: "Dlaczego na tym blogu nie pojawia się rozdział od jakichś 3 tygodni?" Nie umiem. Zaczynam się wypalać. Każda świeczka kiedyś się wytopi, a każdy ogień zgaśnie. Co z tego, że mam coraz więcej czasu? Może i mam pomysł. Ale mam też inne pomysły nie do zrealizowania. Nie umiem już o tym pisać... Pamiętam jak w wakacje powtarzałam: "Vilovers na zawsze!" A teraz co? Już nie, nie jestem nią. Jest mi ciężko, bo odchodząc zraniłabym i Was, i siebie. Czuję, że moje miejsce jest gdzie indziej. Ale nie potrafię odejść z tego bloga. Za szybko się przywiązuję, jest to moja kolejna wada. Może i mam miliardy wad, ale mam jedną zaletę: "Walczę do końca, nie rezygnuję, nie poddaję się" . I tak będzie tym razem. Może po prostu muszę odpocząć? Jeśli nasza pasja nagle staje się przytłoczeniem, nie możemy dalej tak postępować. Niedługo nowa szkoła, nowi ludzie... Nie wiadomo jak to się potoczy...
Postanowiłam, że póki co, nie zawieszę bloga. Chcę wziąć urlop. Nie chcę się budzić z myślą, że znowu trzeba napisać rozdział. Stanowczo muszę odpocząć. Biorę urlop na czas nie określony... Wiem jedno, 17 września – odejdę z tego bloga, to jest pewne. A na razie nic jeszcze nie wiem. Może spróbuję coś napisać... Bo piszę. Piszę na tym blogu KLIK. I idzie mi łatwo. Wszystko szybko wychodzi... Może dlatego, że jest on prowadzony z przewspaniałą osobom? Ale myślę, że także z innego powodu. Wiem, też że NIGDY nie usunę tego bloga... Ale na pewno nadejdzie taki czas, że Google go usunie... Albo sam serwer zostanie zlikwidowany. Blog bardzo dużo dla mnie znaczy. To mój drugi świat... Lecz na jakiś czas muszę od niego odpocząć.
Dzięki niemu poznałam tyle fantastycznych osób! Przyjaciele... Choć blisko to aż tak daleko. I nic nie możesz zrobić. N I C! Ale zrobisz to, w przyszłości.
ZAPAMIĘTAJCIE: NIE WOLNO SIĘ PODDAWAĆ, ZAWSZE TRZEBA DĄŻYĆ DO CELU. MOŻE I JESTEŚ KIM JESTEŚ, ALE TWÓJ UŚMIECH MOŻE ZMIENIĆ CAŁY ŚWIAT! STAWIAJ POPRZECZKĘ WYŻEJ, BO TO CZEGO SIĘ TERAZ NAUCZYSZ, WPŁYNIE NA TWOJĄ PRZYSZŁOŚĆ.
Wiele się tu nauczyłam, ale biorę urlop. Nie, nie zawieszam bloga...
Wiem, że to jest beznadziejne. A to powinno być w dopisku... Ale jest to One Shot, który opowiada o blogu, który jest moim cząstką mojego życia. Czy chcecie czy nie... Nazwę to rozdziałem. Rozdziałem mojej historii życia.
~♣~

Chyba nic nie muszę mówić. Popłakałam się. Zrozumcie. :)
Na zawsze, Ber... Jagoda ♥  [Znacie moje imię, już nie jestem ninją] .
Ola, PRAWIE się nabrałam ♥
I zapomniałam Wam powiedzieć, że zmieniłam nazwę ;*
Dziękuję za te 21.000 ♥ za komentarze, za wszystko.

piątek, 11 kwietnia 2014

BERRY WYPAROWAŁA?!

Dobra, juża wyjaśniam! ; p
Dlaczego nie było rozdziału? Otóż Berry, gdy ma czas to pomysły z głowy uciekają [to nie po polsku] .
Gdy Berry ma czas, to nagle wszystkie pomysły uciekają, a kiedy jestem [np. lekcje] mam tyle pomysłów! -.-
Postaram się dodać rozdział w weekend, najprawdopodobniej sobota ;)
Bardzo chciałam podziękować WSZYSTKIM osobom, które złożyły mi życzenia [Maddy widziałam Twoje c;] . Moje gg było pozytywnie zaspamowane ;D
Dzisiaj rozdziału nie napiszę, bo jestem wykończona, Kamila... USUŃ TO ZDJĘCIE! ;P
Teraz zmykam coś dokończyć pisać? Nie wiem jak to nazwać xd
Do kolejnego ♥

wtorek, 1 kwietnia 2014

Przepraszam.

