wtorek, 28 stycznia 2014

11~ "Telefon"

6 komentarzy= next ;3

Rozdział dedykuję Kamili ;* mojej przyjaciółce <3

W życiu trzeba trzeba widzieć rzeczy zwykłe niezwykłymi.
                                  ~Berry Verdas

T.T <---- włącz i czytaj

*Maxi*


Leje jak scebra. Siedząc na moim obniżonym parapecie kocham rozmyślać. Rozmyślać o wszystkim. Ktoś kto mnie nie zna, pomyślałby że chłopak który rozmyśla w deszczu jest dziwny. Niektórzy twierdzą, że to głupie. Moim zdaniem jest to bardzo przyjemne tak zastanawiać się nad swoim życiem. Choć może nie zawsze jest kolorowe.
Po szybie spływały krople deszczu. Kiedy byłem mały wymyślałem im imiona. Spróbowałem sobie przypomnieć niektóre z nich. Zapamiętałem tylko Natalię. Małą, śliczną kropelkę. Czyli może to przeznaczenie?
Ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłem je. Ujrzałem ciemnowłosą, przemoczoną Natalię.
- Hej, kochanie! Co tu robisz? - spytałem z wielką ciekawością.
- Stęskniłam się. W domu smutno, jeszcze ten deszcz.
- Ja bardzo lubię deszcz. Właśnie wtedy najczęściej rozmyślam. - usiedliśmy na łóżku. - Poczekaj, pójdę po bluzę, koc i coś na ząb. - uśmiechnąłem się serdecznie.
- Dobrze, czekam.


*Natalia*


Czekając na Maxi' ego rozejrzałam się po pokoju. Usiadłam na parapecie. On bardzo często siedzi tutaj gdy pada deszcze. Dla mnie to zbyt nudne. Nic po za spływającymi kroplami nie widać. Szary, rozmyty obraz. Eh. Jest moim wariatem i tyle.
Drzwi otworzyły się. Maxi podał mi bluzę, którą natychmiast ubrałam. Owinął mnie kocem i podał gorącą czekoladę. Znów zaczął patrzeć się w okno.
- Co ty widzisz w tych kroplach?
- Wszystko.
- Ale jak to "wszystko"?
- Widzisz, trzeba umieć znajdywać niezwykłość w zwykłości. - objął mnie ramieniem.
Do wieczora siedzieliśmy patrząc w okno. Co jakiś czas Maxi całował mnie w czoło. Ktoś, gdyby nas zobaczył na pewno uznałby nas za dwójkę wariatów. Z pewnością mogę stwierdzić, że jesteśmy zwykłymi niezwykłymi wariatami.
Wyszłam dopiero po zmroku. Mgła, która unosiła się w powietrzy wraz z białym światłem latarni przyprawiała mnie o dreszcze. Poczułam wibrowanie w kieszeni. Wyjęłam telefon, kciukiem dwa razy przycisnęłam klawisz, tym samym rozłączając się z nią. Zanim zdąrzyłam włożyć telefon, znów poczułam wibracje. Zrezygnowana odebrałam.
Ze strony rozmówcy usłyszałam tylko szlochanie i głośny płacz. Jeszcze raz spojrzałam na wyświetlacz, miałam wątpliwości co do osoby z którą rozmawiałam. Widocznie nie znałam jej od tej strony, bo albo jest tak dobrą aktorką albo to ja się mylę. Stwierdziłam, że muszę dowiedzieć się prawdy.
- Nie udawaj! - usłyszałam jeszcze głośniejszy płacz i oczywistą odpowiedź. - Ty nie płaczesz! Nigdy!
- Taka była różowa blondyna.
- Zaraz ci uwierzę! Dlaczego miałabyś płakać? Dlaczego zadzwoniłaś?
- Potrzebuję cię. Potrzebuję wsparcia.
- Kiedy ja go potrzebowałam, nikt mi go nie okazał. Nie będę już z tobą nigdy rozmawiać. - już miałam nacisnąć przycisk, ale usłyszałam słowa.
- Natalia. Tomas nie żyje.
- Ludmiła...


*******
Wiem, jest za krótki ale już dawno nie było Naxi... ;3  WSZYSTKO pisane w nocy na telefonie [publikuję też ;D]
Troszkę się obniżyliście w komentarzach, ale niedługo to naprawimy ;3 a czym to zobaczycie xd
[Jeśli orzeczytałeś ten dopisek wpisz w komentarzu: "riZi"]
Ah. Taki melancholijny ten rozdział [mamo, mamo! Ja znam to słowo! xd] . Spodziewajcie się przynajmniej jednego w tym tygodniu ;) a może nawet dwóch? Albo trzech?
Pseplasam za błędy, bo mogą jakieś być T.T Kamilo- słowniku, włącz się xd
Jak będę na laptopie to dodam ;D
Zaraz wyjdzie, że dopisek dłuższy niż rozdział xd
Tak, więc: DOBRANOC ;*
P.S. Dziękuję za wyświetlenia i komentarze *-*
P.P.S. Nie mam zielonego pojęcia gdzie w jakim miejscu wstawiłam gif xd

P.P.P.S. Aaaa xd tu się wstawił xd

P.P.P.P.S. dlaczego on jest w przyspieszonym tempie? xd

niedziela, 26 stycznia 2014

10~ "Życie to nie piknik"

Rozdział dedykuję Axi Verdas Tavelli ♥ oraz Oli [Ola a] ♥

5 komentarzy= next ;3


"Życie to nie piknik, nie możesz usiąść spokojnie na trawie i jeść żelków..."
~Berry Verdas



*Violetta*

Obudziłam się w białej sali. Obok mnie siedzieli Camila wraz z Andresem i Francesca, obok niej siedział Marco. Czułam się dziwnie. Z jednej strony wszystko mnie bolało, a z drugiej czułam ulgę. Jak to ulgę? Przecież ostatnie co pamiętam to to, że wszystko mnie bolało, czułam się jakbym miała umrzeć. Za dużo bólu? Popatrzyłam na moją dłoń. Była blada. Ledwo co ją uniosłam, a od razu bezwładnie opadła.

- Co się stało? Dlaczego jestem w szpitalu?!
- Violu, jakby ci to powiedzieć...
- Ale co się stało?! - byłam coraz bardziej zdenerwowana.
- Violetta, ty jesteś... - popatrzyłam na ekran monitora jakieś maszyny, nie to nie może być prawda!
- Ale, nie! Ojciec mnie zabije, a León!
- Violetta, wszystko będzie dobrze. Zawsze będziemy przy tobie. - cała grupka mnie przytuliła.
- Nie poradzę sobie. On mnie zostawi, ojciec zabije!
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze!

Rzuciłam się w ramiona Francesci. Płakałam. Krzyczałam. Oni mnie rozumieli. Tylko czy ojciec to zrozumie? Przecież ja nie chciałam.



*Ludmiła*


Nie mam pomysłu na życie. Tomas nim był. Gdyby tak istniała maszyna, która cofa osobę do przeszłości? Pewnie Ci Szczęśliwcy wykorzystali, by ją do odnalezienia jednorożców. Lecz ja nie jestem szczęśliwa. Ja uratowałabym miłość mojego życia. Ale Argentyna to nie ogród wróżek. Życie to nie piknik. W nim nie możesz usiąść błogo na trawie, delektować się smakiem Coca Coli, jeść żelków. W życiu trzeba być twardym. Ale czy ja taka jestem? Nie. W życiu trzeba brnąć dalej. Ale czy ja to robię? Nie. W życiu trzeba patrzeć na te dobre wspomnienia. Czy ja to robię? Nie.
Wtuliłam się w ciało bruneta.

- Ludmiła...
- Przepraszam. To był impuls.
- Nie. - Federico pocałował mnie. Nie wybaczę sobie tego.



