~~Pojęcie efekt domina jest metaforą używaną dla określenia sytuacji, w której jedno drobne zdarzenie uruchamia szereg następujących po sobie, wynikających jedno z drugiego zdarzeń. Sformułowania tego używa się zazwyczaj w odniesieniu do procesów gwałtownych, destrukcyjnych, niemożliwych do opanowania, po tym, gdy już zostaną zainicjowane~~
Dom
Francesci – impreza
*Violetta*
-Muszę z wami porozmawiać – powiedziała Włoszka.
-Coś
się stało Fran?
-Chodzi
o Marco.
-Pokłóciliście
się?
-Nie,
ale ja ja ja ja ja zrobiłam to! - razem z Naty przytuliłyśmy ją.
-Słuchaj
Naty, tobie jeszcze tego nie mówiłam, ale spałam już z Leónem. A
co u ciebie i Maxi' ego? - wyraźnie posmutniała.
-Naty,
co się stało?
-Nic,
tylko mam wrażenie że Maxi nadal kocha Camilę, a ona jego.
-Nie
to niemożliwe... Przecież Cami kocha Broduey' a. A Maxi, nie... On
kocha ciebie.
-No,
nie wiem – mówiła Natalia ze łzami w oczach, Francesca podała
jej chusteczkę.
-Nata,
mam pomysł, słuchaj [.......] Czekajcie na mój znak –
powiedziałam.
*León*
Usłyszałem
jak ktoś schodzi po schodach. Od razu rozpoznałem, że to Vilu.
Delikatne kroki mojej ukochanej słyszałem coraz głośniej, aż
ktoś zakrył mi oczy.
-Zgadnij
kto to? - spytała mnie moja dziewczyna.
-Nie
wiem... Może Mary?
-Ty
głupku jeden! To ja! - krzyknęła i zdjęła jej ręce z moich
oczu.
-Przecież
żartowałem. Czego chcesz? - wyszczerzyłem zęby.
-Po
pierwsze masz banana na twarzy, a po drugie chodź! - w tym momencie
na schodach pojawiły się Naty i Fran.
Viola chwycila mnie za ręce, Francesca za nogę, a Nata za drugą. Rzuciłem tylko błagalne spojrzenie w stronę chłopaków licząc na ich pomoc, ale oni leżeli na podłodze i zwijali się ze śmiechu. Zamknąłem oczy i starałem się stawiać jak najmniejszy opór. Nie chciałem, żeby dziewczyny się zmęczyły. Położyły mnie na łóżko w pokoju Fran.
Viola chwycila mnie za ręce, Francesca za nogę, a Nata za drugą. Rzuciłem tylko błagalne spojrzenie w stronę chłopaków licząc na ich pomoc, ale oni leżeli na podłodze i zwijali się ze śmiechu. Zamknąłem oczy i starałem się stawiać jak najmniejszy opór. Nie chciałem, żeby dziewczyny się zmęczyły. Położyły mnie na łóżko w pokoju Fran.
-León
słuchaj mamy sprawę, musi.... - Naty nie dokończyła, bo jej
przerwałem.
-Nie
będę nic robił, cześć! - szybko podniosłem się z łóżka i
już miałem uciekać, kiedy zatrzymała mnie Violetta.
-Leóś,
jak tego nie zrobisz to nasz umowa nie będzie ważna.
-Jaka
umow... Ahh, tak już pamietam. Ale i tak już jestem w pół
uchlany, więc złamałaś zasady. Żegnam!
-León
Verdas stój! Nie będziesz mi tu uciekać! - Vilu pociągnęła mnie
za rękę – nie rozumiesz, że to jest ważne?!
-No,
dobra dobra zostaję. Ale tylko dlatego, że cie kocham.
-Super
– powiedziała ironicznie Francesca – León musisz w jakiś
sposób wypytać Maxi' ego o Camilę. Wiemy, że Cami już nic do
niego nie czuje, ale nie wiemy jak stoi sprawa z Maxi' m.
