niedziela, 8 grudnia 2013

Feliz Cumpleaños Jorge! ~ akcja

Akcja dla Jorge! [od dziś do 18 grudnia 19.30]

Jak zapewne wiecie nasz koffany Jorge ma urodziny 19 grudnia! (już [dopiero] 22- gie :3)

Zostało jeszcze trochę czasu tak, więc jeśli chcesz wziąć udział musisz:
♥wysłać na email b.verdas.p.balnco@gmail.com swoje zdjęcie (z twarzą lub bez- wolę tą pierwszą opcję)
♥zdjęcia ma być z kartką, na której ma być napisane tak:

Feliz Cumpleaños Jorge!

Me llamo .... (w miejsce kropek wpisujesz swoje imię) y yo soy Polaca!
Te amo Jorge!

♥możecie także ozdobić tą kartkę jakimś serduszkami itd.

♥napis musi być widoczny!

Co zrobię ja:

♥złożę wasze zdjęcia w jeden filmik i dodam do tego muzykę
♥w dzień urodzin Jorge wyślę mu to na twittera i możliwe że wstawię na YouTube' a

Miejmy nadzieję, że Jorge to zobaczy! 


P.S. tłumaczenie:

Szczęśliwych urodzin Jorge!
Mam na imię .... i jestem Polką!
Kocham cię Jorge!

