niedziela, 8 grudnia 2013

One Shot~ "Przyjaźń zrodzona w miłość"

~~~

Ludmiła wyjrzała przez okno. Było biało - na sankach zjeżdżało kilkoro dzieci, jakaś wesoła gromadka lepiła bałwana, a byli też i tacy którzy rzucali się śnieżkami. Patrzyła na to wszystko z wielkim obrzydzeniem.
Nie lubiła zimy. Wolała siedzieć w domu, robić cokolwiek innego niż odmrażać sobie nos.
Szczególnie nie lubiła Bożego Narodzenia, w tym święcie podobało jej się tylko, że do sklepów dostarczano więcej ubrań, a większość produktów była przeceniana.
Dziewczyna skierowała się w stronę kuchni. Jej przyjaciel Federico smażył jajecznicę. Na jakieś czas mieszkał u niej w domu. Ludmiła zaparzyła herbatę i wyjęła cukier z szafki. Rodziców nie było w domu - pojechali po choinkę. Włączyła telewizor, lecz śnieg zakłócał sygnał. Na ekranie zobaczyła tylko rozmazany obraz. Zrezygnowana wstała wzdychając. Myśl, że jutro jest Bożenie Narodzenie, że ma się spotkać z rodziną, śpiewać kolędy, ubierać choinkę, przyprawiało ją o dreszcze.
-Ludmiła?- dziewczyna odwróciła się, ujrzała przyjaciela, nie miała ochoty z nim rozmawiać, więc wyszła.
- Dziwne- pomyślał chłopak.
Weszła do pokoju, a za nią Fede, bo tak na niego mówili przyjaciele. Snuł się za nią już od samego rana. Trochę to wkurzało dziewczynę, ale za bardzo go lubiła, aby na niego nakrzyczeć. Tak naprawdę to Ludmile wydawało się, że rozumie ją bardziej niż inni. Dziewczyna nie miała ani przyjaciółki, ani chłopaka. Federico był jedyną osobą, której zawsze się zwierzała. Usiadła na łóżku, miała już się położyć, kiedy znów usłyszała głos:
-Ludmiła?
"Niech on sobie odpuści! Czy nie rozumie, że nie mam humoru?!" pomyślała.
-Lu, chciałem z tobą porozmawiać.
-Nie mam humoru! Nie widzisz! Jutro jest Boże Narodzenie! Ehhhhh....
-Właśnie o tym chcę porozmawiać..
-Nie proszę cię! Tylko nie to! Mam dosyć tych świąt! Wszędzie tylko choinka, Boże Narodzenie, bombki, prezenty.
-Nie można mieć dosyć świąt! Ta magia, atmosfera, smaki, zapachy, wydarzenia. To wszystko jest niepowtarzalne!
-Jak widzisz można tego nie lubić- zalała kawę gorąca wodą, po całej kuchni niósł się zapach kawy.
-Ty chyba nie wiesz co to jest Boże narodzenie, prawda?
-Nie wiem, bo po co mam wiedzieć? Nie obchodzi mnie to i już.
-Trudno i tak ci opowiem. Nie pożałujesz, zapewniam.
-No, dobrze skoro tak chcesz...- sięgnęła do szafy po tabliczkę gorzkiej czekolady- Chcesz?- podsunęła przyjacielowi czarną kostkę pod nos, w odpowiedzi przecząco pokręcił głową.
-Tak, więc słuchaj teraz uważnie. Kiedyś kiedy nie było jeszcze wielkich sklepów...
-Czekaj, czekaj - przerwała Ludmi - jak to nie było sklepów?
-Po prostu nie było i tyle. Tak, więc dawno temu była sobie dziewczynka, miała wszystko czego zapragnęła, jej rodzice byli bardzo bogaci. Dziewczynka była zarozumiała, cały czas się przechwalała i nienawidziła Bożego Narodzenia, zupełnie tak jak ty.
-Sądzisz, że jestem zarozumiała? Tak?
