~~~
Ludmiła wyjrzała przez
okno. Było biało - na sankach zjeżdżało kilkoro dzieci, jakaś
wesoła gromadka lepiła bałwana, a byli też i tacy którzy rzucali
się śnieżkami. Patrzyła na to wszystko z wielkim obrzydzeniem.
Nie lubiła zimy. Wolała
siedzieć w domu, robić cokolwiek innego niż odmrażać sobie nos.
Szczególnie nie lubiła
Bożego Narodzenia, w tym święcie podobało jej się tylko, że do
sklepów dostarczano więcej ubrań, a większość produktów była
przeceniana.
Dziewczyna skierowała się
w stronę kuchni. Jej przyjaciel Federico smażył jajecznicę. Na jakieś czas mieszkał u niej w domu. Ludmiła zaparzyła herbatę i wyjęła cukier z szafki. Rodziców nie
było w domu - pojechali po choinkę. Włączyła telewizor, lecz
śnieg zakłócał sygnał. Na ekranie zobaczyła tylko rozmazany
obraz. Zrezygnowana wstała wzdychając. Myśl, że jutro jest
Bożenie Narodzenie, że ma się spotkać z rodziną, śpiewać
kolędy, ubierać choinkę, przyprawiało ją o dreszcze.
-Ludmiła?- dziewczyna
odwróciła się, ujrzała przyjaciela, nie miała ochoty z nim rozmawiać, więc wyszła.
- Dziwne- pomyślał chłopak.
Weszła do pokoju, a za nią
Fede, bo tak na niego mówili przyjaciele. Snuł się za nią już od samego rana. Trochę to
wkurzało dziewczynę, ale za bardzo go lubiła, aby na niego nakrzyczeć. Tak naprawdę to Ludmile wydawało się, że rozumie ją bardziej niż inni. Dziewczyna nie miała ani przyjaciółki, ani chłopaka. Federico był jedyną osobą, której zawsze się zwierzała. Usiadła na łóżku,
miała już się położyć, kiedy znów usłyszała głos:
-Ludmiła?
"Niech on sobie odpuści! Czy nie rozumie, że nie mam humoru?!" pomyślała.
-Lu, chciałem z tobą porozmawiać.
-Nie mam humoru! Nie widzisz! Jutro jest Boże Narodzenie! Ehhhhh....
-Właśnie o tym chcę porozmawiać..
-Nie proszę cię! Tylko nie
to! Mam dosyć tych świąt! Wszędzie tylko choinka, Boże
Narodzenie, bombki, prezenty.
-Nie można mieć dosyć
świąt! Ta magia, atmosfera, smaki, zapachy, wydarzenia. To wszystko
jest niepowtarzalne!
-Jak widzisz można tego nie
lubić- zalała kawę gorąca wodą, po całej kuchni niósł się
zapach kawy.
-Ty chyba nie wiesz co to
jest Boże narodzenie, prawda?
-Nie wiem, bo po co mam
wiedzieć? Nie obchodzi mnie to i już.
-Trudno i tak ci opowiem.
Nie pożałujesz, zapewniam.
-No, dobrze skoro tak
chcesz...- sięgnęła do szafy po tabliczkę gorzkiej czekolady-
Chcesz?- podsunęła przyjacielowi czarną kostkę pod nos, w
odpowiedzi przecząco pokręcił głową.
-Tak, więc słuchaj teraz
uważnie. Kiedyś kiedy nie było jeszcze wielkich sklepów...
-Czekaj, czekaj - przerwała
Ludmi - jak to nie było sklepów?
-Po prostu nie było i tyle.
Tak, więc dawno temu była sobie dziewczynka, miała wszystko czego
zapragnęła, jej rodzice byli bardzo bogaci. Dziewczynka była
zarozumiała, cały czas się przechwalała i nienawidziła Bożego
Narodzenia, zupełnie tak jak ty.
-Sądzisz, że jestem zarozumiała? Tak?
-Sądzisz, że jestem zarozumiała? Tak?