*León*


Mam teraz dużo pracy na torze. Za tydzień przyjeżdża przedstawiciel rajdu DaCross. Podobno chciał zobaczyć jak jeżdżę. Chyba, że to plotki które rozpuściła Lara. Ta suka, to chyba najmniej obraźliwe określenie, doprowadza mnie do szału! Cały czas przechodzi obok mnie, gada „A Diego to a Diego tamto” . Ostatnio ten Jeep rozwalił mi motor. Ekhm, halo?! Ją trzeba zwolnić! W trybie natychmiastowym!
Jest już późno, ubrałem się szybko. Wyszedłem z toru. Szedłem uliczkami mrocznego miasta. Czarne latarnie uliczne dawały białe światło. Długie cienie ławek wyglądały nie naturalnie. Zupełnie jak gdyby ktoś je rozciągnął.
Dawne już nie byłam w parku, a muszę przyznać że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc tu, w Buenos Aires. Sam nie wiem czemu zacząłem się zastanawiać nad sensem życia. Im bardziej pogłębiałem moje myśli, tym bardziej nasuwało się więcej pytań. Nie umiałem znaleźć na nie odpowiedzi. Błądziłem tak myślami dobre pół godziny, aż ktoś mnie zawołał. Obróciłem się. W ciemnościach dostrzegłem kontur postaci. Przymrużyłem oczy, by lepiej widzieć. Podeszliśmy bliżej. Podbiegłem do owej postaci. Zobaczyłem, a raczej usłyszałem że płacze. To była Violetta. Usiedliśmy pod jedną z latarni. Blade światło pozwoliło mi zobaczyć równie bladą brunetkę. Cała się trzęsła. Opadła bez silnie na moje ramię. Kilka łez spłynęło na moją rękę. Chwyciłem ją za dłoń. Zaprowadziłem do mojego domu, kiedy weszliśmy do środka moja mama podała jej koc. Nie wiem skąd wiedziała, że to moja dziewczyna. Kiedy poszedłem z Violettą na górę, słyszałem jak opowiadała ojcu. Te kobiety, one wszystko wiedzą.

- Violku, dlaczego płaczesz? - spytałem podając jej chusteczkę.
- Mam na imię Violetta. Nie twoja sprawa.
- Moja, jesteś moją dziewczyną. Muszę wiedzieć dlaczego jesteś smutna. - zrobiłem maślane oczka.
- León. Jeśli będę gotowa to ci powiem, ale nie dziś. To jeszcze nie ten dzień, godzina, minuta.
- Violetta, coś z tobą nie tak? Wymyślasz jakieś poezje. - zaśmiała się.
- Za dobrze mnie znasz. Może coś obejrzymy?
- Dobrze, może „Powrót do przeszłości” ? Podobno to bardzo straszny horror.
- Jak chcesz się poprzytulać to powiedz. - uśmiechnęła się.

Wybrałem płytę i włożyłem do odtwarzacza. I to miał być straszny film?! Vilu cały czas leżała wtulona we mnie. Kiedy na kierowcę spadły belki z jadącej ciężarówki, Viola pisnęła. Wiedziałem, że udaje. Znam ją za dobrze, po prostu chciała wymusić całusa. Udało jej się i to nie raz.
Po skończonym seansie Vilu wyszła z mojego domu bardzo zadowolona. Stałem w progu drzwi, aż drobna postać zniknęła w otchłani. Wróciłem do pokoju i do późnej nocy myślałem dlaczego brunetka płakała, ktoś ją zranił?




*Marco*


Po tej sytuacji z Violą wziąłem Fran na mały spacer. Najpierw szliśmy uliczkami parku. Wszystko było takie piękne, zupełnie jak w bajce. Ptaki ćwierkały, róże pachniały intensywniej niż zawsze. Usiedliśmy na trawie. Ja zrywałem stokrotki. Ciemnowłosa uplotła śliczny wianek. Zrobiliśmy parę zdjęć. Potem wybraliśmy się nad jezioro, kupiliśmy watę cukrową, zapomniałem ile ta różowa słodycz daje radości. Szliśmy po piasku trzymając się za ręce. Delikatne dłonie Francesci Resto oplatały moje. Patrzyliśmy na te wszystkie beztroskie dzieci. Dla nich życie to jeszcze zabawa. Małe, umorusane w piasku twarzyczki, z wielkim bananem na twarzy, krzyczały, śmiały się.
Późnym popołudniem poszliśmy na łąkę. Koc, który mieliśmy ze sobą, rozłożyliśmy pod drzewem. Motyle latały wokół nas. Był pięknie, bajecznie, kolorowo. Chwile, które dziś przeżyłem, były piękne. Najważniejsze jest, że spędziłem je z Francescą. Osobą, którą kocham.

******

Prawie 2 strony w Wordzie, pisałam około 5 godzin -.-  Ktoś podaruje wenę?
22 komentarze pod ostatnim rozdziałem [plus moje] i ponad 4000 wyświetleń! WOW! *-*
Nie spodziewałam się. Jeszcze dwa zamówienia na szablon <3 
Rozdział wyszedł taki sb. Na koniec wrzuciłam Marcescę, żeby nie było samej Leonetty ♥
Tak, więc patrzcie na ten wykres:

*-* jak ślicznie ☻
Ze specjalną dedykacją dla dwóch ważnych osób ♥ jest ich więcej, zapewniam ;3

Swoim komentowaniem daliście mi mocnego kopa  cztery litery ;3
Oby tak dalej, teraz widzę że ktoś to czyta ;P

Rozdział pewnie w piątek lub jak znajdę jakiś wolny dzień, co przy moim grafiku raczej nie możliwe :/ Jest możliwość, że bd w niedziele :c


Tak, więc jeszcze raz dziękuję komentatorom <3 Jeśli bd miała czas to przeczytam wasze rozdziały, ale nic nie obiecuję ♥

Tak, tak. Początki Fedemiły ☻specjalne dla Ludmiły Pasquerelli ^.^  [tak, ty] ;*

Nie ma to jak super horror pani od techniki xd  Ślę pozdrowionka dla pani Tereski xddddddd

Tak, piękny cytacik xd Ale mam jeszcze pomysł na 2 xd Rozjebią system xd ;****
Sama nie wiem z czego to przychodzi? Chyba z życia, no ale xd


No to Dobranoc ;********

Feliz Cumpleaños Axi!

Dzisiaj Axi Verdas Tavelli kończy swoje 14 urodzinki ^^.

Tak, więc:
Nie zerkaj za siebie,
Idź śmiało przez życie,
Podkochuj się skrycie,
Kontroluj swe żądze,
Zarabiaj pieniądze,
Lekceważ pętaków,
Unikaj cwaniaków,
Przepisów przestrzegaj,
Na sobie polegaj,
Lecz przede wszystkim
Pokaż im wszystkim!
Niech każdy doceni twoją zajebistość!

Koffam Cie ♥♥♥

Troszkę późno, ale zawsze ;*******

Berry <3

niedziela, 19 stycznia 2014

9~ "Czarno na czarnym"

3 komentarze= next [Berry Verdas podbija stawkę]

"Wszystko ma jakiś sens, bo nic nie dzieje się przypadkiem."
~Berry Verdas

*León*

Wczoraj była u mnie Violetta. Świetnie się bawiliśmy. Do Jorge przyszła jego dziewczyna- Lena. Jest prawie tak wkurzająca jak on. Już wiadomo dlaczego są razem...

Vilu miała zostać na noc, ale musiała pomóc Fran z przeprowadzką. Prosiłem, żeby jeszcze przyjechała. Angie nie miała nic przeciwko, ale Viola mówiła że źle się czuje, szkoda. Do końca dnia musiałem znosić te małe bachory. Oni są straszni! Ojciec się wkurzył, bo usłyszał jak przy nich przeklinam. No w końcu co miałem zrobić?
Do późnej nocy pisałem z moją najcudowniejszą dziewczyną, wyżaliłem jej się. Opowiedziałem jacy Jorge i Lena są straszni. Ona tylko się ze mnie śmiała, pisała też że nadal źle się czuje. Miejmy nadzieje, że nie będzie chora.
Właśnie idę do Studia, a obok mnie najlepsza osoba jaką świat dał mi poznać- Violetta. Cały czas narzeka, że okropnie się czuje i boli ją brzuch, eh.

- Poproś Angie, żeby wypisała ci zwolnienie z lekcji tańca.
- León, nie wiem...
- Mówię ci, jeśli aż tak się źle czujesz.
- Masz rację. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Cześć! - przybiegł ten debil Diego.
- Ej, mówiłem ci już jak fajnie jest w trumnie?
- Leóś, na razie nic nie robi.
- Spoko, przecież chciałem się tylko przywitać.
- Już to zrobiłeś, a teraz zmykaj do tej swojej Larusi. - Diego odbiegł.
- Kochanie, dlaczego on ciebie tak wkurza?
- Hmmm... No nie wiem? Bo to skończony dupek?! - cały się gotowałem.
- Weź już się uspokój, o zobacz Fran i Marco! - podbiegliśmy do przyjaciół.