-No,
nie wiem...
-León,
a jeśli [...] - Viola wyszeptałą mi coś na ucho.
-Oczywiście,
teraz to się zgodzę – zszedłem na dół.
*Francesca*
Jezu,
jaki León jest uparty, jak Viola z nim wytrzymuje? Muszę się
koniecznie dowiedzieć co Violetta mu powiedziała. Już się boję.
-Viola
co ty mu powiedziałaś – spytałam razem z Naty.
-Że
będzie mógł koło mnie spać – zakryła twarz dłońmi i zaczęła
się śmiać.
-Zboczeniec
jeden – podsumowałam.
-Ale
kochany. Więc bardzo mi przykro, ale z wami nie śpię.
-Fran,
mam pomysł. Masz trzy wolne pokoje? - spytała Natalia odgarniając
z twarzy lok włosów.
-Pytanie,
mam chyba z pieć. A dlaczego pytasz?
-Noc
z chłopakami? - spytała Naty.
-Noc
z chłopakami! - odkrzyknęłyśmy razem z Violą.
Zeszłyśmy
na dół. Otworzyłam paczkę chipsów. Oczywiście León i Maxi, tak
jak w reklamie Lays, omało co się nie pobili o ostatniego. Żeby
niedoszło do bójki musiałam otworzyć chrupki serowe. Siłowałam
się z opakowaniem, kiedy nagle... Buuum! Eksplodowało! Natalia
musiała ratowac Maxi' ego, który o mały włos nie udławił się
chrupkiem. Przez następne pięć minut sprzątaliśmy ten bałagan.
Przekąska leżała wszędzie; na lampie, na stole, na podłodze, pod
kanapą, we włosach Marco, w czapce Maxi' ego.
Nocowanie
bez filmu? U mnie w domu niemożliwe. Poprosiłam Marco, żeby podał
mi opakowanie od płyty"American Horror". Od razu chłopacy
zaczęli krzyczeć, że będzie super. Wiedziałam, że okładka
wszystkich zmyli. Kazałam im zamknąc oczy. Następnie włożyłam
dysk do odtwarzacza.
*Maxi*
~Tinki
Łinki, Lala, Dipsy, Po. Teletubiś, teletubiś. Teletubisie mówią
wam "Hejoooo"...
Wiedziałem,
że coś się święci. Czy to jest poważne? Nie, nie chodzi mi tu o
Francescę. Nono wjeżdża w górę i w dół po zjeżdżalni! Halo,
a prawa fizyki? No, cóż to tylko bajka. W tej bajce dziwne ludki o
płci męskiej noszą torebki... Czego to dzieci uczą?....
-Francesca!
Wyłącz ten szajs! - powiedział León.
-Ale
to nie jest szajs! Nasze dzieci będą to oglądać! - odpowiedziała
Viola.
-A
kto ci w ogóle powiedział, że będziemy mieć dzieci? Albo nawet
jedno? Co?
-Czy
ty sugerujesz?.... - brunetka z płaczem pobiegła na górę.
-Dajcie
pięć minut zaraz wracam – tsa... León geniusz....
-Widzisz
Fran? Przez ciebie się pokłócili! - powiedziałem.
-Maxi
przestań!
-Ej,
dobra. Spoko – powiedział Marco.
-Spoko?
Tak? Ty mi tu mówisz spoko? Przez ciebie Viola jest smutna!
-Przeze
mnie? A niby co ja zrobiłem?
-Ty
też nie chcesz mieć dziecka! - weszła do łazienki trzaskając
drzwiami, a Marco pobiegł za nią. Domino jakieś.
-Maxi,
przez ciebie Marco i Fran się pokłócili! Jak mogłeś!
-Że
co, przepraszam?
-Idę
sobie ty geju, który nie chce mieć dziecka tak jak reszta chłopaków
w tym domu!
*León*
Ohhhhhh...