Nie wiem od czego tu zacząć. Wszystko się skomplikowało... Ze mną jest coraz gorzej, a pomysłów brak...
Postanowiłam.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Odchodzę z bloga. Wydaje mi się, że jest to dobra decyzja. Chcę spróbować czegoś innego.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

Hahaha xd Nabraliście się? xd
Prima Aprilis ; p
Ja już naprawdę nie mam co po nocach robić xddd
Tak się chciałam popsocić, bo jestem wredna i gupia ; )
Zaraz zmykam spać #.#
Ten post nie ma żadnego sensu xddd
Chcę znać Waszą reakcję, pewnie się ucieszyliście ; p
Do nexta ;*

OS~ Przyjaźń mimo wszystko

"Wszystko jest proste, gdy ma się osoby, dla których warto żyć."
~Berry Verdas


W życiu potrzeba przyjaciół. Oni są jak rodzina, przynajmniej powinni. O każdej porze dnia i nocy, możesz zadzwonić, a on zawsze przyjdzie.
Przyjaciele to nie wszystko czego potrzeba, by nasze życie było kolorowe.
Po pierwsze rodzina. Prawdziwa, która wierzy w Ciebie, kocha, potrzebuje Cię.
Drugą rzeczą, oprócz przyjaciół, jest uśmiech. To o nim prawie zawsze zapominamy, gdy ktoś się uśmiecha daje nam to dużo radości.
Po trzecie, nie możemy zapomnieć, o samowystarczalności. Trzeba umieć sobie poradzić, gdy nie mamy nikogo.
Czwartą rzeczą są podpory. Mądre cytaty, rozmowy z ludźmi. To musi dawać nam siłę.
Można, by jeszcze dodać coś o wierze w siebie, słuchaniu muzyki, pozytywnym myśleniu...
Ale nie oto chodziło autorce tego opowiadania, żeby było tu wprost napisane jak żyć, jakie jest życie. Nie! To ma być zagadka...
Dobrze, ale co jeśli znamy teorię, a nie umiemy jej wykorzystać w praktyce? No, właśnie...

~♣~

Brunetka, wraz z przyjaciółmi, szła ulicą. Tylko w ich towarzystwie na jej twarzy malował się uśmiech. Ale nie był on szczery, prawdziwy. Nie miała do tego powodu. W domu musi znosić kłótnie rodziców, nie wie czy ma ufać swoim przyjaciołom. Ma tylko jedną, prawdziwą przyjaciółkę. Mieszka na drugim końcu kraju. Ostatni raz widziały się parę miesięcy temu, w szpitalu. Alex jest w szpitalu, umrze na raka. Ta okropna choroba powoli przejmuje jej całe ciało. Violetta nie może nic na to poradzić. Codziennie prosi, błaga, by Alex wyzdrowiała.
Brunetka codziennie otwiera książkę z cytatami. Ale nic z tego nie ma. W jej głowie pozostaje kolejny tekst. Często siada w nocy na łóżku i płacze.
Ona nie użala się nad sobą. Przecież ma "rodzinę" i "przyjaciół" . Płacze, bo nie może pojąć dlaczego Alex ma umrzeć. Dlaczego tak niesamowita osoba ma odejść? Dlaczego nie ona? Marna Violetta? Przecież Alex ma rodzinę... Wszystko czego można zapragnąć! Violetta nie ma nic i nikogo. Ma tylko Alex, Alex która jest 400 kilometrów stąd. Lekarze dają jej maksymalnie dwa miesiące. Je
Jest taka możliwość, raczej marzenie, że z tego wyjdzie. Szansa jest jak jeden do biliona. Lecz Violetta codziennie budzi się z myślą, że jej najlepsza przyjaciółka wyzdrowieje. Kiedy przychodzi ze szkoły, idzie do pokoju. Najczęściej siada na łóżku, chwyta do ręki gitarę i gra. Komponuje, pisze teksty piosenek.
Od kiedy dowiedziała się, że Alex ma raka, zaczęła komponować. Wszystkie teksty i melodie są o prawdziwej przyjaźni, specjalnie dla Alex.
Wszyscy oprócz grupki jej, jakby się z pozoru wydawało, przyjaciół dokuczają Violetcie. Są to błahostki, lecz przez nie Violetta staje się coraz słabsza. Śmieją się z niej. Okłamują. Obgadują. Violetta mówi, że szkoła to wylęgarnia problemów. Być może to prawda, ale to właśnie w niej trzynastolatka, może dzielić się swoją pasją. Kocha muzykę, ona jej nie zdradzi, nie okłamie, nie wygada sekretu, nie wyśmieje.
Wiara, uśmiech i pasja - to jedne z najważniejszych rzeczy w życiu szóstoklasistki. Dziewczyna musi podejmować trudne wybory, choć jest dzieckiem. Dzieckiem, które nie może pojechać do swojej przyjaciółki. Nie! Może! Przecież może uciec! Może, ale nie umie. Nie umie, bo kiedy Alex umrze, ona - Violetta, zostanie sama. Nie będzie nikogo kto ją przytuli.
Nikogo kto ją pocieszy. Śmierć jest taka okropna! Ohydna, wstrętna. Niestety prawdziwa. Podobno po śmierci jest raj. Chyba, że idzie się do innego świata... Tam jest się nie śmiertelnym, nie ma zmartwień i chorób. Alex, kiedy umrze, będzie szczęśliwa - myśli Violetta.