*Francesca*

Dom, w którym mieszkam wraz z Marco jest cudowny! Wszystko takie piękne! Najbardziej podoba mi się nasza sypialnia, śpimy w jednym łóżku. Jest takie wygodne. Jednym słowem mój nowy dom jest wspaniały!

- Fran, opowiadaj jak w nowym domu! - poprosiła Viola.
- Zaraz, zaraz. Fran, gdzie ty się przeprowadziłaś? - spytał jak zawsze nie poinformowany León.
- Do Marco! To znaczy jego rodzice kupili dom, w którym my mieszkamy!
- Już rozumiem, no to opowiadaj.- najdokładniej opisałam każdy szczegół.

W Studiu...

- Viola, coś słabo wyglądasz. Wszystko dobrze? - spytała Angie.
- Właśnie, możesz mi napisać zwolnienie z lekcji tańca?
- No dobrze. Jeśli będziesz się bardzo źle czuła to od razu mów.


*Violetta*

Strasznie boli mnie głowa i brzuch. Cała się trzęsę. Chyba mam gorączkę. Raczej nic mi nie zaszkodziło... Przecież u Leósia nic nie jadłam, chyba że to może być to... Nie, napewno nie...
- Vilu, chodź tu. - poprosił León, po czym przyłożył rękę do mojego rozpalonego czoła. - Ty masz gorączkę, najlepiej będzie jeśli pójdziesz do domu. Przyjdę po lekcjach, no idź już.
- Nie, ja nigdzie nie idę. Zaraz mi przejdzie. - skrzywiłam się, brzuch strasznie mnie bolał.
- Ale ty jesteś uparta. Proszę idź do domu, martwię się...
- León! Nigdzie nie idę! To znaczy teraz idę do Resto, a potem na lekcje!
- Violu, może faktycznie będzie lepiej... - wtrąciła się Angie i reszta przyjaciół.
- Wiem co będzie dla mnie najlepsze! - odeszłam obrażona. Co oni sobie wyobrażają?

Otworzyłam drzwi do Resto. Pachniało Włochami- pizzą i spaghetti. Podeszłam do lady, zamówiłam jedzenie i usiadłam przy stoliku numer 15. Po 10 minutach czekania kelnerka przyniosła danie. Na serwetce ułożyła sztućce. Odchodząc spojrzała na mnie. To chłodne spojrzenie przyprawiało mnie o dreszcze. Uniosłam aluminiowy przedmiot. Pogrzebałam w sałacie, nadziałam oliwkę i ser fetę. Czy, aby na pewno zamówiłam to danie? Coś dzisiaj nie mogę się skupić. Zjadłam zielone "rośliny", nadal byłam głodna. Spojrzałam na miętowy zegarek. Zaraz skończy się lekcja, trzeba wracać. Ruszyłam do drzwi, nacisnęłam na klamkę. Cały czas źle się czułam, ale nie mogłam tego okazywać. León i tak już się martwi.

***

Słodki brunet szedł korytarzem. Przytulił mnie i spytał jak się czuję. Powiedziałam, że dobrze. Nienawidzę okłamywać Leóna! Oznajmił mi, że wychodzi na tor, ma jakieś bardzo ważne treningi. Pożegnaliśmy się po czym każde z nas ruszyło w swoją stronę.
Francesca cały czas pytała czy bardzo źle się czuję. Camila co chwilę dotykała mojego rozpalonego czoła. Akurat była długa przerwa, która trwa pół godziny.
Przez 15 minut zdążyłam pokłócić się osiem razy. Chyba pobiłam rekord Guinnessa.
Fran poszła po picie, a Cam do Andresa. Ja skręciłam w stronę szafek. Ból głowy i brzucha oraz gorączka strasznie mi dokuczały. Jak na złość robiło mi się słabo. Co chwila obraz rozmazywał się, pojawiały się czarne plamy. Oparłam się o ścianę. Z cichym pojękiwaniem zjechałam po niej. Osunęłam się niczym kropelka wody po szybie. Czułam się okropnie. Moje ręce dygotały, oddech był nie równy. Oparłam się jeszcze mocniej o ścianę, jak gdyby miało to w czymś pomóc. Z oczu spływały łzy, które nie wiadomo z jakiego powodu pojawiły się na moich bladych policzkach. Słone krople piekły i parzyły niemiłosiernie moją twarz. Dostrzegłam Francescę i Camilę.

Tu byla FrancescaZbladły na mój widok.

- Boże Święty! Violu, jak ty wyglądasz? - krzyknęły.
- Zróbcie ze mną co chcecie, tylko nie mówcie Leónowi. - chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale moje suche usta odmówiły posłuszeństwa.
Bezwładne powieki opadły, ciało stało się bezwładne. Poczułam tylko jak ktoś mnie łapie.


*Ludmiła*

Jestem nikim. Już dla nikogo nie jestem ważna. Jedyną osobą, która mnie kochała był on. Tomas. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak go potrzebuję. Czasami poniżałam go, ale taka jestem. Wredna, chciwa, chamska. Popełnił samobójstwo, myślał, że już go nie kocham. Mylił się. W jego pokoju znalazłam list, który o tym świadczył. Pisał, że mnie kocha, że ta sytuacja może wyjść na dobre. Na dobre?!

Walnęłam głową o ścianę, usłyszałam pusty odgłos. Tak pusty jak moje serce! Już nikt mnie nie pokocha! Życie to jeden wielki koszmar. Czarny scenariusz się spełnia.
Wyjęłam z szafy album. Przeglądałam nasz zdjęcia. Krzyczałam, płakałam, waliłam pięściami o ścianę. Jednak ból nie polepszył sprawy. Popatrzyłam przez okno. Natalia, niegdyś moja jedyna przyjaciółka, dziś osoba która nie chce mnie znać, szła z Maxi' m. Dlaczego ona ma takie piękne życie? Ah, no tak zapomniałam. Zło powraca ze zdwojoną siłą. Gdybym wiedziała, że to się tak skończy... No właśnie, gdybym wiedziała. Wtedy na pewno nie pokłóciłabym się z Tomas' em przed jego śmiercią.
Wstałam z podłogi i powlokłam swoje ciało do szafy. Wyjęłam czarne ubrania. Te zamierzam nosić do końca życia. Nic nie zjadłam, bo po co?
Szłam z głową spuszczoną na dół. Tylko czasami podnosiłam wzrok, by spojrzeć na tych wszystkich szczęśliwych ludzi. Weszłam do Studia. Przeszłam obok Marco i Andres' a. Biegli w jakimś kierunku. Wyjęłam książki z szafki. Szłam korytarzem, po drodze wpadłam na bruneta.

- Lu, dlaczego płaczesz? - spytał.
- Tomas nie żyje. - odpowiedziałam, po czym bezwładnie opadłam na podłogę opierając się o ścianę. On zrobił to samo.


******
Przepraszam, że taki krótki, ale musiałam wstawić dzisiaj. W innym wypadku byłby pewnie za tydzień -,-
Nie miałam czasu, bo robię szablon dla KOGOŚ ^^. Ale wy się nie dowiecie xd chyba, że się przyzna ;d A ty Kamilciu cicho siedź! xd
Co się stało Violi? To w nexcie ;D
Pierwsza połowa jest beznadziejna -,- druga trochę lepsza, ale...
Mam tymczasowy brak weny, ale to przez panią od polskiego. Kazała mi napisać pracę klasową, a tym było opowiadanie -,- co prawda dostałam dwie szóstki, ale wiecie kogo obwiniać za marnowanie weny xd
I tak jakoś się stało, że Tomas się zabił. No, niech wam będzie- to ja to zrobiłam, ale mam powody xd
A na kogo wpadła Lu? No, nie wiem xd Pewnie się domyślacie, ale ja jestem wredna i będę was trzymać w niepewności ;D
Dziękuję za te 2 głosy w ankiecie ^^. Bo jeśli się nie mylę jest od wczoraj ;p
Tylko nie wiem gdzie mam ustawić, żeby nie był taki ciemny fiolet -,- wszędzie grzebałam, tylko nie w CSS' sie, bo nie chcę rozwalić całego szablonu xd Tak samo jest w komentarzach, nic nie widać ;c
Jezu zaraz wyjdzie, że dopisek dłuższy niż rozdział xd
Tak, kolejny cytat xd Ale mam już chętnych do kupienia książki xd
Do następnego ;****

niedziela, 12 stycznia 2014

8~ "Drzwi do nowego życia..."