-Tak ociupinkę? Wracając do tematu; Dziewczynka nie rozumiała, że święta to nie tylko czas zakupów,
prezentów. Nie wiedziała, że ten czas powinno się poświęcić
rodzinie, że to czas pomyśleć o małym Jezusie - tu urwał swoją
opowieść i poszedł za Lu do jej pokoju, usiadł obok niej na
łóżku, po czym znowu zaczął opowiadać- Zrozumiała to kiedy
zobaczyła na dworze małą, zmarzniętą dziewczynkę. Szła przez
ulicę potrącana przez wiele ludzi. Na dworze wiał mroźny wiatr,
sypał śnieg. Otworzyła okno i zawołała „Hej! Halo! Słyszysz
mnie?” nikt nie odpowiedział, widocznie krzyczała za cicho.
Zmarzniętą dziewczynka usiadła na ławce, skuliła się aby dłużej
utrzymać ciepło. Wtedy podszedł do niej ktoś, zabrał ją na
ręce, okrył swoim płaszczem. Powiedział tylko, „Zostań u mnie
w domu”.
Dziewczynka uśmiechnęła
się tylko i zapytała „Ale dlaczego ja? Przecież jestem sama,
wszyscy mnie opuścili”, on odparł „Dziś jest święto Bożego
Narodzenia, to dziś pomagam wszystkim”.
Ona nic nie powiedziała,
tylko się uśmiechnęła i zasnęła. Koniec. Podobało ci się?
W odpowiedzi usłyszał tylko chrapanie, wyszedł z pokoju, usłyszał jak
rodzice wchodzą, powiedział tylko że idzie do swojego pokoju.
Następnego dnia Lu obudziła się. Czuła się wspaniale, tak jak nigdy przedtem. Szybko
wstała z łóżka. Pobiegła do kuchni, mama i babcia krzątały się po pokoju, w którym czuło się zapachy Świąt.
-Dzień dobry!- zawołała
radośnie.
-Coś ty taka wesoła?
Przecież nie lubisz Bożego Narodzenia.
-Ktoś mi uświadomił, że
to piękne święto- tu spojrzała na Federico.
-To dobrze. Chodźmy, już
wszyscy goście przyszli.
Ludmi siedziała przy
kominku śpiewając kolędy. Później wszyscy dzielili się
opłatkiem, po zjedzeniu pyszności, które przygotowała mama z
babcią otwierali prezenty. Uśmiech Lu nie znikał do końca
dnia. Dopiero późnym wieczorem położyła się spać, była bardzo
zmęczona, ale szczęśliwa. Chłopak usiadł na łóżku.
-Federico, dzięki tobie zrozumiałam pewną ważną rzecz.
-Jaką?
-Że cię kocham, jesteś kimś więcej niż przyjacielem.
-Też cię kocham.
-Jeszcze raz dziękuję- powiedziała
dziewczyna.
-Nie ma za co. Dziś jest
Boże Narodzenie, jestem tu żeby pomagać.
-Ale czy ta historia była
prawdziwa?
-Może tak, a może nie-
Fede uśmiechnął się, rozmawiali jeszcze chwilę, ale zaraz
szybko zasnęli. W domu unosił się zapach świąt, ogień w
kominku trzaskał wesoło. Było ciepło, przyjemnie, chodź na
dworze szalała zima.
***Dzięki Federico Ludmiła zrozumiała, że źle postępowała. Przy jej boku spał ktoś z kim chciała spędzić całe życie. Był dla niej całym światem...***
~~~~~~~
Taki tam OS xd to za te ponad 1000 odwiedzin! Tak naprawdę to było opowiadanie na polski xd
Federico w oryginale był gadającym kotem Melanią, a Lu jakąś tam Martyną xd Więc trochę trzeba było pozmieniać dialogi...
Federico w oryginale był gadającym kotem Melanią, a Lu jakąś tam Martyną xd Więc trochę trzeba było pozmieniać dialogi...
Przyjaźń zrodzona w miłość... jaki piękny tytuł xd
Zaraz dodam akcję a tym czasem do napisania ;D
Berry
Śliczne *.*
OdpowiedzUsuńCudowne*.*
Jak ty to robisz ?
Co ?