wtorek, 25 marca 2014

2~ Kłamstwo

4 komentarze = next ;p

"To, że teraz kłamstwo wydaje się innym prawdą, nie znaczy, że nie wyjdzie na jaw."

~Berry Verdas


Rozdział dedykuję Oli i <3
Kochanie moje. Dzisiaj dwa miesiące <3
Filmik dostaniesz jutro ;*
Poryczałam się jak go składałam ;'*
Kocham Cię <3



Violetta Castillo zapięła swoją purpurową walizkę. Kierowca włożył ostatni pakunek- dwudziesty. Brunetka umówiła się wraz z Ferro na lotnisku.
Wsiadła do czarnej limuzyny. Za pomocą małego przycisku, szyby podniosły się, także nie było widać przez nie kto podróżuje.

~♣~

Ludmiła Ferro szybkim krokiem szła w jednym z korytarzy lotniska w Barcelonie. Zakochała się w tym miejscu. Nie! Nie chodzi tu o jakiś korytarz! Chodzi o miasto. Miasto, które nigdy nie śpi, a zarazem jest bardzo spokojne. Mimo, iż jej zawód nie pozwala na swobodne przechadzki, wie że może tu odpocząć.
Blondynka ujrzała swoją przyjaciółkę.
- Hej! - krzyknęła, a Violetta się odwróciła.
- Jak ja dawno Cię nie widziałam! Widzę, że byłaś u fryzjera? - skierowała wzrok na spięte włosy Ferro.
- Tak, dobrze widzisz, kochana. Opowiadaj co tam u Ciebie?
- Wszystko dobrze.
- A tym czasem, chcę Ci kogoś przedstawić. - uśmiechnęła się Ludmiła. - To jest Diego, mój chłopak. Pewnie znasz go z wielu filmów czy płyt. - wzięła go w objęcia, ciemnowłosy nie wiadomo skąd pojawił się obok dziewczyn.
- Hej. - przywitał się, brunetka odpowiedziała.
- Diego, też z nami polecisz? - spytała Castillo.
- Tak, mam nadzieję, że aż tak Ci to nie przeszkadza? Będę starał się o rolę.
- Oczywiście, że nie. - odpowiedziała Violetta, choć tak naprawdę wiedziała, że będą się migdalić, czego nie zniesie. - Też chciałam Wam kogoś przedstawić, niestety nie mógł przylecieć... Ale zobaczymy się na miejscu.
- Kto to? - spytała ze zdziwieniem blondyna?
- Aktor, piosenkarz. Ideał. León Verdas... - skłamała Castillo.
- Przecież Wy się zupełnie różnicie. Ty jesteś taka, On jest taki...
- Przeciwieństwia się przyciągają, Beybe. A teraz chodźmy pod bramkę, bo się spóźnimy. - powiedziała Violetta.

~♣~

Przyjaciółki siedziały w samolocie, Lu jakimś cudem przekonała Diego Domingueza do tego, by nie siedział obok niej.
- Muszę Ci coś wyznać. - powiedziała Ferro. - Jestem z Diego tylko dla kasy, sławy! - zaśmiała się.
- To wspaniale! Będziesz mogła kupować więcej sukienek! Butów! Torebek!
- Wiem, kochana. - blondynka wyszczerzyła zęby.
- Przypominam, że przesiadamy się w Londynie na samolot do Nowego Jorku. - zakomunikował menedżer Castillo.
"Będą kłopoty" - pomyślała brunetka. Właśnie z tego lotniska Verdas miał rozpoczać podróż.


~♣~
Brunet wraz z jego nowym menadżerem wodził wzrokiem po lotnisku w poszukiwaniu bramki.
- Jest! - krzyknął Tavelli. Spojrzał na zegarek Rolex, jeszcze piętnaście minut.
- Chodźmy do barku. - uśmiechnął się brunet i pociągnął Marco za rękę. Aktor zsunął swoje czarne Ray Bany na nos. Naciągnął full cap' a. Wszystko po to, żeby nie potrzebne osoby nie zawracały mu głowy. Parę fanek podbiegło do piosenkarza. Ten z uśmiechem dał autografy. Z przyjemnością zrobił sobie z nimi zdjęcia. Verdas uwielbiał swoich fanów, w końcu to osoby, którym zawdzięcza sukces. León do nie dawna dowiedział się jaka naprawdę jest Violetta Castillo. Właśnie o niej myślał, gdy na niego wpadła. "Zbieg okoliczności" - pomyślał poirytowany.
- Czego chcesz? - warknął.
- Jak się odzywasz do swojej dziewczyny?! - zaśmiała się Castillo.
- Co?! Nie jesteśmy razem... Chyba, że dziennikarze kierują moim życiem? - zaśmiał się.
- Dobra. Cicho bądź. Masz udawać mojego chłopaka przed Ferro i Dominguezem. Mogę pomóc w załatwieniu roli w filmie.
- Nie? Zresztą, dobra. Daj mi tylko numer do twojego fryzjera.
- Widzę, że wczuwasz się w rolę. - uśmiechnęła się brunetka.
- Nie, ja na serio chcę ten numer. - zażartował chłopak.
- Dobry jesteś. - Castillo puściła mu oko, po czym dodała - Masz, poniesiesz moje walizki.
- Serio?! Ich jest z piętnaście!
- Dokładniej dwadzieścia, kochanie. - poirytowany całą tą sytuacją brunet, zawołał menedżera.
- Marco, idź po drugi wózek. Pomożesz mi. - poklepał go po plecach. Tavelli tylko westchnął.
Castillo pociągnęła Verdasa za rękę w stronę Ludmiły i Diego. Kiedy León uświadomił sobie, że Violetta trzyma go za rękę, prawie zemdlał. Myśl o tym, że musi udawać jej chłopaka, nie poprawiła samopoczucia brunetowi. Wręcz przeciwnie. Gdyby nie okropny charakter brunetki, mogliby być przyjaciółmi, ale nic więcej.
- Hej. - przywitał się z resztą.
- Czyli ty jesteś ten León, León Verdas? - zdumiała się Ferro.
- Tak. - odpowiedział.
~Pasażerowie samolotu do Nowego Jorku, lini lotniczych Luthansa, proszeni są o podejście do bramek.~ usłyszeli głos płynący z głośników. Grupka udała się do samolotu.
"Pięknie. Nie zjadłem swoich beans'ów" pomyślał León, siadając obok Violetty.

~♣~
Za parę godzin gwiazdy mają przybyć do Nowego Jorku. Okazało się, że w hotelu Francesci Restó, zagoszczą same perełki - Diego Dominguez, León Verdas, Federico Pasquerelli, Violetta Castillo i Ludmiła Ferro. Wraz z Verdasem przyjedzie dziennikarz Marco Tavelli ~ Francesca układała w głowie to co ma się wydarzyć za parę godzin. Na przyjęcie gwiazd uszykowała strój - granatową bombkę, z aksaminym, czarnym paskiem. Na głowę miała założyć czarną opaskę z kokardą. Jej obuwie będą stanowić czarne szpilki.
Restó była bardzo poddenerwowana. Tyle przystojnych chłopaków... Rozmarzyła się. Miała nadzięję, że zaprzyjaźni się z dziewczynami, lecz nie wiedziała jakie są naprawdę. Zmęczona ciągłym chodzeniem w kółko, opadła na łóżko. Pod głowem podłożyła satynową poduszkę... Zasnęła... Śnili jej się chłopacy. Gdy się obudziła, zobaczyła że spała tylko piętnaście minut, znów zapadła w sen. Tym razem śniły jej się Violetta i Ludmiła.
Francesca potrzebowała przyjaciółki, choćby dobrej koleżanki, ale takiej nie miała.

