"To, że teraz kłamstwo wydaje się innym prawdą, nie znaczy, że nie wyjdzie na jaw."
~Berry Verdas
Rozdział dedykuję Oli i <3
Kochanie moje. Dzisiaj dwa miesiące <3
Filmik dostaniesz jutro ;*
Poryczałam się jak go składałam ;'*
Kocham Cię <3
Violetta Castillo zapięła swoją purpurową walizkę. Kierowca włożył ostatni pakunek- dwudziesty. Brunetka umówiła się wraz z Ferro na lotnisku.
Wsiadła do czarnej limuzyny. Za pomocą małego przycisku, szyby podniosły się, także nie było widać przez nie kto podróżuje.
~♣~
Ludmiła Ferro szybkim krokiem szła w jednym z korytarzy lotniska w Barcelonie. Zakochała się w tym miejscu. Nie! Nie chodzi tu o jakiś korytarz! Chodzi o miasto. Miasto, które nigdy nie śpi, a zarazem jest bardzo spokojne. Mimo, iż jej zawód nie pozwala na swobodne przechadzki, wie że może tu odpocząć.
Blondynka ujrzała swoją przyjaciółkę.
- Hej! - krzyknęła, a Violetta się odwróciła.
- Jak ja dawno Cię nie widziałam! Widzę, że byłaś u fryzjera? - skierowała wzrok na spięte włosy Ferro.
- Tak, dobrze widzisz, kochana. Opowiadaj co tam u Ciebie?
- Wszystko dobrze.
- A tym czasem, chcę Ci kogoś przedstawić. - uśmiechnęła się Ludmiła. - To jest Diego, mój chłopak. Pewnie znasz go z wielu filmów czy płyt. - wzięła go w objęcia, ciemnowłosy nie wiadomo skąd pojawił się obok dziewczyn.
- Hej. - przywitał się, brunetka odpowiedziała.
- Diego, też z nami polecisz? - spytała Castillo.
- Tak, mam nadzieję, że aż tak Ci to nie przeszkadza? Będę starał się o rolę.
- Oczywiście, że nie. - odpowiedziała Violetta, choć tak naprawdę wiedziała, że będą się migdalić, czego nie zniesie. - Też chciałam Wam kogoś przedstawić, niestety nie mógł przylecieć... Ale zobaczymy się na miejscu.
- Kto to? - spytała ze zdziwieniem blondyna?
- Aktor, piosenkarz. Ideał. León Verdas... - skłamała Castillo.
- Przecież Wy się zupełnie różnicie. Ty jesteś taka, On jest taki...
- Przeciwieństwia się przyciągają, Beybe. A teraz chodźmy pod bramkę, bo się spóźnimy. - powiedziała Violetta.
~♣~
Przyjaciółki siedziały w samolocie, Lu jakimś cudem przekonała Diego Domingueza do tego, by nie siedział obok niej.
- Muszę Ci coś wyznać. - powiedziała Ferro. - Jestem z Diego tylko dla kasy, sławy! - zaśmiała się.
- To wspaniale! Będziesz mogła kupować więcej sukienek! Butów! Torebek!
- Wiem, kochana. - blondynka wyszczerzyła zęby.
- Przypominam, że przesiadamy się w Londynie na samolot do Nowego Jorku. - zakomunikował menedżer Castillo.
"Będą kłopoty" - pomyślała brunetka. Właśnie z tego lotniska Verdas miał rozpoczać podróż.
~♣~
- Jest! - krzyknął Tavelli. Spojrzał na zegarek Rolex, jeszcze piętnaście minut.
- Chodźmy do barku. - uśmiechnął się brunet i pociągnął Marco za rękę. Aktor zsunął swoje czarne Ray Bany na nos. Naciągnął full cap' a. Wszystko po to, żeby nie potrzebne osoby nie zawracały mu głowy. Parę fanek podbiegło do piosenkarza. Ten z uśmiechem dał autografy. Z przyjemnością zrobił sobie z nimi zdjęcia. Verdas uwielbiał swoich fanów, w końcu to osoby, którym zawdzięcza sukces. León do nie dawna dowiedział się jaka naprawdę jest Violetta Castillo. Właśnie o niej myślał, gdy na niego wpadła. "Zbieg okoliczności" - pomyślał poirytowany.
- Czego chcesz? - warknął.
- Jak się odzywasz do swojej dziewczyny?! - zaśmiała się Castillo.
- Co?! Nie jesteśmy razem... Chyba, że dziennikarze kierują moim życiem? - zaśmiał się.
- Dobra. Cicho bądź. Masz udawać mojego chłopaka przed Ferro i Dominguezem. Mogę pomóc w załatwieniu roli w filmie.
- Nie? Zresztą, dobra. Daj mi tylko numer do twojego fryzjera.
- Widzę, że wczuwasz się w rolę. - uśmiechnęła się brunetka.
- Nie, ja na serio chcę ten numer. - zażartował chłopak.
- Dobry jesteś. - Castillo puściła mu oko, po czym dodała - Masz, poniesiesz moje walizki.
- Serio?! Ich jest z piętnaście!
- Dokładniej dwadzieścia, kochanie. - poirytowany całą tą sytuacją brunet, zawołał menedżera.
- Marco, idź po drugi wózek. Pomożesz mi. - poklepał go po plecach. Tavelli tylko westchnął.
Castillo pociągnęła Verdasa za rękę w stronę Ludmiły i Diego. Kiedy León uświadomił sobie, że Violetta trzyma go za rękę, prawie zemdlał. Myśl o tym, że musi udawać jej chłopaka, nie poprawiła samopoczucia brunetowi. Wręcz przeciwnie. Gdyby nie okropny charakter brunetki, mogliby być przyjaciółmi, ale nic więcej.
- Hej. - przywitał się z resztą.
- Czyli ty jesteś ten León, León Verdas? - zdumiała się Ferro.
- Tak. - odpowiedział.
~Pasażerowie samolotu do Nowego Jorku, lini lotniczych Luthansa, proszeni są o podejście do bramek.~ usłyszeli głos płynący z głośników. Grupka udała się do samolotu.
"Pięknie. Nie zjadłem swoich beans'ów" pomyślał León, siadając obok Violetty.
~♣~
Restó była bardzo poddenerwowana. Tyle przystojnych chłopaków... Rozmarzyła się. Miała nadzięję, że zaprzyjaźni się z dziewczynami, lecz nie wiedziała jakie są naprawdę. Zmęczona ciągłym chodzeniem w kółko, opadła na łóżko. Pod głowem podłożyła satynową poduszkę... Zasnęła... Śnili jej się chłopacy. Gdy się obudziła, zobaczyła że spała tylko piętnaście minut, znów zapadła w sen. Tym razem śniły jej się Violetta i Ludmiła.
Francesca potrzebowała przyjaciółki, choćby dobrej koleżanki, ale takiej nie miała.
~♣~
Jeszcze przed chwilą w łóżku kończyłam. Mogą być błędy ;p
Wifi mi tata wyłączył, więc sobie Berry płaci albo z danych leci ;-;
Ale czego się nie robi dla bloga? xd
Taki se ten rozdzialik, ale mam duuuuzio pomysłów na dalsze ^ ^
Nie, nie. To nie początek Leonetty... Ale mam taki plan... Którego nie zdradzę ;p
Ola a <3 Dwa miesiące... Dożyłam xd
Musiałam ;p kocham Ciebie <3
Ja naprawdę musiałam xd A tej wyżej wymienionej dziewczynce, dużo zawdzięczam <3 między innymi, to że ten blog jeszcze istnieje ;***
Ja kończę, bo oczka mi się kleją... #.#
Doblanoc ;*