2 komentarze= next [ja aż tak dużo nie wymagam, no ludzie -,- dla mało inteligentnych moja odpowiedź się nie liczy...]

"Związek jest jak szklanka- bez dobrej podpory rozsypie się na pierdyliard kawałeczków..."
~Berry Verdas



*Francesca*


Nie mogę zasnąć. Przewracam się z boku na bok. Zamykam oczy, ale te same się otwierają.
Zalogowałam się na Skype. Viola i Cami dostępne. Dodałam je do wspólnej rozmowy wideo.
- Hej. - przywitała się Violka. My z Cami również zrobiłyśmy to samo.
- Cami? Co ty tam chowasz? - zauważyłam małą, ruszającą się górkę.
- Wyskakuj! - zawołała do tego czegoś. Ku zdziwieniu moim i Violi ukazał się Andres.
- Ale o co chodzi? - spytałyśmy równo z brunetką.
- Andres, może ty coś powiesz? - zwariowany brunet opowiedział nam wszystko. Pogratulowałyśmy im. Słodko razem wyglądają.
- O patrzcie! León i Marco są aktywni! - zawołała Viola, po czym dołączyła ich do konwersacji. Chłopacy, gdy zobaczyli Camilę i Andresa zaniemówili. Rozmawialiśmy do wczesnego rana. Wymyśliliśmy połączenie imion dla naszych przyjaciół. Będzie na nich mówić Cares albo Ami. Musimy się zdecydować. W porę zorientowaliśmy się, że za 3 godziny trzeba iść do Studia!
Spałam tylko półtorej godziny, bo lekcje były na ósmą. Wstałam o 6.30 . Szybko zbiegłam do łazienki. Później wybrałam czerwoną sukienkę w białe groszki, a na głowę założyłam pasującą opaskę. Po długim namyśle ubrałam czarne balerinki. Dobrałam skórzaną torebkę. Wychodząc z domu wzięłam do ręki jabłko. Marco już na mnie czekał. Dał mi całusa w policzek i ruszyliśmy w drogę.
Dziś pierwszą lekcją jest taniec. Ma nas uczyć nowa nauczycielka, podobno jest bardzo wymagająca.
Weszliśmy do Studia, przywitaliśmy się z przyjaciółmi. Całą grupą ruszyliśmy na zajęcia.


*Angie*

Nie mogę w to uwierzyć! Pablo i ja jesteśmy razem! Okazało się, że ta kolacja była bardzo romantyczna. W sam raz na pierwszą randkę. Wróciłam późno, bo o 24- tej. Jestem zmęczona, ale szczęśliwa.  Rano przyjechał po mnie i podwiózł do Studia. Dziś powitamy nową nauczycielkę tańca oraz nowego ucznia i uczennicę. Weszliśmy do sali.
- Dzień dobry! - przywitaliśmy się. - Słuchajcie. W ostatniej chwili okazało się, że nowa nauczycielka, Jackie, wyjechała. Ale i tak dołączą do nas dwie osoby. Bardzo utalentowana dziewczyna i chłopak. Oto Lara i Diego.


*León*
 

Kurde, to jest on. Diego jest tym typkiem, który podniósł klucze Vilu. Niby nic wielkiego, ale widziałem jak się na nią gapił. Teraz jeszcze będzie chodzić do Studia. Jeszcze spieprzy mój związek. Zawsze się taki z choinki urwie. Znam go tylko pare minut, a już mam go po dziurki w nosie.
- Hej Mała. - powiedział ten popapraniec do Violetty.
- Ekhm. Odczep się od mojej dziewczyny.
- León, proszę... - powiedziała Viola.
- Kochanie, idź ja się nim zajmę. - pocałowałem ją, a ona szybko oddaliła się do swoich przyjaciółek. - Słuchaj, jeśli chcesz żeby twoja buźka miała jakiś kształt, to odczep się od Violetty.
- Więc ma na imię Violetta. Cudownie.
- Cudownie to ci zaraz będzie w szpitalu. - uśmiechnąłem się sarkastycznie.
- Ej, spokojnie. Ja i tak mam dziewczynę. Co nie Lara?
- Ty, Lara. Ja ciebie skądś znam. Jeździsz może na motorze?
- Może by tak cześć, co?
- Hej. - uścisnęła moją dłoń tak mocno, że prawie zemdlałem.
- Jeżdżę, ale nie zawodowo. Generalnie pracuję jako mechanik. Chyba naprawiałam twój motor.
- Wracając do Diego. Trzymaj się z daleka od Violetty. Jak nie, gorzko tego pożałujesz.

- Co tam? - objąłem ramię Vilu.
- Rozmawiamy właśnie o Jackie. Co z Diego?
- Z nim? Trochę go postraszyłem.
- Co jeśli on nas rozdzieli?
- Violuś, ufam ci. Nie bój się. - zadzwonił dzwonek na koniec lekcji, jeszcze tylko 4 godziny i do domu.


*Lara*

Cholernie podoba mi się León, ale jestem z Diego. To jego kocham. Zarywał do Violetty. Potem mnie przeprosił, ale to nie było miłe. Czy mnie coś zabolało? Wow, ja chyba mam uczucia.
Po zajęciach w Studio idę na tor. Kocham to miejsce. Jestem inna niż wszystkie dziewczyny. Interesuję się samochodami, motorami i wszystkimi maszynami. Kocham wszystko co związane z muzyką. Od małego bawiłam się samochodami, zamiast lalkami. Znam wszystkie marki.
Diego znam od paru lat, ale razem  jesteśmy od niedawna. Nie przeszkadza mu to, że jeżdżę. Kocha mnie taką jaką jestem. Właśnie razem idziemy na tor, chce zobaczyć jak jeżdżę.
Przebrałam się w kombinezon. Założyłam kask. Sprawdziłam czy wszystko sprawnie działa. Ruszyłam. Kiedy skończyłam zaczął mi bić brawa. Uśmiechnęłam się serdecznie. Było już trochę późno, więc ruszyliśmy do mojego mieszkania. Diego jest moim sąsiadem. Zmęczona opadłam na łóżko. Po krótkiej chwili zasnęłam...


*Marco*

- León? Widziałeś jak ten nowy patrzył się na Violettę?
- Widziałem. - wysyczał przez zęby.
- Zrób coś. Jeszcze was rozdzieli.
- Marco, nie gadaj głupot! Ufam Violetcie, kocham ją nad życie.
- Jej możesz ufać, ale Diego to ja bym nie ufał.
- Marco? Widziałeś gdzieś Fran? Idź lepiej z nią pogadać.
- Dobra,ale pamiętaj. Ja ci tylko mówie prawdę.
- No, idź już.
Poszedłem do mojej dziewczyny. Zaprosiłam ją  do siebie. Wyszliśmy ze Studia, skierowaliśmy się do mojego domu. Opowiadała mi o Federico. Wyznała, że bardzo tęskni za swoim bratem i rodzicami. W tym momencie zadzwonił jej telefon. Odebrała. Oznajmiła, że rodzice właśnie przyjechali z jej bratem do domu i że koniecznie muszę ich poznać. Nie musiała mnie długo namawiać.
Szybko dotarliśmy na miejsce. Po raz pierwszy zobaczyłem rodziców Fran. Jest bardzo podobna do swojej matki- Lizz, a Federico do ojca-Roberto. Rodzice mojej dziewczyny są Włochami, mówią mieszaniną włoskiego i hiszpańskiego. Bardzo dobrze ich rozumiem, bo umiem te dwa języki. Z Federico znam się z widzenia. Jest wielką gwiazdą. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, opowiadał jak było we Włoszech, o koncertach. Mówił też, że bardzo stęsknił się za Buenos Aires.