~♣~
Proszę ;D  Takie tam pisane na rozdzielaniu i jak mi troszkę czasu zostało po kartkówce : )
Jeszcze przed chwilą w łóżku kończyłam. Mogą być błędy ;p
Wifi mi tata wyłączył, więc sobie Berry płaci albo z danych leci ;-;
Ale czego się nie robi dla bloga? xd
Taki se ten rozdzialik, ale mam duuuuzio pomysłów na dalsze ^ ^
Nie, nie. To nie początek Leonetty... Ale mam taki plan... Którego nie zdradzę ;p
Ola a <3 Dwa miesiące... Dożyłam xd
Musiałam ;p kocham Ciebie <3
Ja naprawdę musiałam xd  A tej wyżej wymienionej dziewczynce, dużo zawdzięczam <3 między innymi, to że ten blog jeszcze istnieje ;***
Ja kończę, bo oczka mi się kleją... #.#
Doblanoc ;*

poniedziałek, 24 marca 2014

OS by Sophie Cortés~ 1 MIEJSCE

Rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu.
Najwyraźniej burmistrz dwudziestotysięcznego miasteczka nie obchodziło nic po za swoim ogromnym gabinetem. Przesiadywał w nim zawsze do godzin nocnych,wypełniając bardzo 'istotne' papiery.  Kto by się tego spodziewał?
Nie pamiętam kiedy ostatnio zjadł ze mną normalną kolacje. Ale był dla mnie dobry. Nigdy nie opuścił ani jednego występu chóru,w którym niestety byłam głównym głosem. Zawsze wspierał mnie w realizacji moich marzeń.  Często powtarzał,że przypominam mu babcie.Sama nie wiedziała dlaczego. Nie byłam do niej w ogóle podobna.
Starał się.I to miało dla mnie największe znaczenie.
Narzekałam dosłownie na wszystkich. Z wyjątkiem taty. Juan Fernadez może nie był idealnym ojcem ale nigdy nie potrafiłam go nienawidzić. Może dlatego,że byłam do niego zbyt podobna?
  Za to moja mama... Czasami zastanawiałam się czy w ogóle wie,że kiedyś urodziła małą istotę,która niestety ale urosła.
Jej stałym zajęciem było picie. Robiła to z taką pasją! Często bywałam przekonana,że to nie nałóg ale zwykłe hobby.  Nie była dla mnie prawdziwą matką. Właściwie nigdy dla niej nie istniałam.


  Odkąd skończyłam siedem lat przy każdej sposobności prosiłam aby rodzice się rozwiedli. To było moje jedyne marzenie. Całkowicie do spełnienia. Wydawało się to wtedy takie proste. Z resztą wciąż jest takie według mnie.
Nie było to jednak moją samolubną pobudką. Chciałam tego dla taty. Zasługiwał na kogoś znacznie lepszego niż kobieta,która praktycznie nie trzeźwieje. Jej przebywanie w tym samym domu budziła we mnie odrazę. Ale nic nie mogłam na to poradzić. Wszystko zależało od mojego ojca. 
Kiedy przejrzał na oczy było za późno. Matka zmarła na niewydolność wątroby. Pijaństwo w końcu ją dopadło.
   Miałam wtedy dwanaście lat,pomimo tego cieszyłam się,że jej już z nami nie ma. To złe,ale prawdziwe. A ja nie lubię kłamać. Zdecydowanie bardziej wole ranić prawdą niż uspokajać kłamstwem.
   Nie uroniłam po niej ani jednej łzy,ale szczerze byłam z tego dumna. Do dziś jestem.
   Dla tak paskudnej matki mogę być tylko okropną córką.


    Zawsze kochałam samotność.
Była moim najlepszym,i w sumie jedynym przyjacielem. Towarzyszyła mi od wczesnego dzieciństwa,w każdym aspekcie życia.
 Jedyną osobą,która mnie rozumiała byłam ja.
Męczenie się z poznawaniem ludzi zdecydowanie nie było moim priorytetem. Zdecydowanie bardziej interesowała mnie sala muzyczna w odległych kątach szkoły. Jedyne miejsce,które nikogo nie obchodziło. Było to równie piękne co straszne. Nastolatki w moim liceum nie doceniali czegoś takiego jak sztuka.  Dlatego to miejsce było dla mnie idealne.


  Przez moje niezwykłe niebieskie oczy z dość małymi,czarnymi nalotami byłam uznawana za czarownice. Nie zależało mi na wyprowadzaniu tych ograniczonych ludzi z błędy. Szczerze? Nigdy mi to nie przeszkadzało. Byłam jak samotny wilki. Od zawsze i na zawsze.
  Wolałam być unikana. Choć jako córka burmistrza,który nie był zmieniany od piętnastu lat,miałam z tym delikatny problem.Wszyscy byli dla mnie przesadnie mili. Co było,dosyć irytujące zważając na krążące o mnie plotki.
  Było one dla mnie po prostu śmieszne. Opowieści o czarownicach od zawsze były dla mnie nie dorzeczne; Wyssane z palca. Ale czego można się spodziewać bo pokoleniu fanek wampirów,wilkołaków. I Bóg wie co jeszcze! 


  Uśmiech był stałą częścią mojego stroju. Zero kolczyków i tatuaży. Wspaniałe ubrania. Idealna wymowa. Świetne oceny. Prace społeczne. Chór. Do tego zawsze,bez zająknięcia musiałam być miła.
Perfekcyjna córka. Byłam nią. Dla taty cały czas jestem.
Rola panienki 'cud,miód i malina' nie byłą szczególnie trudna. Z czasem się do niej przywiązałam.  Może nawet...się zmieniłam? Ale było mi dobrze. I naprawdę nie chciałam tego zmieniać.


  Nie dość,że pogodziłam się ze swoim losem to na dodatek byłam szczęśliwa.Z ręką na sercu wiem,że podobało mi się nudne życie. Bez zmartwtień, bez wyznań. Tylko ja i muzyka.
 Marzyłam aby trwało to już wiecznie...


  Dopóki on się nie pojawił. Czarujący biały uśmiech. Idealnie czarne włosy. Był niewiele wyższy ode mnie.
Miał swój styl,co wyróżniało go od reszty pajaców ze szkoły. W jego ubraniach przeważały kolory. Zawsze dopasowane spodnie i równie jaskrawa bluzka. Ale jego znakiem rozpoznawczym zdecydowanie były słuchawki. Każdego koloru i każdej firmy,dostępnej na rynku.
  Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie mojego księcia z bajki ale nie żałowałam. On był idealny. Stworzony specjalnie dla mnie.
Poznaliśmy się zupełnie przez przypadek. O ile tak można nazwać nowego ucznia w Twojej klasie.
  W środku semestru dołączył do nas jakiś chłopak. Nie zwróciłam nawet uwagi na jego imię. Jednak z entuzjazmu żeńskiej części klasy wywnioskowałam,że musi być przystojny. A przynajmniej był lepszą partia od szkolnych "kasanowa". Miałam to jednak w głębokim poważaniu.
Tata był w trakcie organizowania ważnego balu charytatywnego. W głowie miałam tylko sposób wykręcenia się od tej piekielnie nudnej imprezy. W głębi duszy czułam jednakże,że nie mam szans od wymigania się od obowiązków.
Pamiętam,że tego dnia westchnęłam ciężko i wszyscy w zielonym pomieszczeniu zwrócili na mnie uwagę. Jakby wiedzieli o czym myślę. Przestraszyłam się i wtedy po raz pierwszy pochwyciłam jego spojrzenie.
   Wszystko wydało mi się inne.


  Byliśmy małżeństwem przez trzy lat. Pewnie mielibyśmy za sobą dłuższy staż ale jak nie chciałam się spieszyć. Według mnie nie byłam idealnym materiałem na żonę. Ale Maxi nalegał. A ja... wciąż byłam pewna obaw. Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Nie wierzyłam w szczęśliwe zakończenie ale on mnie przekonał.
  Niestety tym razem to ja miałam racje.


   Najgorszą rzeczą jaka może nam się przydarzyć w życiu nie jest śmierć. To strata najbliżej naszemu sercu osoby. Kogoś,kto daje nam siłę wstać rano z łóżka,ze szczęściem wymalowanym na twarzy; Wspiera nas w najtrudniejszych momentach; Sprawia,że świat jest lepszy,przeszkody mniejsze; A ty masz siłę oddychać.
   Po prostu jest. Całą duszą i całym ciałem.
   Ale kiedy nie możesz już poczuć Jego silnych ramion,otulających Twoje zimne ciało; Posłuchać jego melodyjnego głosu śpiewającego Ci serenadę o miłości.
     Nic już nie ma znaczenia Żyjesz a właściwie istniejesz w egzystencjalnej pustce,czekając aż ktoś okaże się na tyle dobry i skończy Twoje męki. Tylko dlatego aby być z Nim.


-Natalia!-usłyszałam krzyk Violetty. Domyśliłam się,że wraz z nią przyszła odwiedzić mnie Lu. Nie rozumiałam po co Maxi dał swoim siostrą kluczę do naszego mieszkania. Miałabym święty spokój. Mogłabym go w spokoju opłakiwać. Dzwonić do niego na pocztę głosową tylko żeby posłuchać jego melodyjnego głosu.
Chciałam zostać sama. Zupełnie sama. Bez mojego męża nic nie było tak jak powinno.
-Wiemy,że tu jesteś!-tym razem zawołała Lu. Nie odzywałam się,dziewczyny mogły się trochę pomęczyć.  Były moimi jedynymi przyjaciółkami. Uwielbiałam je całym sercem. Jednak w tej chwili jedyną osobą,która mogła mnie pocieszyć była zdecydowanie zbyt daleko abym mogła wtulić się w jego silne ramiona.
-Tutaj się schowałaś,małpo!-Viola wpadła do sypialni. Starałam się uśmiechnąć lecz na marne. Jedynym pocieszeniem była bezpośredniość szatynki. Po mimo tego samego zamieszania wciąż pozostała sobą-uroczą arogantką z nutką słodyczy. Ludmi była identyczna. Oczywiście pod względem charakteru. Na zewnątrz różniły się diametralnie. Gdybym nie znała ich tyle czasu nigdy nie powiedziałabym,że są spokrewnione.
   Cała trójka nie była do siebie podobna. Ludmiła była długonogą blondynką-najstarsza z 'miotu'. Maxi jako 'ten drugi' był odwrotnością starszej siostry-niski brunet z uroczymi dołeczkami. Najmłodszą z rodzeństwa była Violetta. Wzrostem równała się z moim mężem,miała tylko jaśniejsze włosy.
-Jak długo masz jeszcze zamiar siedzieć w łóżku?-szatynka usiadła obok mnie.-Minęły trzy miesiące.-nie patrzyłam na nią. To było za trudne.-Maxi chciałby...
-Chciałby abyś ruszyła swoje wielkie dupsko z łóżka,z którego nie schodzisz się od jego śmierci.-jak zawsze pomocna Lu weszła do sypialni i zajęła miejsce po drugiej stronie.
-To był mój mąż.-odezwałam się cicho,po dłuższej chwili.-A wasz brat. Dacie mi go opłakiwać po swojemu?-spytałam,zanosząc się płaczem.
-Naty,to był nasz brat wiemy co...-blondynka chyba starała się mnie udobruchać. Na marne.
-Nie!-krzyknęłam i natychmiast zeskoczyłam z łóżka. Musiało wyglądać to dosyć komicznie,zaważywszy na twarzach śmiech dziewczyn.-Co wy wiecie o małżeństwie?!-wybuchłam. Po raz pierwszy od trzech miesięcy podniosłam głos.-Ty Violetta! Byłaś z tym słynnym Leonem w liceum przed przeprowadzką ,prawda?-przytaknęła ruchem głowy.- Twój najdłuższy związek trwał rok na dodatek z tym kretynem Tomasem! A teraz? Masz okazjonalne schacki z Verdasem,spędzasz z nim dwie godziny dziennie w łóżku,ale podobno tak go kochasz! A ty Ludmiła?! Jesteś po dwóch rozwodach z Federico i znowu do siebie wracacie! Nie macie pojęcia czym jest szczęśliwe małżeństwo!-rozpłakałam się. Po raz kolejny to wróciło. Smutek stawał się nie do zniesienia. Nie znikał z czasem. Miałam wrażenie,że tylko się pogłębia.
Upadłam na drewnianą podłogę. Nie chciałam się podnosić. Dalsza walka była bezsensowna. Straciłam wszystko co było dla mnie ważne.
-Już czas.-spojrzałam dziwnie na Viole. Wiem,że nie powinnam tego mówić ,ale jej twarz wcale nie robiła się czerwona ze złości. Wyrażała smutek. Nic więcej.-Maxi napisał do ciebie list. I powiedział Nam...-zadrżał jej głos.
-Że mamy dać Ci go kiedy uznamy to za stosowne.-dokończyła za nią Lu.
-Co?-wychlipałam. Milczały. Do swoich słabych rąk dostałam biały skrawek papieru. 
To było pismo Maxiego. Wszędzie bym jej poznała.


Droga Natalio! 