~♣~

Kolejna noc. Violetta wzięła srebrną żyletkę. Była tępa, lecz na tyle ostra, by naznaczyć parę kresek na jej skórze. Z małych przecięć wyciekły dwie krople krwi. Brunetka wzięła do ręki chusteczkę. Było ciemno. Chusteczka okazała się kartką papieru. Cenną kartką, był to tekst jednej z jej piosenek. Tej najlepszej. Tylko o niej i Alex.
Teraz sięgnęła po prawdziwą chusteczkę. Łzy spływały, jak ulewa. Jej ręka była od krwi. Teraz twarz też. Takie są skutki ocierania łez ręką. Violetta wzięła jej czarną gitarę. Popatrzyła na kartkę i zaczęła śpiewać. Znała tą piosenkę na pamięć. Śpiewała ją codziennie. Wszystko wspomnienia związane z Alex, przeleciały jej przed oczami. To jak wrzucały się nawzajem do ciepłego morza, obrzucały się piaskiem, robiły miliony zdjęć, kupowały lody, gotowały, śpiewały, chodziły na zakupy. Razem się śmiał i płakały. I to wszystko ma się tak skończyć? Alex ma umrzeć sama? Już nigdy mam nie ujrzeć jej uśmiechu? Nie! Pojadę tam! Do niej! - postanowiła Castillo.
Do plecaka spakowała piżamę, trochę swetrów, spodni i bluzek. Po cichu przygotowała stos kanapek. Zabrała 10 butelek z wodą. Nie zapomniała o albumie ze zdjęciami jej i Alex. Wzięła telefon i ładowarkę, aparat i słuchawki. Szybko włożyła teksty piosenek do pokrowca z gitarą, po czym go chwyciła. Do rodziców napisała list:
"Mamo i Tato!
Jestem zmuszona, by wyjechać. Jadę do San Francisco. Do Alex. Jest chora na raka i prawdopodobnie umrze. Jest mi bardzo trudno podjąć tą decyzję, ale muszę. Jeśli chcecie to przyjedźcie. Chyba, że jest Wam to obojętne, zrozumiem.
Przepraszam za wszystkie moje błędy. Przepraszam, że w ogóle istnieje.
Na zawsze kochająca Was
Violetta"

Położyła małą karteczkę na stole kuchennym. W porę przypomniało jej się o pieniądzach. Zabrała portfel. Po czym przekręciła zamek w drzwiach. W dłoni ścisnęła zdjęcie - tata był ubrany w kapelusz rybacki, mama na głowie miała fikuśny kapelusik, zaś sama Violetta, miała na głowie chustkę. Po jej policzku poleciała słona łza. Tyle wspomnień. Nie wiedziała co zepsuło się przez parę lat, między nią a rodzicami. Spojrzała na medalik, który wisiała na jej szyi. Alex podarowała go Violetcie prawie rok temu. Na dwunaste urodziny. Od tego czasu ozdoba nie znikała z szyi brunetki. W środku wisiorka, w kształcie serca, widniało zdjęcie dwóch przyjaciółek - Violetty i Alex.
Brunetka uśmiechnęła się przez łzy. Ruszyła, aby wsiąść do pociągu. Na peronie kupiła bilet. Nikt nie zadawał zbędnych pytań. Dlaczego jedzie sama? Nie było nic takiego. Violetta wsiadła do pociągu. Za jakieś sześć godzin będzie w San Francisco. Potem tylko dostać się do szpitala.