- Francesca, wiemy że zniesiesz to bardzo ciężko. Nie chcemy ci tego robić, ale musimy. Jutro wyjeżdżamy.
- Ale gdzie?
- Do Włoch, przeprowadzamy się do Mediolanu. Przykro nam.
- Przykro wam, tak?! Mam zostawić przyjaciół, chłopaka, Studio i całe moje życie?
- Nie mamy na to wpływu.
- Jak to nie macie?! Przecież to wasza decyzja! - krzyczała ze łzami w oczach.
- Razem z ojcem dostaliśmy bardzo ważną ofertę pracy. Nie martw się wrócimy za 5 lat.
- Mam się nie martwić?! Za 5 lat nikt nie będzie pamiętał Francesci Resto! - pobiegła na górę.



*Francesca*

- Fran, otwórz proszę! - słyszałam głośne pukanie, potem zgrzyt zamka. W drzwiach stanął Marco, zamknął je natychmiast.
Ja szybko schowałam rekę w stertę chusteczek. - Francesca, pokaż nadgarstek... - powoli wyciągnęłam dłoń.
- Marco...
- Fran, dlaczego mi to robisz? - spojżał na chusteczki czerwone od krwi.
- Marco...
- Dlaczego się tniesz? Nic przez to nie osiągniesz.
- Masz rację... Ale ja nie potrafię wyjechać z kraju... Nie umiem zostawić WSZYSTKIEGO co jest dla mnie ważne. - nie wytrzymałam i zalałam się łzami. Zaprowadził mnie do łazienki, obmył dłoń i zabandażował.
- Nie musisz... Nie mówiłem ci, ale rodzice kupili mi dom. Jeśli chcesz możemy razem zamieszkać. - uśmiechnął się i starł łzę z mojego policzka.
- Pewnie. - próbowałam odwzajemnić uśmiech, ale byłam zbyt słaba. W tym momencie wszedł Federico. Bez słowa mnie przytulił. On też nie chciał wyjeżdżać.
- Fran, chyba kupię sobie mieszkanie. Zostanę tutaj, nie chcesz ze mną zamieszkać?
- Nie dzięki, Fede. Zamieszkam u Marco. - uśmiechnęłam się promiennie.
- Dobra, jak chcesz to wpadaj.
Poszłam do pokoju. Marco pomógł mi w pakowaniu. Zmieściliśmy się w pięć walizek, które były dość duże. Zostały jeszcze buty, po które przyjedziemy wieczorem.
Zadzwoniliśmy do Violi, spytaliśmy się czy Angie nie podwiezie nas samochodem. Nasza nauczycielka razem z Violettą były pod moim byłym domem w pięć minut. Spakowaliśmy walizki do samochodu. Opowiedziałam Vilu gdzie jadę i dlaczego. Pocieszała mnie, że wszysto będzie dobrze. Dotarliśmy pod wielki biały dom, w nie których miejscach widniał także biały kamień i brązowe drewno. Proste kształty sprawiały, że wyglądał bardzo nowocześnie.
- Dziękuję. - tylko to byłam z siebie wydusić.
Zaniosłam walizki do salonu. Był dość duży. Na środku pokoju znajdowała się kanapa, bardzo wygodna. Obok niej fotele do kompletu. Na przeciwko sofy stał telewizor. Kątem oka dostrzegłam kuchnię, a Marco powiedział mi że sypialnia i łazienka są na górze.
Wraz z Angie wróciliśmy samochodem. Buty spakowałam do walizki. Zamknęłam drzwi należące do mojego pokoju. Zrobiłam to ostatni raz. Zeszłam po schodach. Ostatni raz dotknęłam wyślizganej już poręczy. Ostatni raz przeszłam przez salon. Obróciłam się tak, aby zobaczyć ten dom z którym byłam tak bardzo związana. Z moich oczu ciurkiem poleciały łzy. Stałam. Myślałam, że z innego powodu opuszczę dom. Na stole kuchennym położyłam kartkę, był to list do rodziców. Generalnie z wyrzutami, ale i tak dziękuję im za wszystko. Ostatni raz zamknęłam drzwi wyjściowe. Dla mnie to drzwi do nowego życia... Ruszyliśmy. To właśnie w tym budynku pozostaną wspomnienia...

~~~~~~~~~~~~
Hue, hue ;3 Myśleliście, że rozdzielę Marcesce? Tą przeprowadzkę miałam zrobić w nastepnym rozdziale, ale by zupełnie nie pasowało ;p
Diego [żyg] i Lara [żyg] wkraczają do akcji xd Tak, jestem wredna xd
Rozdział 9. już się piszę, a w nim dużo akcji, hehe x3 bójcie się xd
Pół napisałam wcześniej, a drugą połówkę właśnie piszę. Jestem po urodzinach Kamilki, więc wiecie... xd
I komentować, bo wiecie- zastanawiam się czy nie porzucić bloga... ;___;
Na YouTube' ie mogę zarobić... Ale mam nową czytelniczkę ;**** ---->KLIK<----
K***a foch na bloggera -,- nawet zdjęcia z Marco i Fede nie mogę w dobrym miejscu wstawić, foch forever -,-
I wiem, że rozdział jest krótki i miałam dodać go wcześniej, ale czekałam na komentarz! I tak nie było, ale wstawiam -,-
Chyba pobiłam kolejny rekord, napisałam najwięcej tego "-,-"  w jednym poście... xd
Hahah, pierdyliard xd Kamilka wie o co chodzi xd
Tak, tak. Mam własną księgę cytatów ^^. xd To znaczy muszę ją napisać xd

Berry ;****


poniedziałek, 6 stycznia 2014

7~ "On i Ona..."

2 komentarze= next ;*

"Najlepsza miłość to ta, która rodzi się z rozpaczy..."
                                                                              ~Berry Verdas

*Violetta*

 
Jakiś nieznajomy chłopak podał mi klucze. León oczywiście patrzył się na niego krzywo.
Nie wiem jak powiedzieć tacie, że chodzę z Leónem. Od czego zacznę? Weszliśmy do środka.
- Cześć Angie! - przywitaliśmy się.
- Hej, León wejdź. - odpowiedziała Angie jak zawsze z uśmiechem.
- Jest może tata? - spytałam.
- Ah, właśnie. Miałam przekazać tobie, że wyjechał i wróci za tydzień.
- Wyjechał i nic mi nie powiedział?
- Wiesz,Violu. To wyszło nagle. Jakieś służbowe sprawy. - usiedliśmy do stołu, Olga, nasza gosposia rozłożyła śnieżno- biały obrós. Postawiła filiżanki, do których nalała kawy.
- Pan też sobie życzy? - spytała Leóna.
- Tak. - słodko się uśmiechnął. Później poszliśmy na górę do mojego pokoju.

*León*
 

Jak ja dawno nie byłem u Vilu. To przez jej tatę, w sumie dobrze że wyjechał. Niezbyt za nim przepadam.
Razem z moją dziewczyną, usiedliśmy na łóżku. Poszła po ciasteczka, a ja tym czasem zacząłem przeglądać album ze zdjęciami Violi. Widziałem jej mamę. Są takie podobne! Tak śliczne, biedny German. Wypadek i śmierć żony dla niego, to tak jak gdyby zabrakło Violetty.
Tfu! Odpukać w nie malowane drewno!
- Leóś, dlaczego pukasz w biurko? - spytała brunetka.
- Ah, no ten... Sprawdzam czy nie ma korników... - zaśmiała się.
- Widzę, że oglądasz stare zdjęcia. - przekartkowała strony, poczym wskazała na jedno.
- Ta brunetka to ty, a ta dziewczyna w ciemnych włosach to...
- No, zgaduj!
- Ekhm, chciałem zauważyć, że nie znam twoich starych przyjaciół.
- Ale tą osobę akurat znasz... Zdjęcie zostało zrobione nie daleko parku.
- Nie wiem! Chociaż czekaj... - przyjżałem się dokładniej - Ona mi wygląda... Skądś znam tą twarz... Już wiem! To jest Francesca!
- Zgadłeś, a patrz. - wskazała na bruneta.
- Jeszcze mi powiedz, że ten mały gnojek to ja. - zażartowałem.
- Skąd wiedziałeś?
- Czyli, że my się kiedyś przyjaźniliśmy?
- Na to wygląda... Wtedy nawet nie myślałam, że kiedykolwiek będziemy razem.
- Ja też. - uśmiechnąłem się, a ona dała mi buziaka.

*Angie*
 

Czy ja dobrze słyszałam? León i Violetta są razem? To pewnie, dlatego przyszli. Zapukałam do pokoju, a oni odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- León, chodź na chwilkę. - poprosiłam - Muszę ci wyjaśnić pare spraw związanych z twoim zadaniem domowym.
- Ciociu, a nie możesz powiedzieć mu tego tutaj? - spytała Violetta.
- Nie mogę, León chodź. - wstał i wyszedł za drzwi, które zamnknełam.
- Powiedz mi tylko jedną rzecz, bo Viola mi się nie przyzna.
- Tylko o co chodzi?
- Od kiedy jesteście razem?
- Zaraz, zaraz. Skąd ma pani pewność, że coś nas łączy?
- Po pierwsze dla ciebie Angie, po drugie myślisz że jak się przechodzi koło drzwi to nic nie słychać? - zaśmiałam się.
- Tylko proszę nie mówić panu Germanowi...
- Dobra, ale nadal oczekuję odpowiedzi.
- Jesteśmy razem prawie dwa miesiące. - uśmiechnął się.
- I nic mi Violetta nie powiedziała?
- Widocznie...
- Idź do Violi. - zamknęłam za nim drzwi, niech mają spokój.
Weszłam na dół, usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pokazał się napis "Pablo" . Od dawna coś do niego czuję, ale on chyba nie odwzajemnia tego uczucia...
Odebrałam. Rozmawialiśmy bardzo długo, na koniec spytał czy nie chcę z nim wyjść wieczorem! Nie, Angie. Nie rób sobie nadzei, ale spróbować zawsze można. Umówiliśmy się na 18. , ani za późno ani za wcześnie. Wybrałam kreację na dziś wieczór. Założyłam zwiewną, turkusową sukienkę oraz błękitne, zamszowe buty na koturnie. Wzięłam małą torebkę, którą przeżuciłam przez ramię. Spakowałam chusteczki, portfel, telefon oraz klucze. Otwierając drzwi wyjściowe, krzyknęłam tylko że nie wiem o której wrócę. Pablo podjechał pod dom Castillo czarnym BMW. Był ubrany elegancko. Po drodze do restauracji bardzo dużo rozmawialiśmy, generalnie o Studiu, ale także o rodzinie. Zamówiliśmy sałtkę po grecku oraz pizzę...

*Camila*
 

Dlaczego? Dlaczego odmówiłam Francesce pójścia na imprezę do niej? Okłamałam ją! Tak naprawdę nie jestem chora. Powinnam się trochę rozerwać. Teraz leżę i wypłakuję w poduszkę miliony łez, to tak boli! Ukrywałam przed wszystkimi, że jestem z Broduey' em. Podoba mi się Maxi, DJ i Andres. Każdy ma w sobie to coś. Dlaczego tylko ja mam takie problemy? Broduey mnie zdradził z tą Sandrą. Widziałam ich jak się całowali. Dlaczego chwile, których nie chcemy zapamiętać, tkwią nam w głowie? Jeśli go nie kochałam to dlaczego płaczę? Otóż nie płaczę z tęsknoty za Broduey' em. Płaczę, bo wiem że nikomu nie jestem potrzebna. Moje życie nie ma sensu. Otarłam łzy z podpuchniętych oczu. Słone krople wyryły widoczne ślady na moich policzkach. Podobają mi się trzej chłopacy, ale tylko jednego kocham. Tego, który zawsze rozbawia mnie do łez. Muszę się z nim spotkać.


*Andres*

Siedziałem samotny na werandzie. León jak na złość nie odbierał telefonu. Musiałem mu się zwierzyć. Właśnie miałem wybrać numer po raz dziesiąty, ale zobaczyłem coś dziwnego...
Wyświetlił się numer, a nad nim imię. Imię, które śni mi się po nocach. Odebrałem...
Nie mogę w to uwierzyć! Moje marzenie spełniło się! Za 15 minut mam być w domu u Cami. To ona tak mi się podoba. Dziewczyna ze snów. Jej imie słyszę tryliard razy w mojej głowie. To dla niej bije moje serce. Jest jedno "ale" . Co jeśli ona tego nie czuje?
Zapukałem do drzwi dziewczyny. Natychmiast otworzyła. Uśmiechała się, ale widać było że nie dawno płakała.
- Proszę, wejdź. - poszliśmy do jej pokoju. - Słuchaj, chciałam z tobą porozmawiać.
- Cami, ale najpierw powiedz mi dlaczego płakałaś?
- Skąd to wiesz?
- Ja wiem wszystko. - uśmiechnąłem się promiennie. Dziewczyna o rudo- kasztanowatych włosach opowiedziała mi każdy szczegół. W pewnym momencie przybliżyliśmy się. Zmniejszyłem dystans między nami. Dotknąłem jej ust. Moją pustkę w sercu zapełniła Ona. Trochę szalona dziewczyna, zupełnie tak jak ja.