Berry ;***

One Shot~ "Przyjaźń zrodzona w miłość"

~~~

Ludmiła wyjrzała przez okno. Było biało - na sankach zjeżdżało kilkoro dzieci, jakaś wesoła gromadka lepiła bałwana, a byli też i tacy którzy rzucali się śnieżkami. Patrzyła na to wszystko z wielkim obrzydzeniem.
Nie lubiła zimy. Wolała siedzieć w domu, robić cokolwiek innego niż odmrażać sobie nos.
Szczególnie nie lubiła Bożego Narodzenia, w tym święcie podobało jej się tylko, że do sklepów dostarczano więcej ubrań, a większość produktów była przeceniana.
Dziewczyna skierowała się w stronę kuchni. Jej przyjaciel Federico smażył jajecznicę. Na jakieś czas mieszkał u niej w domu. Ludmiła zaparzyła herbatę i wyjęła cukier z szafki. Rodziców nie było w domu - pojechali po choinkę. Włączyła telewizor, lecz śnieg zakłócał sygnał. Na ekranie zobaczyła tylko rozmazany obraz. Zrezygnowana wstała wzdychając. Myśl, że jutro jest Bożenie Narodzenie, że ma się spotkać z rodziną, śpiewać kolędy, ubierać choinkę, przyprawiało ją o dreszcze.
-Ludmiła?- dziewczyna odwróciła się, ujrzała przyjaciela, nie miała ochoty z nim rozmawiać, więc wyszła.
- Dziwne- pomyślał chłopak.
Weszła do pokoju, a za nią Fede, bo tak na niego mówili przyjaciele. Snuł się za nią już od samego rana. Trochę to wkurzało dziewczynę, ale za bardzo go lubiła, aby na niego nakrzyczeć. Tak naprawdę to Ludmile wydawało się, że rozumie ją bardziej niż inni. Dziewczyna nie miała ani przyjaciółki, ani chłopaka. Federico był jedyną osobą, której zawsze się zwierzała. Usiadła na łóżku, miała już się położyć, kiedy znów usłyszała głos:
-Ludmiła?
"Niech on sobie odpuści! Czy nie rozumie, że nie mam humoru?!" pomyślała.
-Lu, chciałem z tobą porozmawiać.
-Nie mam humoru! Nie widzisz! Jutro jest Boże Narodzenie! Ehhhhh....
-Właśnie o tym chcę porozmawiać..
-Nie proszę cię! Tylko nie to! Mam dosyć tych świąt! Wszędzie tylko choinka, Boże Narodzenie, bombki, prezenty.
-Nie można mieć dosyć świąt! Ta magia, atmosfera, smaki, zapachy, wydarzenia. To wszystko jest niepowtarzalne!
-Jak widzisz można tego nie lubić- zalała kawę gorąca wodą, po całej kuchni niósł się zapach kawy.
-Ty chyba nie wiesz co to jest Boże narodzenie, prawda?
-Nie wiem, bo po co mam wiedzieć? Nie obchodzi mnie to i już.
-Trudno i tak ci opowiem. Nie pożałujesz, zapewniam.
-No, dobrze skoro tak chcesz...- sięgnęła do szafy po tabliczkę gorzkiej czekolady- Chcesz?- podsunęła przyjacielowi czarną kostkę pod nos, w odpowiedzi przecząco pokręcił głową.
-Tak, więc słuchaj teraz uważnie. Kiedyś kiedy nie było jeszcze wielkich sklepów...
-Czekaj, czekaj - przerwała Ludmi - jak to nie było sklepów?
-Po prostu nie było i tyle. Tak, więc dawno temu była sobie dziewczynka, miała wszystko czego zapragnęła, jej rodzice byli bardzo bogaci. Dziewczynka była zarozumiała, cały czas się przechwalała i nienawidziła Bożego Narodzenia, zupełnie tak jak ty.
-Sądzisz, że jestem zarozumiała? Tak?
-Tak ociupinkę? Wracając do tematu; Dziewczynka nie rozumiała, że święta to nie tylko czas zakupów, prezentów. Nie wiedziała, że ten czas powinno się poświęcić rodzinie, że to czas pomyśleć o małym Jezusie - tu urwał swoją opowieść i poszedł za Lu do jej pokoju, usiadł obok niej na łóżku, po czym znowu zaczął opowiadać- Zrozumiała to kiedy zobaczyła na dworze małą, zmarzniętą dziewczynkę. Szła przez ulicę potrącana przez wiele ludzi. Na dworze wiał mroźny wiatr, sypał śnieg. Otworzyła okno i zawołała „Hej! Halo! Słyszysz mnie?” nikt nie odpowiedział, widocznie krzyczała za cicho. Zmarzniętą dziewczynka usiadła na ławce, skuliła się aby dłużej utrzymać ciepło. Wtedy podszedł do niej ktoś, zabrał ją na ręce, okrył swoim płaszczem. Powiedział tylko, „Zostań u mnie w domu”.
Dziewczynka uśmiechnęła się tylko i zapytała „Ale dlaczego ja? Przecież jestem sama, wszyscy mnie opuścili”, on odparł „Dziś jest święto Bożego Narodzenia, to dziś pomagam wszystkim”.
Ona nic nie powiedziała, tylko się uśmiechnęła i zasnęła. Koniec. Podobało ci się?
W odpowiedzi usłyszał tylko chrapanie, wyszedł z pokoju, usłyszał jak rodzice wchodzą, powiedział tylko że idzie do swojego pokoju.

Następnego dnia Lu obudziła się. Czuła się wspaniale, tak jak nigdy przedtem. Szybko wstała z łóżka. Pobiegła do kuchni, mama i babcia krzątały się po pokoju, w którym czuło się zapachy Świąt.
-Dzień dobry!- zawołała radośnie.
-Coś ty taka wesoła? Przecież nie lubisz Bożego Narodzenia.
-Ktoś mi uświadomił, że to piękne święto- tu spojrzała na Federico.
-To dobrze. Chodźmy, już wszyscy goście przyszli.

Ludmi siedziała przy kominku śpiewając kolędy. Później wszyscy dzielili się opłatkiem, po zjedzeniu pyszności, które przygotowała mama z babcią otwierali prezenty. Uśmiech Lu nie znikał do końca dnia. Dopiero późnym wieczorem położyła się spać, była bardzo zmęczona, ale szczęśliwa. Chłopak usiadł na łóżku.
-Federico, dzięki tobie zrozumiałam pewną ważną rzecz.
-Jaką?
-Że cię kocham, jesteś kimś więcej niż przyjacielem.
-Też cię kocham.
-Jeszcze raz dziękuję- powiedziała dziewczyna.
-Nie ma za co. Dziś jest Boże Narodzenie, jestem tu żeby pomagać.
-Ale czy ta historia była prawdziwa?
-Może tak, a może nie- Fede uśmiechnął się, rozmawiali jeszcze chwilę, ale zaraz szybko zasnęli. W domu unosił się zapach świąt, ogień w kominku trzaskał wesoło. Było ciepło, przyjemnie, chodź na dworze szalała zima.

***Dzięki Federico Ludmiła zrozumiała, że źle postępowała. Przy jej boku spał ktoś z kim chciała spędzić całe życie. Był dla niej całym światem...***


~~~~~~~
Taki tam OS xd to za te ponad 1000 odwiedzin! Tak naprawdę to było opowiadanie na polski xd
Federico w oryginale był gadającym kotem Melanią, a Lu jakąś tam Martyną xd Więc trochę trzeba było pozmieniać dialogi...
Przyjaźń zrodzona w miłość... jaki piękny tytuł xd
Zaraz dodam akcję a tym czasem do napisania ;D

Berry


One Shot~ "Razem możemy więcej..."