~♣~

Alex Veleng nie mogła zmrużyć oka przez całą noc. Wiedziała, że niedługo umrze, ale nie mogła o tym myśleć. Nie mogła spać, bo czuła, że coś się stanie. Coś raczej przyjemnego. A jeśli tu chodziło o śmierć? Nie, zdecydowanie nie. Poczuła ukłucie w sercu. Być może to choroba, lecz czternastolatka powiedziałaby, że to z tęsknoty. Spojrzała na jej mamę. Alex posmutniała, gdy ją zobaczyła. To ja umieram, a nie ona. Dlaczego musi cierpieć?! Przecież to przeze mnie jest smutna - pomyślała dziewczyna.
Ciężko westchnęła. Jej mama od razu obudziła się. Spytała czy Alex czuje się dobrze. Dziewczyna odpowiedziała tak. Chodź była to nie prawda.
Mogłaby umrzeć teraz, ale musiała poczekać. Chciała usłyszeć głos Violetty, ostatni raz.

~♣~

Dziewczynę obudziły ciepłe promienie słońca. Obraz był jeszcze rozmazany. Szybko zamrugała swoimi powiekami. Ku jej zdziwieniu zobaczyła Violettę.
- To chyba jakiś żart... - podsumowała Alex.
- Nie, jak ja się stęskniłam! - odpowiedziała jej przyjaciółka. - Ale ja nie chce...
- Czego nie chcesz?
- Nie chcę patrzeć jak umierasz.
- To idź.
- Nie mogę, nie mogę Cię zostawić.
- To bądź tu i patrz jak umieram.
- Skończmy ten temat. - powiedziała Violetta. - Patrz co mam. - oznajmiła z uśmiechem.
- Pokaż. - odpowiedziała Alex.
- Pisałam te piosenki sama. One są o nas. - brunetka przytuliła dziewczynę o błękitnych oczach.
- Są piękne. - stwierdziła Alex. - Najbardziej podoba mi się ta. - wskazała na ulubioną piosenkę Violetty. - Ej, a co to jest? - spytała czternastolatka, wskazując na plamkę krwi.
- To... Nic. - odpowiedziała Violetta, szybko zakrywając jeden z rękawów swojej bluzki.
- Viola... Prosiłam.
- Przecież ja nic nie robię. To tylko kreski.
- Nie musisz. - Alex mocno przytuliła Violettę.
- Nie muszę, ale mogę.
- Najchętniej to, bym Ci wszystkiego żyletki, noże i igły wyrzuciła. - zaśmiała się Alex.
- A ja to bym Cię uderzyła... Ale za bardzo Cię kocham.
- Mam pomysł! Naucz mnie tej piosenki. - powiedziała uradowana Alex.
- Pewnie!
Violetta wzięła do ręki gitarę. Zaczęły śpiewać. Teraz było im najlepiej na świecie. I tutaj ta historia powinna się zakończyć, niestety tak nie jest...
~♣~