    Nie uważasz,że to chore? Ja nie żyje. A Ty? Czytasz list napisany przez Twojego zmarłego na raka,męża. Świat jest piękny prawda,kochanie? Wiem,że teraz tego nie zauważasz. Tęsknisz za mną. Rozumiem. Uwierz mi,że gdziekolwiek jestem jest tu bez Ciebie pusto. Ale proszę Cię nie pozwól aby to,że nie mogę Cię dotknąć ,pocałować stanęło Ci na drodze do szczęścia. Wiesz,że zawsze jestem. Zawsze byłem i zawsze będę. To w Twoim sercu jest moje miejsce. Nic i nikt tego nie zmieni. 
  Proszę Ci ukochana,weź się w garść dla mnie. A przede wszystkim dla tej wspaniałej istoty,która jest w Tobie. Jestem naprawdę  szczęśliwy z tego powodu. Żałuję tylko,że nie zobaczę jego pierwszych korków,ledwie wypowiedzianych słówek. Proszę opowiedz mu kiedyś bajkę jakim dziwakiem był jego tata. Naucz śpiewać tak pięknie jak robił to mój Anioł,którym byłaś Ty. Jeżeli będzie chciał zachęć go nauki tańca. Czuje,że będzie w tym świetny. A przede wszystkim mów mu często,że go kocham,dobrze?
  Jesteś najjaśniejszą gwiazdą,wykorzystaj to.Najpiękniejszą kobietą na świecie. Żyj,bądź szczęśliwa. Kiedyś na pewno się spotkamy. Gwarantuje Ci to.
Będziesz wspaniałą mamą. Wiem to. Wybacz mi,że taki krótki. Dobrze wiesz,że nie jestem dobry w pisaniu.
Na zawsze Twój,Maxi ♥

 P.S. Kocham Cię




 Uśmiechnęłam się. Po raz pierwszy od jego śmierci, kąciki moich ust powędrowały do góry.
-Dziewczyny muszę Wam coś powiedzieć.-wystarczyło jedno spojrzenie. Wiedziałam,że nie zostawią mnie samą. Nie teraz. Nie w takiej chwili.Kochałam je i zrobiłabym dla nich wszystko.-Jestem w czwartym miesiącu ciąży-widziałam szok na ich twarzach. Zdawałam sobie sprawy z tego co przed chwilą powiedziałam,-Maxi wiedział. To jego dzieci.-po zarumienionych policzkach Violetty spłynęła jedna łza.
-Zostanę ciocią!-wrzasnęła rzucając mi się na szyje. Ludmiła po chwili dołączyła do uścisku. Od teraz wszystko musi być dobrze. Będę silna. Dla niego.


 Maxi zmienił mnie.
Kochałam swoją samotność. On mi ją zabrał. Ale w zamian dał mi coś cenniejszego. Swoją miłość,która będzie ze mną już zawsze. Dzięki niemu już nigdy nie będę sama,nie potrafiłabym.


~♣~

Co ja mam mówić? Boska <3  Masz talent...i tyle ;P
Tak, tak. Nie. Berry to nie leń. Po prostu zepsuł się internet...  Ola... Jutro ♥
Postaram się coś nabazgrać... Dodam pewnie jutro takie krótkie... : )  Bo muszę!
Więc ja idę "spać"... ;***
Widzimy się w następnym ;D
A tu macie mojego tumblr' a :
KLIK
spamować.. co tam sobie chcecie ;3

P.S. Nie wiem co mam zrobić, żeby linki do blogów dziewczyn działały ://  Kolejny crash bloggera?
P.P.S. Dziękuje za ponad 16.000 wyświetleń! Jesteście kochani ☺ ♥

piątek, 21 marca 2014

OS by Kamila Chanel~ 2 MIEJSCE

12 - latka o lśniących blond włosach siedziała na parapecie. Obserwowała przechodniów spieszących się do pracy. Wszyscy mieli na sobie monotonne garnitury i uniformy. Wyglądali jakby nie zauważali piękna otaczającego ich świata. A przecież była jesień! Dla małej Ludmiły było to niedorzeczne. Przecież to właśnie teraz kolorowe liście spadały z drzew wirując na wietrze. To właśnie teraz małe dzieci zbierały w parku bukiety z liści o najróżniejszych odcieniach brązu i czerwieni. Blondynka trochę im zazdrościła… Nigdy nie miała prawdziwej przyjaciółki… Nawet jej rodzice się nią nie interesowali… I to nie było tak, że dziewczynka jako „wynagrodzenie” dostawała zabawki. Nie! Pod żadnym pozorem! Ludmiła miała wrażenie, że rodzice po prostu jej nie kochają. Dziewczyna błądząc smutnym wzrokiem po parku, odnalazła dziewczynkę o pięknych, czarnych, kręconych włosach, na oko w jej wieku. Nieznajoma miała hiszpańska urodę. Była naprawdę śliczna. Na kolanach trzymała gitarę grając na niej i śpiewając, jednak Ludmiła przez zamknięte okno nic nie słyszała. Blondyna odłożyła gitarę którą trzymała na kolanach i wyszła z domu. Rodzice i tak nie zauważą że wyszła. Skradając się powoli do Hiszpanki usłyszała jak dziewczyna gra i śpiewa. Miała cudowny głos. Lu od razu poznała tę melodię. Dołączyła się, a już po chwili ich głosy tworzyły jedność. Kiedy zabrzmiały ostatnie akordy a nieznajoma skończyła grać, odwróciła się w stronę Ludmiły. Spojrzała na nią swoimi pięknymi, brązowymi oczami, ale nie odważyła się odezwać. Między nimi zapanowała niezręczna cisza. Pierwsza odezwała się blondyna:
- Masz cudowny głos, grasz przewspaniale… - mówiła podniecona
- Dz-dziękuję… - Hiszpanka zarumieniła się – Jestem Natalia, ale mówią mi Naty.
- Ludmiła. Mów mi Lu.
- Chcesz coś zaśpiewać? Masz bardzo ładny głos. A może wolisz zagrać? – Naty zasypywała Ludmiłę pytaniami.
Dziewczyny poznały się trochę bliżej i dowiedziały trochę o sobie. Natalia faktycznie pochodzi z Hiszpanii, dokładnie z Barcelony. Przeprowadziła się tutaj razem z rodzicami rok temu. Chodzi do szkoły muzycznej, o jakiej zawsze marzyła Lu.
- A może ty też się zapiszesz? – zaproponowała Naty
- Daj spokój, przecież ja się nie dostanę… Nie umiem śpiewać, a gitarę to ja ledwo w rękach trzymam – mówiła speszona
Natalia chciała sprawdzić umiejętności blondyny. Kiedy zobaczyła umiejętności Ludmiły nie mogła uwierzyć własnym oczom. Palce Lu jeździły po gitarze w zawrotnym tempie. Naty nie mogła się czasami zorientować gdzie są. Pod koniec utworu Hiszpanka zaczęła głośno klaskać. Namówiła Ludmiłę na udział w egzaminach.
Dziewczyny zaprzyjaźniły się. Ludmiła zdała egzaminy do szkoły muzycznej, a pięć lat później przyjaciółki dostały się do prestiżowej szkoły muzycznej „Studio On Beat”. I tak naprawdę, dopiero tam zaczyna się ich przygoda…