~~UWAGA!!! Czytasz to na własna odpowiedzialność i jeśli nie chcesz, żeby zamknęli Cię w psychiatryku to radzę nie czytać. Ale i tak wiem że przeczytasz! (Tutaj uśmieszek pana od religii nr 7 <tj. ten pedofilski>) xDDD To czytaj xD Długi jest. Aż 5 str. w Wordzie xD Miłego czytania xDDD~~

*Violetta*
Siedziałam na ławce w parku. Twarz miałam schowaną w dłoniach a po moich policzkach leciały słone łzy. Sekundę później poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Poczułam te perfumy. Podniosłam głowę, patrząc w oczy pocieszyciela. Tak, to  był On. Leon, osoba która potrafi mnie pocieszyć. Bardzo go kocham. Leoś bez wahania mnie przytulił a potem powiedział:
- Nie płacz kochanie. Wszystko będzie dobrze – lekko się uśmiechnęłam. Leon zawsze najpierw pociesza,  a potem pyta co się stało.
- Dziękuję – odparłam - Bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też. Powiesz mi co się stało? Może coś zaradzę?
- Mój tata i Angie mieli wypadek. – w tym momencie Leona zamurowało a po moich policzkach poleciały łzy, które chłopak natychmiast starł.- Tata ma tyko złamaną nogę, ale Angie jest w ciężkim stanie.- w tym momencie rozpłakałam się i przytuliłam Leona, jednak on wstał i pociągnął mnie za rękę.
- Leon! Co ty robisz!?
-  Jedziemy do szpitala, nie traćmy czasu!
Pobiegliśmy do Leona, na szczęście z parku mieliśmy tylko pięć minut drogi. Wsiedliśmy do jego samochodu i odjechaliśmy.

*W szpitalu*
*Leon*
Siedzimy przed salą w której operowana jest Angie. Od tego zabiegu zależy całe jej życie. Violetta siedzi obok mnie i moczy mi koszulę. Szczerze? Wcale mi to nie przeszkadza. Objąłem ją mocniej i pocałowałem w głowę.
- Leon, a co jeśli Angie nie przeżyje?
- Violu, skarbie, nawet tak nie myśl. Wszystko będzie dobrze. Zresztą, co by się nie stało, ja zawsze będę przy tobie.
- Dziękuję.
 Viola pomyślała, żeby poinformować resztę, jednak w tym momencie jak na zawołanie zadzwonił telefon Violetty. Dziewczyna wstała i poszła odebrać.

*Francesca*
Zadzwoniłam do Violi, żeby umówić się na spotkanie w Resto. Ludmi, Cami i Lara będą za chwilę, jeszcze Violetta. Naty ma randkę z Maxim. Kiedy usłyszałam głos Violetty w słuchawce, wiedziałam, że płakała.
image
- Violu, co się stało?
- Angie i mój tata mieli wypadek. Ojciec ma złamaną nogę, ale Angie może nie przeżyć…..
Dalej słyszałam już tylko jej płacz.
- Violu, chciałam cię zaprosić do Resto, ale poinformuję o wszystkim dziewczyny i zaraz będziemy w szpitalu.
- Nie, nie musicie przyjeżdżać. Leon ze mną jest.
- Spokojnie, będziemy za piętnaście minut. Dla nas Angie też jest ważna.
- Dobrze, do zobaczenia.
- Pa.
Biedna Viola…. Muszę zadzwonić do dziewczyn, że spotkamy się w szpitalu, a Natalię poinformować o zaistniałej sytuacji.

*Natalia*
Czekając na Maxiego komponowałam utwór na zajęcia do Angie, kiedy Francesca zadzwoniła, że spotkamy się w szpitalu i zanim zdążyłam zapytać o co chodzi Fran wytłumaczyła mi wszystko. Bardzo mi szkoda Violetty.


Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, zbiegłam po schodach i krzyknęłam do Maxiego:
- Maxi, Angie i tata Violetty mieli wypadek. Chyba musimy odwołać naszą randkę. – stwierdziłam
- Naty, chyba jednak nie musimy. Jak na nią pójdziemy to się odstresujesz i zapomnisz o wszystkim.
- Maximiliano Monico Ponte! Ogarnij się człowieku! Angie może umrzeć a ty na randki chcesz chodzić! Zabieraj stąd swój tyłek i jazda mi do samochodu! Jedziemy do szpitala! – nawet nie wiedziałam, że umiem tak głośno krzyczeć
- Dobrze, kwiatuszku już jedziemy.  – powiedział lekko zdziwiony Maxi – Ale mojego drugiego imienia mogłaś nie używać.
- Po pierwsze nie kwiatuszkuj mi tu, po drugie będę używać twojego drugiego imienia jak tylko mi się będzie podobać! Po trzecie czas ucieka, jedziemy!