~~~~~~~~~~~~~~~~
Pobiłam rekord świata- napisałam najkrótszy rozdział xd. Jakoś nie miałam na niego pomysłu. Następny jest dłuższym, a w kolejnych będzie dużo akcji ;D
Napisałam już trochę do przodu, więc rozdziały w najbliższym czasie będą pojawiały się częściej ;)
Tak, długo na niego czekaliście, ale kompletnie nie miałam ani weny, ani czasu.

I jak na razie jest Cares [ja tak na nich mówię xd] , ale potem wszystko będzie inaczej...
W ogóle myślałam, że to jest mój pomysł, a dzwonie do kamilki [ta, z małej litery, bo wielkością nie grzeszy xddddddd] a ona mówi, że już to widziała -,- Super, c'n?

Jeśli ładnie skomentujecie to next będzie jutro ;3

Berry ;***

sobota, 4 stycznia 2014

OS~ "Lawina Radości..."

Komentować, komentować to pojawi się więcej OS ;*

*Violetta*

Przepełnia mnie radość. To piękne uczucie wypełnia moje ciało odkąd jestem z Nim. Może czasami nie wszystko szło po naszej myśli, ale teraz jesteśmy razem. Na wieki. Dziś pamiętam tylko te wspaniałe chwile... Wszystkie złe wydarzenia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wymazał On. Ten, który tak bardzo mnie kocha, wspiera. Wiem, że nic nas nie rozłączy.

Siedzę koło Niego. Myślę. Myślę o tym co stało się pięć dni temu. Ten dzień odmienił moje życie. Patrzę na moją obrączkę. Na naszą prośbę z wierzchu wygrawerowano napis "León + Violetta" , zaś od spodu "Leonetta" . Połączenie naszych imion- według Nas brzmi cudownie. Od pięciu dni złoty pierścień widnieje na moim palcu. Od pięciu dni nie nazywam się już "Violetta Castillo" tylko "Verdas" . Nareszcie.

- Co się tak gapisz na tą obrączkę? Coś nie tak? - spytał brunet.
- Wszystko tak. - odpowiedziałam, a on tylko mnie przytulił.
- Wiesz co?
- Słucham.
- Myślę o Nas.
- A ja myślę o Tobie... To znaczy bardziej o naszym dziecku...
- Leóś, kochanie. Ja nie jestem w ciąży...
- Ale kiedyś będziesz. - uśmiechnął się. Zadzwonił telefon. - Nie odbieraj, proszę.
- León, muszę. To Camila.

V: Co sie stało Cami?
C: Viola! Gdzie ty jesteś? Piętnaście minut temu miałaś podjechać z Leónem pod mój dom!
V: Co?! Dlaczego?!
C: Mamy jechać do Ludmi pomóc w wybieraniu sukni ślubnej! To już jutro!
V: Bosz... Kompletnie o tym zapomniałam... Zaraz będziemy. Pa!

- León! Ubieraj się wychodzimy!
- Co?! Ale gdzie?! Ja nie chcę!
- Nie zachowuj się jak małe dziecko! Jedziemy pod dom Camili. O ile pamiętam miałeś jechać po Fede razem z Maxi' m...
- Kurde... Zapomniałem! Już lecę! - szybko pobiegł do sypialni, po chwili był już ubrany.