-Tak ociupinkę? Wracając do tematu; Dziewczynka nie rozumiała, że święta to nie tylko czas zakupów, prezentów. Nie wiedziała, że ten czas powinno się poświęcić rodzinie, że to czas pomyśleć o małym Jezusie - tu urwał swoją opowieść i poszedł za Lu do jej pokoju, usiadł obok niej na łóżku, po czym znowu zaczął opowiadać- Zrozumiała to kiedy zobaczyła na dworze małą, zmarzniętą dziewczynkę. Szła przez ulicę potrącana przez wiele ludzi. Na dworze wiał mroźny wiatr, sypał śnieg. Otworzyła okno i zawołała „Hej! Halo! Słyszysz mnie?” nikt nie odpowiedział, widocznie krzyczała za cicho. Zmarzniętą dziewczynka usiadła na ławce, skuliła się aby dłużej utrzymać ciepło. Wtedy podszedł do niej ktoś, zabrał ją na ręce, okrył swoim płaszczem. Powiedział tylko, „Zostań u mnie w domu”.
Dziewczynka uśmiechnęła się tylko i zapytała „Ale dlaczego ja? Przecież jestem sama, wszyscy mnie opuścili”, on odparł „Dziś jest święto Bożego Narodzenia, to dziś pomagam wszystkim”.
Ona nic nie powiedziała, tylko się uśmiechnęła i zasnęła. Koniec. Podobało ci się?
W odpowiedzi usłyszał tylko chrapanie, wyszedł z pokoju, usłyszał jak rodzice wchodzą, powiedział tylko że idzie do swojego pokoju.

Następnego dnia Lu obudziła się. Czuła się wspaniale, tak jak nigdy przedtem. Szybko wstała z łóżka. Pobiegła do kuchni, mama i babcia krzątały się po pokoju, w którym czuło się zapachy Świąt.
-Dzień dobry!- zawołała radośnie.
-Coś ty taka wesoła? Przecież nie lubisz Bożego Narodzenia.
-Ktoś mi uświadomił, że to piękne święto- tu spojrzała na Federico.
-To dobrze. Chodźmy, już wszyscy goście przyszli.

Ludmi siedziała przy kominku śpiewając kolędy. Później wszyscy dzielili się opłatkiem, po zjedzeniu pyszności, które przygotowała mama z babcią otwierali prezenty. Uśmiech Lu nie znikał do końca dnia. Dopiero późnym wieczorem położyła się spać, była bardzo zmęczona, ale szczęśliwa. Chłopak usiadł na łóżku.
-Federico, dzięki tobie zrozumiałam pewną ważną rzecz.
-Jaką?
-Że cię kocham, jesteś kimś więcej niż przyjacielem.
-Też cię kocham.
-Jeszcze raz dziękuję- powiedziała dziewczyna.
-Nie ma za co. Dziś jest Boże Narodzenie, jestem tu żeby pomagać.
-Ale czy ta historia była prawdziwa?
-Może tak, a może nie- Fede uśmiechnął się, rozmawiali jeszcze chwilę, ale zaraz szybko zasnęli. W domu unosił się zapach świąt, ogień w kominku trzaskał wesoło. Było ciepło, przyjemnie, chodź na dworze szalała zima.

***Dzięki Federico Ludmiła zrozumiała, że źle postępowała. Przy jej boku spał ktoś z kim chciała spędzić całe życie. Był dla niej całym światem...***


~~~~~~~
Taki tam OS xd to za te ponad 1000 odwiedzin! Tak naprawdę to było opowiadanie na polski xd
Federico w oryginale był gadającym kotem Melanią, a Lu jakąś tam Martyną xd Więc trochę trzeba było pozmieniać dialogi...
Przyjaźń zrodzona w miłość... jaki piękny tytuł xd
Zaraz dodam akcję a tym czasem do napisania ;D

Berry


1 komentarz: