piątek, 14 lutego 2014

One Shot~ "Życie to mur, który tak łatwo zburzyć"

Bardzo chciałam podziękować Kamili Chanel, Olii, Axi Verdas Tavelli, Manii, Madzi Marlenci i Maddy ♥ oraz moim przyjaciółkom, choć nie czytają i tak je kocham ;3
Z wami mój każdy dzień staje się lepszy ;***



"Nawet głupi potrafi kochać, więc dlaczego taki mądry człowiek jak ty nie potrafi?"

Berry Verdas


Dziewczyna o aksamitnych włosach opadła na krzesło z cichym westchnieniem. Wszystko się skomplikowało. Przedtem nie wiedziała co to smutek, żal. Dopiero teraz. Teraz kiedy jest źle, bardzo źle nie ma nikogo. Ma tylko sny, marzenia, łzy, chusteczki i wiecznie mokrą od słonych kropel poduszkę.
Gdzieś w odległej przeszłości jej życie było piękne, no właśnie było. Potem wszystko szło źle. Źle to mało powiedziane. Bo czy nienawiść od strony otaczających jej ludzi była łatwa do zniesienia? Nie. Ludzka nienawiść nie jest czymś o czym można zapomnieć, czym można się nie przejmować. Można nienawidzić szkoły, szpinaku, pająków, ale to nie to samo co nienawidzić osoby, którą zna się mniej lub więcej. Jednak zawsze jest możliwość, że wszystko się ułoży. Może życie nie będzie takie jak dawniej, ale każda z tych cegieł musi być połączona mocną zaprawą.
Najwidoczniej życie Violetty Castillo nie było zbudowane z dobrych cegieł. Albo po prostu ktoś zburzył jego mur? Brunetka pozbierała się po, jak jej się jeszcze do niedawna wydawało, najgorszych wydarzeniach z jej życia. Musiała wyprowadzić się z Meksyku i wyruszyć do rodzinnego miasta- Argentyny. Jednak to nie było najgorsze. Niegdyś przyjaciele Violetty wyrządzili jej ogromną krzywdę, musiała wyjechać- nie dawała rady. Bolało ją to, że ona nadal kocha tych ludzi, a dla nich jest zwykła marionetką. Po tym co jej zrobili powinna ich nienawidzić, lecz dziewczyna nie była taka.
Niewinna osoba musiała cierpieć, świat jest niesprawiedliwy. Nie zasłużyła na te wszystkie upokorzenia, kłótnie, kłamstwa, nie przespane noce, poranione ręce. Wyjeżdżając dała za wygraną. Pokazując swoją słabość przeciwnikowi przegrywasz. Lecz nie do końca. Panienka Castillo w Buenos Aires zyskała prawdziwych przyjaciół. Kiedy jej życie właśnie zaczęło się układać, pojawił się On. To ten chłopak zniszczył Violetcie świat. Jej mały, własny świat, tak poukładany zaczął się walić po kłótni z przyjaciółką. Z początku wydawało się, że to małe nieporozumienie związane z Nim. Później to wszystko przerodziło się w koszmar. Francesca, dziewczyna która tak szybko się denerwowała, była bardzo zazdrosna. Zazdrosna o niego. Violetta nie czuła nic do chłopaka. Lecz brunet, na jej nieszczęście tak. Chłopak chciał złamać serce obydwu dziewczynom, udało się mu. Francesce złamał serce Violetcie zniszczył życie. Wszyscy przyjaciele odwrócili się od brunetki, po tym jak Francesca wymyśliła, że Marco i Violetta uknuli to razem. W każdym calu tego zdania tkwiło kłamstwo, złość i zazdrość.
Violetta przez długi okres czasu nie wychodziła z poza terenu swojego domu. Nie miała po co. Często zadawała pytanie "Czym na to zasłużyła?" . Jej rodzice zmarli, gdy miała trzynaście lat. Nie wiedziała dlaczego, ponieważ jej dziadkowie skrywali prawdę. Teraz mieszkają w Meksyku, czasami dzwonią. Violetta została sama.
Dziewięć miesięcy po awanturze do domu obok wprowadził się chłopak. Przystojny, zabawny, w jej wieku. Wprost stworzony dla młodej Castillo. Darzyła go uczuciem większym niż przyjaźń. Kochała go i kocha nadal. León Verdas, uważał ją za jedyną i najlepszą przyjaciółkę, ale nic więcej. Przynajmniej tak myślała Violetta.


***


Był słoneczny dzień. Violetta czekała pod domem swojego przyjaciela. Chłopak wiedział o wszystkim co przytrafiło się Violetcie. Nie mógł pojąć, że dziewczyna jest tak silna, nie poddaje się.
Wyjrzał przez okno, brunetka już tam stał i czekała. Szybki zbiegł na dół. Przywitali się i ruszyli do szkoły. Gdyby nie ten budynek nie byłoby większości problemów- napisała gdzieś dziewczynka ze zrytą psychiką. Miała rację.
Dziewczyna i chłopak nie mówili o tym co czują do siebie. Bali się, że miłości zniszczy to co stworzyli- przyjaźń.
Szli trzymając się za ręce. Nagle usłyszeli znany im głos. Odwrócili się. Francesca wraz z Marco i całą ekipą. Violetta miała ich dosyć. Dosyć tego wszystkiego.

- O proszę, proszę. Czyżby pani Violetta miała chłopaka? - spytała z nienawiścią w głosie Francesca. "Wybaczyła Marco, a mnie nienawidzi?!" zadała sobie pytanie Violetta.
W odpowiedzi Francesca została spiorunowana spojrzeniem ze strony Violetty i Leóna oraz pewnym gestem ze środkowym palcem. Odeszli od nich. Brunet zabrał dziewczynę nad staw, obydwoje stwierdzili, że nie mają ochoty iść na lekcje.

- My razem? - zaśmiał się León.
- Zabawne. - Violetta wywróciła oczami, na szczęście chłopak tego nie dostrzegł.
- Przecież ty mnie nie kochasz, a ja nie kocham ciebie. - te słowa zabolały Violettę Castillo jeszcze bardziej niż wszystkie kłótnie.
Ona naprawdę go kochała. On nie był dla niej przyjacielem. - Ty mnie nie kochasz, prawda? - spytał dla jasności, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Violetta uciekła i zalała się łzami. Przecież on ją kocha, tylko nie może jej powiedzieć. Zrezygnowany brunet ruszył do domu. Wiedział, że jutro może nie być Violetty i Leóna.


***


Minął dzień od dziwnego zdarzenia. Bo inaczej nie można go nazwać. Nie odzywali się do siebie. Było to spowodowane smutkiem i wstydem, a nie złością.
13 lutego dobiegał końca. "Jutro walentynki, święto zakochanych. Może to odpowiedni dzień by wyznać komuś miłość?" pomyślał León jeszcze przed snem.


***


Violetta obudziła się dość wcześnie. 14 luty w tym roku wypadł w sobotę. Myśl, że nie musi iść do szkoły była satysfakcjonująca, lecz męczyła ją sprawa z Leónem. Przecież nie mogła stracić tak dobrego przyjaciela.
Na wyświetlaczu białego telefonu zobaczyła napis "León <3" . Powinna była zmienić tą nazwę. Odebrała. Brunet zaproponował jej spacer, powiedział że muszą porozmawiać. Ubrała aksamitną sukienkę. Zeszła na dół i wyszły do parku. Byli umówieni obok jednego z drzew. Przywitali się tylko zwykłym "cześć" i tyle. Szli w milczeniu, każde z nich nie chciało pogorszyć sytuacji.
Stanęli na środku jednak ze ścieżek, pierwszy odezwał się León.

- Nie skończyłaś. Kochasz mnie?
- León... - brunetka nie wiedziała co mu odpowiedzieć.
- Powiedz, proszę.
- Tak, kocham cię. Ale ty mnie nie. Teraz odejdziesz, odsuniesz się ode mnie.
- Violetta...
- Nawet głupi potrafić kochać, a ty tego nie potrafisz! - dziewczyna krzyczała, była zła. - León! Nienawidzę Cię!
Brunetka chciała coś jeszcze powiedzieć, ale León przybliżył jej do twarz do jego. Szybko ją pocałował. Dziewczyna nie mogła się wyrwać. Kiedy oderwali się od siebie spytała:

- Chcę wiedzieć tylko jedno, czy ty mnie kochasz? Czy jestem tylko twoją zabawką?
- Kocham cię. Zawsze cię kochałem.
- Teraz jestem twoja, nie zgub mnie. - złączyli swoje usta w pocałunku pełnym namiętności i miłości.


***


Minęło pół roku odkąd Violetta i León są parą. Za dwa miesiące biorą ślub. Mieszkają razem w pięknym domu. Najlepszą przyjaciółką brunetki jest Francesca. Wszystko już sobie wyjaśniły. Prawie codziennie się spotykają. Obie darzą siebie wielkim zaufaniem, przyjaźniom. Przysięgły, że już nigdy się nie pokłócą.
Marco i Francesca spodziewają się chłopczyka. León też chciałby zostać tatą, ale Violetta mówi, że jeszcze za wcześnie.


***


I tak oto kończy się historia Violetty Castillo, Leóna Verdas' a, Francesci Restó i Marco Tavelli' ego. Choć tak naprawdę dopiero się zaczyna. Zaczyna się ich szczęśliwe życie. León i Violetta wyznali miłość do siebie w Walentynki. Może i ty powinieneś to zrobić?
Pamiętaj:
"Nawet głupi potrafi kochać, więc dlaczego taki mądry człowiek jak ty nie potrafi?".


*****
A to taki  OS pisany w nocy z okazji walentynek ;***
Rozdziału dziś nie będzie, może jutro... ale nwm bo idę na kręgle ;D
Przepraszam, że się tak opuściłam w rozdziałach, niby mam ferie, ale czasu nie ma :<
No to do następnego ;***
P.S. Zaskoczyliście mnie komentowaniem *-*
P.P.S. Kto przeczytał pisze w komentarzu "cytrynka" [lepszego hasła nie było xd