*Leon*
Viola przed chwilą wróciła. Powiedziała tylko, że jej przyjaciółki zaraz będą i usiadła na miejsce. Dziesięć minut później przyjechali Olga i Ramallo, a chwilę potem dziewczyny. Jednak nie były same. Przyszły z chłopakami, to znaczy: Natalia z Maxim, Camilla z Brodueyem, Ludmiła z Fede, Francesca z Marco i Lara z Tomasem. Na szczęście Diego nie przyszedł. Nie będzie się kleił do mojej Violi. Po chwili na korytarz wyszedł lekarz. Chyba zdziwił się, że na korytarzu jest dwunastu nastolatków. Violetta od razu się poderwała. Podbiegła do lekarza i z nadzieją oraz smutkiem wypisanymi na twarzy zapytała:
- Panie doktorze, co będzie z Angie i moim tatą?
- Pan Castillo musi zostać w szpitalu przez 2 tygodnie na obserwację i odpocząć. A co do panny Angie… Niestety mam złe wieści. Robiliśmy co w naszej mocy, ale… Panna Saramego nie przeżyła.

*Violetta*
Mój świat się zawalił. Angie była przecież dla mnie jak druga mama. Opadłam bezwładnie na krzesło i ukryłam twarz w dłoniach. Leon szybko podszedł do mnie i przytulił mocno. To samo zrobiła reszta chłopaków tylko ze swoimi dziewczynami. Nie mogłam wybić z głowy słów lekarza: „Panna Saramego nie przeżyła”. Wszystkie płakałyśmy. Po chwili Leon szepnął:
- Ćśśś… Będzie dobrze.
- Leon! Nic nie będzie dobrze! Angie nie żyje!- po chwili jednak opanowałam się i siadając na krzesło szepnęłam- Przepraszam Leon, nie chciałam…
- Nic się nie stało – szepnął i mnie przytulił. Jak dobrze, że mam go przy sobie.

*2 tygodnie później*
Dzisiaj jest pogrzeb. Stoję na cmentarzu i płaczę. Zastanawiam się czemu właśnie ona. Leon obejmuje mnie od tyłu a tata trzyma za rękę. Przyszli wszyscy ze Studia. Uczniowie, nauczyciele, ale także moi i Angie najbliżsi.  Bardzo żal mi Pabla, ponieważ był on zaręczony z ciocią.
*30 minut później*
Jesteśmy w moim domu na uroczystości dla najbliższych. Oczywiście był ze mną Leon. Bez niego bym sobie nie poradziła. W pewnym momencie zwróciłam się do wszystkich:

- Wiecie, Angie była dla mnie wzorem. Była drugą mamą. Chciałam być taka jak mama, a Angie była do niej uderzająco podobna – w tym momencie po policzkach moich i moich bliskich zaczęły lecieć łzy, lecz ja starałam się je powstrzymać -  Była ważna dla nas wszystkich… Obdarzała każdego uśmiechem, doradzała, pocieszała… Nie rozumiem czemu to właśnie ona. Zawsze myślałam, że najpierw będę na jej ślubie, zobaczę jej szkraby, moich kuzynów i kuzynki, a dopiero potem będę na pogrzebie. Zawsze będę o niej pamiętać. – w tym momencie nie wytrzymałam. Z moich podpuchniętych oczu wylał się potok łez. Szybko podbiegłam do Leona i mocno się do niego przytuliłam. Szepnęłam:
- Dziękuję Leon, że jesteś…
- Nie ma za co. Przecież to mój obowiązek. – odpowiedział i mocniej mnie przytulił.

*2 godziny później*
Goście już wyszli. Został tylko Leon.  Jestem zmarnowana. Ostatnie wydarzenia dały mi niezłego kopa. Wypłakałam z siebie przez te dwa tygodnie chyba wszystkie łzy.
- Violu, może pójdziesz się położyć spać? – zapytał Leon
- Muszę jeszcze pomóc Oldze posprzątać – powiedziałam
- Ja zrobię to za ciebie. Idź już.
- Pójdę do pokoju tylko jeśli ty pójdziesz ze mną.
- No dobrze.
Weszliśmy na górę po schodach. Poszłam się przebrać. Kiedy wróciłam Leon wstał, podszedł do mnie i powiedział:
- Dobranoc księżniczko. Kocham cię.
- Też cię kocham. Dobranoc – odpowiedziałam

*Leon*
Violetta zasnęła. Jeszcze chwilę stałem w drzwiach jej pokoju. Wiedziałem, że to nie koniec przykrych wydarzeń i kiedyś nastąpią kolejne, ale wiedziałem, że damy radę. Musimy tylko się trzymać razem, a smutek pokonamy miłością i przyjaźnią. Razem możemy więcej – tak zawsze powtarzała Angie.

~~~~~~~~
Napisała moja koffana Kamilka ;*** Rozdział pewnie w tygodniu, ale wiecie Berry jest leniem i mam multum rzeczy na głowie, dziwne sny o Jorge xd  i sprawdzian z techniki >.<
Jeszcze dziś dodam notkę o akcji i pewnie drugiego OS xd Tak, bo Berry ma czas na pisanie OS, ale nie na rozdział xd Ja kończę, bo Kamilka siedzi tu koło mnie i śmieje się jak psychopata. Pomocy!!!!!!!!!!!! xd
Berry