Weszłam do łazienki. Zrobiłam lekki makijaż, ubrałam delikatną sukienkę w róże. Włosy rozpuściłam. Wybiegając z pokoju zabrałam ze sobą małą skórzaną torebkę. Wsiedliśmy do samochodu. León powiedział tylko, że bardzo ładnie wyglądam- standard kiedy tylko coś ubiorę.

*León*

Zostały tylko dwa dni do ślubu naszych przyjaciół. Oni pomagali Nam, teraz my im pomożemy. Vilu podwiozłem pod dom Camili i Maxi' ego. Musieliśmy chwilę poczekać na Federico. Przyjechał razem z Lu, pozostawił w towarzystwie dziewczyn i wsiadł do samochodu.

- To gdzie najpierw jedziemy? - spytałem.
- Po garnitur! - rozkazali. Fede podał adres i ruszyliśmy.

Zanim dotarliśmy na miejsce zabłądziliśmy chyba z piętnaście razy. Chłopacy wkurzali się na mnie, bo cały czas się gubiłem. To znaczy wiedziałem gdzie jestem, ale nie wiedziałem którędy do celu. Po godzinnej jeździe w końcu dotarliśmy. Wysiedliśmy i weszliśmy do dosyć dużego pomieszczenia. Zobaczyłem dziesiątki manekinów ubranych w garnitury... Przypomniałem sobie kiedy to ja tydzień temu je przymierzałem. Mordęga. Na dodatek była tam Violetta. Suknie wybrały już wcześniej, więc chciała mi towarzyszyć. We wszytkich widziała "wady" , których ja nie. Pamiętam jak bolały mnie, wtedy nogi po pięciu godzinach przymierzania.
Spojrzałem na Fede. Nie był zbyt szczęśliwy.

- Wiesz, że po przymierzeniu pięciotysięcznego garnituru dają lizaka? - zażartowałem.
- Ha, ha, ha! Bardzo śmieszne. - powiedział z ironią w głosie.
- Wiesz, ja już się męczyłem. Teraz twoja kolej. - chciałem dodać otuchy przyjacielowi, lecz
nie poskutkowało.

*Camila*

Nie rozumiem jak Viola mogła zapomnieć o ślubie swojej najlepszej przyjaciółki. Wiem, że ma dużo rzeczy na głowie, ale... Eh...
Ludmi prowadzi czarnego Mercedesa, jedzie bardzo nieostrożnie. Ma rozbiegany wzrok, nie może się na niczym skupić. To widać, czuję to. Za to ja czuję się niesamowicie, bo...

- Cami, co to za pierścionek? Cały czas nim kręcisz? - spytała Violetta.
- Ah... Ten... Maxi mi się oświadczył!
- Co?! Dlaczego nam nic nie powiedziałaś? - krzyknęła Lu, prawie potrącając kota.
- No, jakoś nie było okazji...
- Kiedy planujecie ślub? - spytała Viola.
- Jeszcze nie wiemy, ale myślę że chyba za miesiąć. Zresztą zobaczymy. - uśmiechnęłam się
w duchu, że tak jak na palcu Violetty i niedługo Ludmi, na moim też będzie widniała obrączka. Właśnie dojechałyśmy na miejsce.

*Ludmiła*

Strasznie się denerwuję! Mam mętlik w głowie, co jesli coś pójdzie nie tak? Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Suknia musi być piękna, a tort... Tort! Zapomniałam zamówić tort... Nie, nie, nie! Ludmiła nigdy o niczym nie zapomina...

- Violu, mogę zadzwonić?
- Tak, ale co się stało?
- Zapomniałam zamówić tort!
- Spokojnie Lu. Ślub macie jutro, napewno zdąrzą z zamówieniem. - wybrałam numer do
cukierni "Sowa" . Mają tam najpyszniejsze torty jakie w życiu jadłam.

L: Czy dodzwoniłam się do cukierni "Sowa" ?
CS: Tak, w czym możemy Pani służyć?
L: Chciałam zamówić tort ślubny, czekoladowo- truskawkowy, pokryty masą marcepanową, ozdobiony delikatnymi koronkami i złotymi kuleczkami. Pięcio piętrowy, niech na górze stoi gołebica z dwiema obrączkami.
CS: Dobrze, tort będzie gotowy za cztery dni.
L: Jak to?! Potrzebuję go na jutro!
CS: Przykro mi. Ktoś zamówił już tort ślubny właśnie na tą datę. Dokładnie to samo zamówienie.
L: Mogłabym prosić o nazwisko tej osoby?
CS: Dobrze, nazywa się Federico...
L: Dziękuję, to mi wystarczy. - rozłączyłam się.

Zadzwoniłam do narzeczonego. Faktycznie to on zamówił tort. Wszytko jest już gotowe- zaproszenia wysłane, lokal zarezerwowany, została jeszcze suknia. Kiedy weszłyśmy do salonu ślubnego moim oczom ukazały się suknie ślubne, delikatne, z koronką, z cekinami. Chciałam, aby moja była delikatna, a zarazem tak śliczna jak żadna inna. Po godzinie przymierzania wybrałyśmy jedną, lecz po chwili stwierdziłam że jednak jej nie chcę. Minęły kolejne trzy godziny. Nic. Dopiero po pięciu godzinach przymierzania znalazłyśmy idealną. Była śnieżno-biała, z długim welonem, dół był bardzo prosty, góra zaś wyszyta pięknymi wzorkami. Cudo trochę kosztowało, ale zmieściła się w wyznaczonym budżecie. Nie wiedziałam co na te trzy tysiące powie Fede, ale dla pocieszenia przypomniałam sobie, że suknia Violi kosztowała pięć tysięcy. Mam alibi, nie jest źle.
Po drodze zamówiłyśmy wizytę u kosmetyczki i fryzjerki. Zmęczona, ale szczęśliwa opadłam na łóżko. Federico już był w domu. Ukryłam suknię tak, żeby za nic w świecie nie mógł jej znaleźć. Chodziłam cała poddenerwowana. Gadałam jak najęta, głowa straszliwie mnie bolała, tak jak i gardło. Powoli traciłam głos.

- Lu, kochanie. Co się dzieje? - spytał Fede.
- Nic, tylko strasznie się denerwuję.
- Ej, wszystko będzie dobrze. Spokojnie. - przytulił mnie i delikatnie musnął moje usta. - Połóż się lepiej spać, bo słyszę że z twoim głosem nie najlepiej. Jutro ważny dzień.
- Dobrze. – uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka na dobranoc. Bardzo szybko zasnęłam.

Maxi

Jutro ślub naszych przyjaciół. Wybieranie garniturów poszło nam nie tak łatwo jak myślałem. Federicowi nic się nie podobało, chciał żeby garnitur był doskonały, bo Lu będzie nie zadowolona.
Najgorsze jest to, że mnie też to czeka. Razem z Cami ślub planujemy za miesiąć, choć znając życie plany się zmienią. Kocham ją tak jak nikogo innego. To z nią chcę spędzić reszte życia. Dziś się jej oświadczyłem. Nie chciałem zwlekać, więc zanim wstała rano po całym domu rozsypałem drogę z płatków róży. Ja czekałam aż się obudzi. Nie potrwało to długo. Kiedy usłyszałem jej kroki po schodach przyklęknąłem na kolanie trzymając w jednej dłoni małe pudełeczko. Kiedy mnie zobaczyła spytałem "Czy wyjdziesz za mnie?" . Ona rzuciła się na mnie ze łzami szczęścia.
I w tej chwili wiem co czuł León i Fede kiedy oświadczyli się swoim dziewczynom. Zapewne czuli szczęście tak jak ja.
Położyłem się na łóżku obok mojej ślicznotki, spała. Bardzo szybko do niej dołączyłem.

Federico

Strasznie się denerwuję. Jutro jest bardzo ważny dzień, zarówno jak dla mnie i jak dla Lu. Na pewno suknia, którą wybrała razem z dziewczynami jest prześliczna. Martwię się o Ludmi, bo wieczorem traciła głos. Co jeśli jutro nic nie powie? Nie, Federico. Nie martw się na zapas.
Nie mogę zasnąć. Moja narzeczona dawno już zasnęła, a ja kiedy tylko próbuję zamknąć oczy, same się otwierają. Zszedłem do kuchni napić się ciepłego mleka. Podobno to pomaga. Wypiłem szklankę i od razu poczułem się senny. Dotarłem do łóżka i zasnąłem.