~♣~

Proszę :)  Przepraszam, że wczoraj nie było OS' a, ale nie będę kłamać- po prostu jestem leniem ;P
Zresztą trochę problemów się narobiło... ale :)
Piękny OS, bardzo mi się podoba ;D  Kamila... Poduszki ♥  xd  Przez ten lód mam kaszel -.- xd
Tak. Tak. Linki do blogów nie działają ;-; próbowałam coś zrobić, ale nie wyszło.
Nie wiem czy wiecie, ale Tini ma dzisiaj urodziny ;*  Mhm xd
Tak samo jak mój tata i ciocia... ;D  Jutro raczej OS nie będzie, bo impreza urodzinowa, ale się postaram!
Co do rozdziału to raczej nie będzie go w tym tygodniu :/
Trochę się opuściliście w komentarzach ;c  tjudno...
Do następnego ;*

środa, 19 marca 2014

OS by Ines Blanco~ 3 MIEJSCE

Kilka minut temu wybiła godzina druga w nocy . Na pokładzie statku ,, Elizabeth '' panowała  głucha cisza . Jedynie fale uderzające o boki jachtu dają rytmiczny dźwięk .
 Każda osoba o tej godzinę już śpi ale nie młoda szatynka.


Od kilkunastu minut wpatruję się w budzik i słucham irytującego stukotu o kadłub. Obudził mnie dokładnie o pierwszej pięćdziesiąt siedem i doprowadza mnie do szaleństwa . W końcu nie mogę już tego znieść . Siadam na łóżku i przyglądam się śpiącym przyjaciołom .Przyglądam się każdemu z osobna ale niestety nie dane jest mi skończyć . Znów ten hałas 

- Hej słyszysz to ?- pytam mojej przyjaciółki i przyszywanej siostry Lodovici . Nie odpowiada tylko przewraca się na drugi bok i zaczyna cicho chrapać . Zrezygnowana postanawiam sprawdzić co powoduję ten dźwięk. 


Wychodzę z kajuty , wiatr jest nieprzyjemnie zimny . Trzęsę się ale postanawiam iść dalej , nie rezygnuję . Przechodzę dość spory kawałek , nie czuję palców u stóp ale nadal idę . Kiedy znajduję się nad miejscem z którego dochodzie hałas spoglądam w dół . Widok jak tam zastaję przyprawia mnie o nie przyjemnie dreszcze . 

- O cholera to jest człowiek - mówię do siebie w myślach . Nie umiem wydusić z siebie ani jednego słowa . 


Przyglądam się dokładnie ciału . Jest to dziewczyna o brązowych włosach , które sięgają jej niemal do pasa . Jest ubrana w dżinsy i sweter . Ale to nie ona hałasuje tylko jej buty a właściwie kowbojki.


Buty były prezentem urodzinowym od jej rodziców . Skąd to wiem ? Bo te buty należą do mnie ,tak jak i ubranie . Dziewczyna w wodzie to ja  . 

Krzyczę na tyle głośno ,aby obudzić każdego w promieniu kilometra . Ale mam wrażenie że nikt mnie nie słyszy . 


Wpatruję się w moje ciało leżące w wodzie .  Nie wiem jak długo siedziałam na pomoście - godziny? Minuty? Trudno powiedzieć . Nadal patrzę na siebie , zaklinowaną w wodzie , w moje ciało czekające aż ktoś żywy obudzi się i mnie znajdzie . 



Ciągle płakała i starał się znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie tego , co stało się dziś wieczorem . Przez chwilę próbowałam się obudzić przekonana że śni mi się koszmar . Niestety to nie podziałało wracam do pokoju. Próbowała obudzić wszystkich ale na marne . Krzyczałam , próbowałam nimi potrząsać, uderzać , tupałam i wołałam , żeby ktoś otworzył oczy i mnie zobaczył . Nic nie podziałało.



Wróciłam na zewnątrz , patrzę na moje ciało . Zaczyna mnie to wszystko irytować .
- Nie możesz być martwa . Siedzisz tu na pomoście . Jesteś tu , wszystko będzie w porządku- mówię sama do siebie a w moim głosie słych strach i zwątpienie .
Ja chcę do rodziców , przyjaciół do kogokolwiek .
-Już nic nie będzie w porządku
 Zaskoczona podnoszę wzrok . Obok mnie stoi chłopak .Zrywam się na równe nogi .Spoglądam na szatyna . Z skądś go pamiętam . To on był tym chłopakiem w którym się podkochiwałam przez trzy lata . Ale przecież on zginął , potrąciło go auto .
-Czemu ty mnie widzisz ...tu dzieje się coś dziwnego 
- Sam nie wiem - mówi poważnym tonem i robi przerwę - To nie jest nic dziwnego , ludzie codziennie umierają .
- Więc mówisz ...że ja jestem - to słowo ledwo przechodzi mi przez gardło - martwa
- Najwidoczniej
-Nie mogę być martwa  -kładę chłopakowi dłonie na ramiona -boli mnie noga czuję to 
- U spokój się 
Siadam z powrotem na deski pokładu , podkulam nogi i zaczynam płakać .
- Ej weź nie rozklejaj się - mówi i siada obok mnie 
- Jak mam się nie rozklejać ??- zapytałam zdenerwowana 


Kiedy ?- zadaję sobie pytanie Kiedy mogłam umrzeć ? Przecież cały czas byłam na łodzi . To nie możliwe . Ja muszę być żywa, muszę ... 

***


Nie dane było mi skończyć książkę bo mój ukochany mąż znów mi przeszkodził .

- Leon mogę skończyć doszłam do ciekawego momentu - popatrzyłam na niego błagalnie 
- Nie , nie możesz . Violetto czytasz  tą książkę już kilka godzin daj spokój 
- No niech ci będzie - mówię zrezygnowana - Gdzie jest Mel ?
- W swoim pokoju  , bawi się klockami 
- To ja idę do niej
- Poczekaj na mnie - ignoruję go i idę do naszej córki . Wchodzę po schodach , staję w futrynie drzwi i przyglądam się jak mów mały skarb szybko rośnie . Pod chodzę do niej i siadam obok 
- Mamusia !!! - krzyczy mała i siad mi na kolana . Po chwili czuję silne ramiona mojego męża 
- Kocham was oboje - całuję małą w główkę a Leona w policzek ......

~♣~

Fajny pomysł : )  c'nie?  Dlaczego wczoraj nie było OS' a? A bo Berry to leniwy leń xd
Dzisiaj mam zły dzień... także no... -.- boże. Ale to moje problemy, także kogo to obchodzi?
Zaraz wstawiam reklamę i wgl... : )





poniedziałek, 17 marca 2014

OS~ by Sasha Colins♥Verdas [WYRÓŻNIENIE]

Violetta szła ciemną ulicą . Znów do Diego.
Ale co poradzi ? Miłość jest za silna.
A wracając do Diego.
To przez niego brunetka się tnie.
To przez niego nie śpi.
I przez niego zażywa jakieś tam tabletki.