Brunetka obudziła się w sali. Ściany żółte. Trochę bolała ją głowa. Kiedy spróbowała sobie przypomnieć ostatnie wydarzenia, uznała że czuje tylko pustkę i okropny ból głowy.
"Co się stało?" spytała samą siebie. Lekarka odpowiedziała jej, jak gdyby była wróżką.
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć... - zaczęła nie pewnie.
- Niech pani mówi. - uśmiechnęła się Violetta, choć strach zjadał ją od środka.
- Sprawa nie jest łatwa. Po skomplikowanych badaniach okazało się, że jesteś chora.
- To pewnie przeziębienie, prawda?
- Niestety, nie. Jest to dość poważna choroba.
- Proszę, niech pani powie. - odparła zaniepokojona dziewczyna.
- Podobnie jak twoja koleżanka, Alex, masz raka płuc. - tu wzięła głęboki oddech. - Zostało Ci dwanaście godzin. Jeśli mogę coś zrobić...
- Proszę zadzwonić po moich rodziców, jeśli mogli by tu przyjechać, byłabym szczęśliwa. - odparła Violetta z uśmiechem, bardzo spokojnie. - Mam jeszcze jedną prośbę. Czy mogłabym te ostatnie godziny życie spędzić z Alex?
- Oczywiście. - odparła lekarka.
Może to dziwne, ale właśnie o tym marzyła Violetta. O tym, by umrzeć wraz z Alex. Za dwanaście godzin trafi do drugiego świata. Nie będzie czuła bólu, cierpienia, smutku.
- Mam pytanie. - powiedziała brunetka. - Ile Alex będzie żyła?
- Eh, przypuszczamy, że także około dwanaście godzin. - odparła smutna lekarka.
- Niech pani się nie martwi. Bo my z Alex chcemy umrzeć. Bo po śmierci nie czuje się bólu.
- Ah, tak. Nie boisz się? - spytała zdziwiona.
- Nie, bo niby czego? - uśmiechnęła się Violetta.
- To dobrze, jesteś bardzo dzielna, tak jak Alex. Naprawdę, wspaniałe z Was dziewczynki, szkoda że za parę godzin odejdziecie i nie będę mogła już z Wami porozmawiać.
- Proszę pani, zawsze będzie mogła pani z nami porozmawiać. Będziemy pani strzegła, żeby nigdy pani nie zachorowała. - uśmiechnęła się Violetta.
- Ah, gdybym była taka jak Wy. Już idę po Alex. - uśmiechnęła się radośnie przytulając pacjentkę.
Lekarka przywiozła łóżko, na którym leżała przyjaciółka Violetty. Dziewczyny nauczyły, jak się później okazało, panią Emmę piosenki. Emma czuła się odpowiedzialna i ani na krok nie opuszczała dziewczynek. Śpiewały, grały. Rodzice Alex i Violetty nie mogli uwierzyć w to co się stanie. Lecz po paru godzinach zrozumieli, że tak musi być.
Alex i Violetta prześpiewały dwanaście godzin, trzymając się za rękę. Kaszlały tyle, że prawie nie mogły wydusić słowa kiedy pozostało im pół godziny. Pół godziny, które wykorzystały jak mogły.
Musiała przyjść ten moment. I nadszedł równo po dwunastu godzinach. Ich zaciśnięte ręce opadły na dół, powieki zamknęły się, twarz pobladła, z ust wypłynęła strużka czerwonej krwi, wydały ostatnie kaszlnięcie, na obydwu twarzach pojawił się uśmiech...

~♣~

Brunetka otworzyła oczy. Otrzepała nos z piasku i wciągnęła nosem świeże powietrze. Przed oczami miała straszny obraz. Odwróciła się. Obok niej stała Alex.
- Co się tak gapisz? - zaśmiała się Violetta.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła trupa! - odpowiedziała niebiesko oka.
- Miałam okropny sen. Chcesz to Ci opowiem. [...]
- Wiesz... Śniło mi się to samo. - odpowiedziała ze zdziwieniem Alex.
- To pewnie przeznaczenie... - odpowiedziała Violetta.
- Mamy umrzeć? - zaśmiała się Alex.
- Nie! Głupku! - odpowiedziała Violetta. - Chodzi, że będziemy przyjaciółkami nawet po śmierci i że przyjaźń jest najważniejsza w życiu! - przytuliła przyjaciółkę.
- Masz rację, kocham Cię. - uśmiechnęła się ciemnowłosa. - Mimo, że jesteś młodsza, nie czuję różnicy wieku...
- Ja też... - odpowiedziała Violetta, patrząc na turkusowe morze. Wszystko jest takie proste, gdy ma się przyjaciół.
~♣~

Proszę ; )  Takie tam na konkurs u Oli i ♥
Dziwne i szczerze, to się poryczałam ;-;  Pomysł DZIWNY, wykonanie DZIWNE, czego wynikiem jest totalna DZIWNOŚĆ One Shot' a ; )
Jutro mam testy... Proszę trzymać kciuki ; p
Jak to publikuję to już jestem po testach... Bo już widzę, że tata wifi wyłączył. No, nic -.-
Metody wychowawcze ;c
Za wszystkich szóstoklasistów trzymam kciuki ;D
I jeśli chodzi o szablon, że nagłówek... To dziękować tinypic'owi za jego rozwalenie -.-
Do następnego ;3
P.S. Ja godzinkę po teście ;]  Nawet trudne nie było, tylko tlosku błędów jest ;-;