León

Wstałem, chciałem przytulić Vilu. Automatycznym ruchem ręki zagarnąłem powietrze, moja ręka zamiast objąć żonę, dotknęła poduszki. Obróciłem głowę w prawo. Nie było jej. Z dołu usłyszałem głos ukochanej, śpiewała Voy por ti- piosenkę, którą dla niej napisałem. Słuchałem, bo Viola pięknie śpiewa. Jednak po chwili zszedłem na dół. Na powitanie dałem jej soczystego buziaka.

- Jak się spało? - spytała brunetka z uśmiechem.
- Wspaniale, bo obok ciebie. - powiedziałem z dumą.
- Wstałam troszkę wcześniej, bo muszę się przygotować. Wiesz, takie pożądne zrobienie makijażu i fryzury zajmie mi około trzy godziny...
- Co?! - wyplułem kanapkę, którą właśnie jadłem.
- Fu! Oplułeś mnie! Świnio! - zaśmiała się.
- Twoja wina. A ja idę się umyć! - wszedłem do łazienki, zamykając za sobą drzwi.

*Violetta*

Kiedy León wyszedł z łazienki, wzięłam pięć kosmetyczek. Mój mąż trochę się zdziwił, ale nic nie powiedział. Zamknęłam za sobą drzwi. Zaczęłam się malować, makijaż był mocniejszy niż zazwyczaj, lecz idealnie wymierzony. Umyłam włosy, nastęonie zakręciłam na lokówkę i elegancko upięłam. Wyszłam, żeby wybrać sukienkę. Ubrałam długą, z większym wcięciem z przodu. Była turkusowa. Gdy przeszłam obok Leóna usłyszałam, tak właściwie to nic nie usłyszałam. Zrobił tylko wielkie oczy i wszedł do sypialni, po garnitur. Kiedy wyszedł wyglądał bosko. Pochwaliłam jego wygląd. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.

*Camila*

Zostały dwie godziny. Sukienkę mam już na sobie, makijaż jest, zostały mi buty. Mam tylko pół godziny, ehhh... Rozsunęłam gigantyczną szafę. Ile ja mam butów? Zdecydowanie za dużo, jak twierdzi Maxi. Dla mnie wystarczająco, chociaż przydałoby się jeszcze kilka par... Po dłuższym namyśle wybrałam buty na koturnie w kolorze kawowym. Idealnie pasowały do mojej popielatej sukni. Włosy spięłam w tak zwaną "koronkę" i ozdobiłam trzema spinkami z kremowymi kwiatami. Kiedy schodziłam zobaczyłam Maxi' ego.

- Jaakk piięęękknniee wyggllląąąddaszzzz. – wydukał.
-Ty też. - powiedziałam ze śmiechem, raczej nie wduję go często w marynarce.

Ruszyliśmy w stronę samochodu. Z blatu kuchennego wzięłam białe kwiaty i mały upominek dla pary młodej oraz małą kopertówkę, do której schowałam telefon.

*Ludmiła*

Właśnie wstałam. Fede patrzył się na mnie uśmiechając. Otworzyłam usta, żeby mu powiedzieć że głowa przestała mnie boleć. Żaden dźwięk nie wypłynął z moich ust.

- Lu, wszystko dobrze? - pokręciłam przecząco głową. - Spokojnie. Ubierz się i zobaczymy, może głoś ci powróci. - pocałował mnie tak namiętnie jak nigdy.

W tym momencie stało się coś czego się nie spodziewałam. Jak gdyby w moim gardle ktoś przesunął wielki głaz, który ciażył od wczoraj.

- Fede! Odzyskałam głos! - krzyknęłam uradowana.
- Widzisz, musiałaś się odstresować. - powiedział z uśmiechem, który nigdy nie znikał z jego
twarzy.

On ubrał się w garnitur, a sukienkę spakowałam do bagażnika. Pojechaliśmy do kościoła.
Na miejscu przywitali nas goście. Razem z dziewczynami poszłam się przebrać. Dodawały otuchy i robiły makijaż oraz fryzurę. Na koniec powiedziały, że wyglądam przepięknie. Viola, pociągnęła mnie za rękę.

- Lu, słuchaj. Nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze. Zrób dwa wdechy i już.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się serdecznie
- Proszę, dla najlepszej przyjaciółki zrobię wszystko. Pamiętaj, jestem przy tobie.

*Federico*

- Chłopaki! Zostawcie mnie w spokoju!
- Spokój to my ci chcemy ofiarować!
- No, dobra niech wam będzie.
- I pamiętaj, nie denerwuj się. - powiedział León.
- Dobra. Pamiętam. Ale co mi z tego, że będę pamiętał?
- Dobra, inaczej. Pomyśl o Niej.O Ludmi.
- Dzięki, pomaga.
- Sprawdzona rada. Też tak robiłem. - uśmiechnął się.

*Maxi*

Uroczystość kościelna już się zakończyła. Właśnie dotarliśmy do dworu, w którym będzie wesele. Weszliśmy do środka. Wodzirej zaprosił nas do stołu. Na śnieżno- białych talerzach położono serwetki. Nowożeńcy siędzieli na samym"szczycie" stołu, po prawej stronie Lu- jej rodzice, a po lewej stronie Federico- jego rodzice. Obok ojca Ludmi siedziała Violetta i León. My z Cami siedzieliśmy na przeciwko nich. Dalej siedzieli wójkowie, kuzyni, kuzynki, ciotki oraz dalsi znajomi. Po jedzeniu para młoda wstała, wszyscy zaczęli krzyczeć "Gorzko, gorzko!" , więc musieli się całować.

*León*

Jak to na weselu bywa są jakieś tańce. Normalnie uwielbiam tańczyć, ale ten klimat mi nie odpowiada. Pierwszy taniec zatańczyła para młoda. Później wszyscy dołączyli. Oczywiście tańczyłem z Vilu. Chyba jednak zmienię zdanie co do takich tańców, bo przyznam że było bardzo przyjemnie tańczyć z ukochaną. Fede, Lu, Cami, Maxi, Viola i ja wyszliśmy na dwór. Chcieliśmy się trochę odpocząć od tego hałasu.

*Ludmiła*

Czuję się niesamowicie! Dziś jestem najszczęśliwsza na świecie! Jutro też będę, będę już taka na zawsze! On jest moim światem, moim oczkiem w głowie. Poczułam jak ktoś mnie unosi, to On- Federico.

- Aaaaa! Zostaw mnie! - zawołałam dusząc się ze śmiechu.
- No, dobrze. Sama tego chciałaś! - wrzucił mnie do wody. Kiedy się wynurzyłam ujrzałam
znajome twarze.
 - Viola, Cami? Niech zgadnę...
- Tak... Chłopacy nas wrzucili. Teraz czas na rewanż – szybko ustaliłyśmy plan.

*Federico*

- Pomożesz mi? - spytały dziewczyny; Viola Leóna, Cami Maxi' ego, Lu mnie.
- No pewnie. - powiedzieliśmy podając im rękę, jednak nie przeczuwaliśmy, że coś się święci.
 Wylądowaliśmy w wodzie. Dziewczyny nas podeszły! Podając rękę ułatwiliśmy im plan! Wrzuciły nas do wody.
 
Podtapialiśmy się chyba z pół godziny. Ochlapywaliśmy się wodą. Było tak cudownie. Słońce zachodziło za widnokręgiem. Woda była przyjemna i ciepła. Kiedy skończyliśmy pożegnaliśmy się z gośćmi. Cali mokrzy wsiedliśmy do samochodów. Każdy pojechał w swoją stronę.
Dzisiaj był ten dzień, który do końca życia zapamiętamy. To dzięki Lu i moim przyjaciołom jestem szczęśliwy. Oni zapewne też...


~~~~~~~~~~~~
Taki tam OS w konkursie na rozdział xd Zajęłam drugie miejsce,tylko że brały udział dwie osoby razem ze mną xd Rozdział siódmy się pisze, ale nadal zajmuję się grafiką na bloga, bardziej CSS' em, ale i tak 1/3 moich czytelników nie wie co to jest xd Dostałam nowego laptopa, więc pisze się o wiele lepiej ;D
Rozdział pewnie pojawi się w poniedziałek ;) I zaraz wyjdzie, że na blogu jest więcej OS niż rozdziałów... xd

Berry ;****