Gdy dziewczyna doszła w umówione miejsce .
Diego chciał ją pocałować.
Nie dała się , tylko powiedziała :
-Nienawidzę tego stanu.
-Jakiego stanu ?-zapytał zakłopotany
-Tego w którym czuję się odsunięta .
-Co?
- To ,że  pierw mnie zdradzasz a później chcesz całować! - krzyknęła zezłoszczona Castillo
Popatrzała przez chwilę na Diega , po czym wybiegła.
Będąc w swoim mieszkaniu , Violetta sięgnęła do szuflady . Szukała kolejnej żyletki.
Miała ją w ręku , ale coś jej się przypomniało.
Mianowicie słowa jej przyjaciela . Raczej byłego przyjaciela.
"Jeżeli chodzi o szczęście , walcz do końca."
Dlaczego dopiero teraz jej się to przypomniało ?
Po co traciła tyle łez ? I krwi ?
Violetta długo nie myśląc wzięła laptop.
Włączyła Facebooka i zaczęła przeglądać listę online.
Był tylko Leon . Dla Violetty to był aż Leon.
Napisała do niego średniej długości tekst.
Miała wcisnąć enter , serce jedna jej nie pozwoliło. Za dużo krzywd wyrządziła im wszystkim.
~♣~

I jak Wam się podoba ta śliczna praca? ;D  Mi bardzo. A już jutro praca blogerki z 3 miejsca :)
Hmmm... Proszę wszystkie dziewczyny, które zajęły miejsca napisały mi na mail:
b.verdas.p.blanco@gmail.com

co  z ich nagrodami ;)
Do następnego ;*

niedziela, 16 marca 2014

1~ "Plany"

"Pozory mylą, to że ktoś wydaje się miły, nie znaczy że taki jest" 
~Berry Verdas

Argentynka o włosach w kolorze czekoladowym usiadła na ławce. Park przy Sagrad' zie Familii. Spokój. Radość. Chciałoby się powiedzieć cisza, ale panuje tu gwar. Dzieci biegają. Szum samochodów, dobiegający z ulicy, która znajduje się zaraz za drzewami, nikomu nie przeszkadza. Wszyscy ludzie w Barcelonie są szczęśliwi. Tylko ona, zakłopotana, zatroskana, zmartwiona. Odgarnęła niesforny kosmyk włosów. Poprawiła przeciwsłoneczne Ray Ban' y. Wyciągnęła z torebki swojego iPhone' a. Musiała wykonać bardzo ważny telefon. Wybrała numer poczym wstała z ławki. Ruszyła w kierunku jednej z uliczek. Musiała choć chwilę odpocząć od gwaru panującego w tym słonecznym mieście. Wybrała jeden z licznych kontaktów. W słuchawce usłyszała głos dziewczyny.
- Cześć. Jak tam, pani Castillo? - powiedział głos w słuchawce.
- Znakomicie, kochana. Jutro wyjeżdżam. Wiesz... Sława. - zaśmiała się Violetta.
Jutro mam sesję zdjęciową. Będę wspaniała! Zupełnie jak ty! - oznajmiła Ludmiła z wielką satysfakcją.
- Ja? Wspaniała? Ja jestem przewspaniała! Idealna!
- Wybacz. Zapomniałam. Muszę kończyć, bo się spóźnię! Buziaczki! - rozłączyły się.
Dziewczyny różniły się tylko z wyglądu. Ich charakter, zachowanie był identyczny. Dwie zarozumiałe laski, chyba jeszcze bardziej sławne niż ich egoizm.
Violetta Castillo, aktorka, modelka, piosenkarka. Zarabia tyle ile przeciętny człowiek posiada majątku. Ludmiła Ferro. Chyba nic więcej nie trzeba o niej mówić, kiedy wspomnimy, że tak samo jak Violetta, jest milionerką. Panna Ferro posiada w domu tony gazet, czasopism, pisemek, na których widnieje jej twarz. Fani obydwu dziewczyn nie wiedzą jakie są naprawdę. Tylko udają miłe. Tak naprawdę, gdyby tylko mogły, każdego swojego cholernie natrętnego wielbiciela udusił czy zakopał żywcem. Nie licząc oczywiście ich samych, które są swoimi największymi fankami.
~♣~

Francesca odebrała telefon. Z rozmowy wynikało, że w jej hotelu parę najbliższych miesięcy, spędzi niejaka Violetta Castillo. Restó prowadziła hotel. Fakt iż był Nowym Jorku, sprawił że Włoszka zarabiała dość dużo. Wiadomość, że jej idolka będzie mieszkać w tym hotelu przyprawiła dziewczynę o ciarki. Była tak podekscytowana, że po drodze do recepcji parę razy wpadła na sprzątaczki. Z niemal nieosiągalną prędkością przebiegła wszystkie korytarze. Oparła się o blat z drewna najwyższej klasy. Kazała by wypolerować podłogę, umyć szyby, wyczyścić klamki. Castillo miała zamieszkać w apartamencie na szczycie budynku. Po trzech godzinach krzątaniny wieżowiec błyszczał, za równo jak i od środka jak i od zewnątrz.
Zmęczona Restó zasnęła z myślą, że wszystko jest idealne, a już jutro przyjeżdża wielka gwiazda, i jak się później okazało, wraz z przyjaciółka- Ludmiłą Ferro.
~♣~

Szatyn przemierzał ulice Londynu. Czerwony duble-decker bus przejechał mu obok nosa. Chłopak poczuł wibracje w kieszeni, odebrał telefon.
- Pan Verdas?
- Tak, kto mówi?
- Jestem pana nowym agentem.
- Mój przyjaciel dużo mi o Panu opowiadał. Podobno jest Pan świetny.
- Chłopcze, nie musisz mnie tak pochlebiać. Dobrze wiesz, że Twoja sława jest dla mnie bardzo ważna. Spotkajmy się jeszcze dzisiaj pod hotelem Tower Bridge. Musimy omówić pański wyjazd.
- Tak, tak. Naturalnie. Żegnam. - odpowiedział Verdas, jak gdyby o wszystkim wiedział.
León czuł szacunek do osoby, która częściowo pokieruje jego karierą. Marco Tavelli właśnie nim będzie. Chłopak był w przekonaniu, że jego agent będzie miał przynajmniej czterdziestkę na karku.
Lecz kiedy go zobaczył nie był pewien czy to, aby na pewno on. Chłopak, który miał zajmować się kontraktami, wyjazdami, spotkaniami, wywiadami, koncertami to właśnie On?
- Przepraszam. Jesteś Marco Tavelli? - Verdas uśmiechnął się szeroko.
- Tak. A ty jesteś ten gościu z okładki wczorajszego New Times' a? - zaśmiał się.
- Pewnie. - León podał rękę w geście powitalnym. Już wiedział, że chłopak na pewno dobrze zajmie się wszystkimi sprawami.
- Wiem, nie mam czterdziestki i w ogóle, ale na pewno dobrze zajmę się wszystkim.
- Mam nadzieję. - zaśmiał się aktor.
- Słuchaj, zanim zaczniemy współpracę powinniśmy się lepiej poznań. - zaproponował Marco, León przytaknął.
W niecałą godzinę wiedzieli osobie chyba wszystko. Wydawałoby się, że znają się od lat. Marco pochodzi z Włoch, zaś León z Argentyny. Bardzo się różnią, jest tylko jeden szczegół, który ich łączy- zamiłowanie do muzyki.
- León?
- Tak?
- Chcę ci przypomnieć, że jutro wylatujesz do Nowego Jorku. Odbędzie się casting do nowego filmu Woody' iego Allen' a. Jeśli dostaniesz rolę zostaniesz tam na dosyć długo. - poinformował Tavelli.
- Wiesz ile płacą za główną rolę?
- Przypuszczam, że dużo. Ale będziesz miał konkurencję i to sporą. Jak i za równo w roli damskiej i męskiej.
- Widzę, że wiesz naprawdę dużo. Opowiadaj.
- Do castingu przystąpi Federico Pasquarelli i Diego Domiguez, oczywiście Violetta Castillo, wraz z jej przyjaciółką Ludmiłą Ferro.
- Konkurencja jest i to duża. Ale nie mam czym się przejmował. - machnął ręką.
Rozeszli się na dwie różne strony Londynu. Obydwoje musieli się spakować, bo do lotu zostało tylko parę godzin. Umówili się o godzinie siódmej na lotnisku.
~♣~

Proszę ;D  Oto rozdział pierwszy. Jak dla mnie to trochę mi nie wyszedł, ale w główce mam pełno pomysłów, a w 3. osobie pisze mi się o wiele lepiej ;)
Kiedy next? Hm... Myślę, że jakoś w tygodniu, a weekend na pewno ;P
Dziękuję Oli i za pomysł ♥  I wejdę przez to okno... ;*
Dzisiaj 6 miesięcy bloga ^ ^



Przygoda inna niż wszystkie ~ czyli pół roku bloga

Już pół roku. Szybko minęło *-*  Pisanie stało się moją pasją, może nie osiągnęłam za wiele, ale dla mnie te 13600 wyświetleń to dużo. Jedenaście obserwatorów. W tym momencie 146 komentarzy wraz z moim odpowiedziami. Dla większości będzie to mało, ale dla mnie jest to dużo. Czuję, że to co osiągnęłam było warte poświęcenia. Na bloggerze poznałam wiele świetnych ludzi. Chciałam złożyć podziękowania dla ważnych osób. Tak naprawdę jest nią każdy kto czyta te no... No właśnie ;)
Z całego serduska dziękuję:
- Kamili Chanel ~ to dzięki Tobie założyłam bloga, to jej wina że oglądam... w sumie teraz mniej... Violettę ♥
- Sza nell ~ To Twój blog jest dla mnie przykładem, to właśnie przez to że go zobaczyłam założyłam własny. Wiem, że tego nigdy nie przeczytasz, ale dziękuję ;*
- Ola a ~ Moja internetowa przyjaciółka ♥  Pociesza, wspiera, uwielbiam ;*  Gdyby nie ty pewnie ten blog byłby zawieszony ;)  Obłocek <3
- Axi Verdas Tavelli ~ Podtrzymujesz na duchu, choć zawiesiłaś bloga jest dla mnie przykładem i mam nadzieję, że kiedyś tam wrócisz ♥  Psyjaciółecka ;3
- Sophie Cortés ~ Ojej ♥  Taka tam rozmowa na gg, a podniosła mnie na duchu ;)  Jesteś dla mnie przykładem ♥
- Tini Verdas ~ Mieszkamy tak blisko siebie o,o  Kocham ♥  Wspierasz mnie ;*
- Dziewczyny ze stronki - Takie tam trzy panie ♥  Duuuużo wsparcia ;*  Mania, Magdzia i Marlencia ;D
- Maddy [Fran] ~ zapalona komentatorka ♥  Kiedy bd miała to gg? ;*

Dziękuję każdemu kto czyta ;)  Nie wierzę, że tyle wytrwałam. Na razie nie kończę przygody z tym blogiem, a jeśli ją zakończę to na pewno gdzieś w odległej przyszłości. Mam takie plany, ale to jak kupię lepszy aparat ;P
Idę na obiad, a potem zabieram się za kończenie rozdziału ;)   Mam dużo pomysłów ;D
Naprawdę dziękuję za to pół roku ♥  Gdyby nie Wy, czytelnicy, ten blog by nie istniał ;***

JESTEM NA TAK! ~ czyli wyniki konkursu


Jestem na TAK! ... Dobrze, że nie na NIE! xd
Zanim dojdę do tego momentu, na który czekają wszystkie dziewczyny, które brały udział... Chcę coś napisać ;P
Naprawdę Wam gratuluję, bo prace były świetne! Każda różniła się od siebie; bo i stylem pisania i fabułą.
Chciałam też podziękować WSZYSTKIM czytelnikom bloga! Jest tu parę szczególnych osóbek. Wymienię je, ale... [to w specjalnym poście ;P] naprawdę dziękuję moim czytelnikom ♥

Postaram się mniej więcej opisać każdą pracę ;)
One Shot' y będę publikowała od ostatniego miejsca do pierwszego! Także jutro OS osoby z wyróżnieniem ;)
Ja tu przemówienia wygłaszam, a dziewczyny nie mogą usiedzieć na miejscu...
Więc...

1. miejsce: Sophie Cortés - Praca jest naprawdę cudowna *-* No mózg zrobił PUF! xd  Nie widziałam prawie żadnych błędów, i długa ^ ^  Ten styl pisania, język, fabuła. No, zakochałam się ;*

2. miejsce
:  Kamila Chanel - Praca też piękna, pomysł przyznam mega ;D  Sami zobaczycie. Styl pisania też mi odpowiada, ale była troszkę krótsza ;P  Kamilko... Kończysz zawsze w takich momentach! Mózg nie zrobił PUF! bo już mi wybuchł :<  xd

3. miejsce
: Ines Blanco - Ciekawy pomysł, taki... że emocje? Nie, to nie to słowo. Z dreszczykiem! ;)  Kilka błędów, ale ogólnie spoko :)

Wyróżnienie
: Sasha Colins♥Verdas - Króciutkie, aczkolwiek pomysł też fajny. Troszkę błędów językowych, ale praca bardzo mi się podoba ;)

Wszystkie dziewczyny proszę, żeby zgłosiły się po nagrody na mój mail: b.verdas.p.blanco@gmail.com
Temat: Nagrody- konkurs
Napiszcie czy chcecie wszystkie swoje wszystkie nagrody, jeśli tak to z kim, itd. ;)
I tu do Sophie... Jeśli chcesz pisać OS ze mną to chyba się jakoś na gg zgadamy?
A co do Kamili to... Pokażę Ci go jeśli bd napisany ;D
Podajcie także link do swojego bloga :)

Przypomnę...
1. Miejsce: nagłówek, reklama przez miesiąc, możliwość napisania OS wraz ze mną, który zostanie opublikowany na blogu, kolaż + odpowiem na 10 pytań, które zada mi zwycięzca ;)

2. Miejsce
: nagłówek, reklama przez trzy tygodnie, możliwość zobaczenia mojego One Shot' a lub rozdziału przed jego opublikowaniem + odpowiem na 5 pytań

3. Miejsce
: reklama przez dwa tygodnie, kolaż + odpowiem na 2 pytania

Wyróżnienie: reklama przez pięć dni + odpowiem na 1 pytanie

Do tego każda z dziewczyn dostanie dyplom ;)
Także ja się biorę za dokańczanie rozdziału i post z okazji pół rocznicy bloga ;*

poniedziałek, 10 marca 2014

Epilog~ Si Estoy Contigo Se Dietene El Reloj

"Istnieją dwa światy- jeden dobry, drugi zły. Stało się tak, że się pomieszały i jednego dnia możesz skakać z radości, a drugiego płakać ze smutku"
~Berry Verdas

*Diego*

Dlaczego to ma się skończyć? Jeszcze raz popatrzyłem na bladą twarz Lary. Jej głębokie oczy już nigdy nic nie ujżą. Jej wargi nie dotkną moich. Jej serce nie zabije dla nikogo.
Wyszedłem ze szpitala. Nie chciałem na to patrzeć. 
Wszedłem do kamienicy. Dotknąłem poręczy. Zerdzewiały metal, tyle wspomnień. Jeszcze parę tygodni temu wraz z Larą zjeżdżaliśmy po niej. Uśmiechnąłem się delikatnie, a po moim policzku spłynęła łza. Nie wstydziłem się, że płaczę. Zawróciłem. Wszedłem do piwnicy. Chwyciłem nóż. Dołączyłem do Niej.


*León*

Szedłem ulicą. Latarnie rozświetlały chodnik. Umówiłem się z Violettą w Restó. Ujrzałem drzwi. Pociagnąłem za klamkę. Zobaczyłam Violę. Siedziała uśmiechając się szeroko.
- Cześć, kochanie. - powiedziałem, dałem jej buziaka w policzek.
- Hej. - odpowiedziała i poprawiła mi fryzurę.
- Jak się ma pani pedantka i mały?
- Ja?! Pedantka... No, wiesz co?
- Nie wiem. - dałem jej całusa.
- Po pierwsze, skąd wiesz, że to chłopczyk? Po drugie dobrze. - spojrzała się na swój brzuch.
- Przeczucie. - odpowiedziałem, głaszcząc wyżej wymienioną część ciała Vilu.
- Leóś... Ty myślisz, że wszystko będzie dobrze?
- Ja nie myślę, ja to wiem. - objąłem ją ramieniem.
I pomyśleć, że na świecie jest tyle zła. My, mamy swój mały świat, w którym jest tylko dobro.



~*~

No i proszę. Jest epilog ;D  Opowiadanie zacznę raczej od rozdziału, bo głosy w ankiecie to 6:0 ;)
Jest krótki, ale pisany na telefonie w 20 minut. Nie wiem czy tak chciałam zakończyć to opowiadanie, ale przynajmniej Leonetta ma "happy end" xd
Wraz z nowym opowiadaniem chcę wprowadzić kilka zmian:
~systematyczne dodawanie rozdziałów [postaram się 2 razy w tygodniu ;D]
~nowy, ładniejszy szablon
~rozdziały bardziej dopracowane
~więcej wymagań z waszej i mojej strony [jeszcze nie wiecie o co mi chodzi xd]
Mam nadzieję, że zmiany wyjdą na dobre ;D  Jakby się coś komuś nie podobało to piszcie w komentarzu, nie obrażę się jeśli będzie to uzasadnione i nie będzie hejtowania ;)
Przypominam o konkursie na OS! POST o nim ;*
Wybiło 12.5oo wyświetleń *-* ♥  Dziękuję ;D
Ja lecem robić matmę ;-;  Rozdział pewnie w tygodniu... W końcu będę pisać w 3. osobie ^ ^ xd
Do następnego ♥

niedziela, 9 marca 2014

13~ "Nadszedł czas" cz. 2

"Jeśli masz szansę zaryzykować zrób to. Jeśli nagroda za podjęcie ryzyka może być duża zrób to. Wiadomo, że ryzyka nie będziesz podejmować codziennie, więc jeśli taka okazja się nadarzy, zrób to"

~Berry Verdas [ft. MultiGamePlayGuy]
~*~

Potraktujcie to jak rozdział, bo tak w sumie nim jest...

~*~

Zastanawiałam się czy to opublikować...

~*~

Nadszedł czas na to. Bardzo długo się zastanawiałam. Męczyłam dwie osoby. [♥]  Czuję, że coś się wypala? Już wiem. To mi nie wychodzi. Codziennie budzę się z myślą "Muszę napisać rozdział" . Wieczorem okazuje się, że jestem strasznie zmęczona. Nie chce, żebyście mnie źle zrozumieli, ale pisanie tego opowiadania jest dla mnie "karą" . Nie umiem napisać ani jednego zdania. I postanowiłam. Chyba dobrze...

~*~

Chodzi oto, że...

~*~

Usuwam bloga...

~*~

ŻARTUJE! xd
Chcę zacząć nowe opowiadanie, które nie jest drugą częścią tego, mam taki pomysł, który chciałam wykorzystać w tym, ale jednak nie ;P
Zastanawiam się nad "urlopem" [nie zawieszeniem] , ale najpierw zobaczę czy będę umiała pisać następne opowiadanko ;)
Epilog pewnie jutro ;D  A teraz pytanie...  Wolicie żebym zaczęła drugie opowiadanie od prologu czy od rozdziału?  Bo szczerze to wolałabym zacząć je od prologu, ale jak tam chcecie ;D  Głosujcie w ankiecie.
Nowe opowiadanie będę pisała w 3. osobie, bo tak mi jakoś łatwiej xd  Będzie o Leonetcie, ale i tak pewnie na chwilę pojawi się Diegoletta ;P
Trochę trudno mi zakończyć to opowiadanie, bo jest pierwsze :<  Tak, jakoś się zżyłam?  Ale pisze mi się je strasznie źle i to chyba wystarczyło mi, żebym napisała tego posta =]
Ostatnio czytałam mój pierwszy rozdział... Jest taki sztuczny xd  Beznadzieja ;-;

~*~

Zadawajcie pytania... Bo 16 marca pół roku bloga ;*  Na maila dostałam 3 prace, ale jedną mam "niepewną" o,o xd  Napisałam do tej osoby ;)
Wiem też, że jedna z osób napisała już na kartce, a jedną wyprawiła mi kazanie dlaczego nie może ♥
One wiedzą o kogo chodzi ;P
Także, na wysłanie mi prac macie czas do 14 marca [nie po polsku, ale co tam xd]
A tu post na ten temat KLIK
I to na tyle w tym temacie ;)

~*~

A co do nowego opowiadania... To myślę, że wam się spodoba, bo mam trochę pomysłów, ale sama jeszcze nie wiem co tam będzie xd
Tak i to BYŁA druga część rozdziału xd  Piękny cytat, trochę zmieniony przeze mnie *^*  ;P
Dziękuję za ponad 12ooo wyświetleń *O*  To nie jest dużo, ale dla mnie znaczy więcej niż myślicie ♥

Do następnego ;*