Co ja zrobiłem... Viola myśli, że nie chcę mieć z nią
dziecka... Ale to nie o to mi chodziło! Tsa, Verdas wszystko
spaprałeś!
-Violetta!
Czekaj!
-A
niby dla kogo? Po co? - prawie zatrzasnęła mi drzwi przed nosem,
lecz byłem szybszy.
-Dla
mnie.
-Dla
mnie to ty nie istniejesz!
-Jeśli
nie istnieję to, dlaczego ze mną rozmawiasz?
-Bo
cię kocham.
-Tak?
A przed chwilą mówiłaś co innego!
-Nic
nie powiedziałam.
-Ale
pomyślałaś, a to jest to samo!
-Nigdy
nie pomyślałam tak ani przez chwilę.
-Ja
też nie.
-Tak?
A niby co to było przed chwilą?
-Po
pierwsze powtarzasz moje pytanie, a po drugie nie chodziło mi o to!
-Taaa
jasne...
-Powiedziałaś
to tak, jakbyś była w ciąży.
-A
może jestem?
-Violetta!
-No,
dobra, nie jestem! Zadowolony?
-Nie!
-Czyli
jednak chcesz mieć dziecko?
Usłyszeliśmy
jakieś krzyki, więc zeszliśmy. Rozmowa poczeka... Chyab nie
ucieknie...
*Violetta*
Boszzz...
León zaczyna mnie wkurzać! Najpierw mówi, że nie chce mieć
dziecka, a potem... Lepiej się uspokoję, bo jeszcze powiem mu coś
czego nie powinnam.
Viola,
wdech i wydech! Spoko. Tylko te niepokojące krzyki... Spokojnie...
-Co
się tu stało? - spytał Verdas, od dziś jest Verdasem- nic więcej.
-Lepiej
zapytaj co się TU stało – Maxi pokazał na serce.
-Czyli
rozumiem, że nie najlepiej – nasz kolega przytaknął.
-Poczekaj
chwilkę, porozmawiam z Naty – powiedziałam, w tym momencie z za
zakrętu ukazał się nie kto inny jak Marco z Francescą, chyba
płakała bo tusz spłzwał jej po policzkach.
-Nata,
chodź!
-Nigdzie
nie idę! Viola, miłość mojego życia bezczelnie sobie ze mnie
zakpiła! A z resztą... ty tego nie zrozumiesz!
-Ja?
Zrozumiem to, przecież przed chwilą Verdas powiedział, że nie
chce mieć ze mną dziecka. Powiedz co się stało – poprosiłam,
brunetka opowiedziała mi wszystko co zdarzyło się, gdy byłam w
pokoju z Verdasem – Naty, przecież to moja wina...
Maxi
nic nie zrobił!
-W
sumie masz rację... Pójdę go przeprosić... I słuchaj, to nie
była twoja wina tylko Leóna...
-Chyba
mówisz o tym dupku Verdasie – poprawiłam przyjaciółkę.
-No,
Viola już nie przesadzaj!
-Może
faktycznie przesadzam, ale...
-Dziewczyny
chodźcie! - zawołała Francesca razem z Marco, poczłapałyśmy za
parą.
Widok,
który ujrzałyśmy był przekomiczny; Verdas i Maxi klęczęli na
jednym kolanie. W ręku trzymali kwiaty i patrzyli się na nas, tj.
Ja i Natalia, błagalny wzrokiem. Nie wytrzymałyśmy i ze śmiechem
opadłyśmy na kanapę. Teraz zaczęła się bitwa na łaskotki.
Leóś, tak już mu wybaczyłam, łaskotał mnie. Gdyby nie jego
wyczucie, prawie bym się udusiła. Jednak nie mogę bez niego żyć.
Teraz pozostała tylko kwestia kary, nie wiem czy chcę z nim spać.
Ale to bardziej moja wina... Tsaaa wina, chyba piwa [xd] Miałam go
upilnować, tymczasem jest już pijany... Ehhh... Lepiej przygotuję
się na jutrzejszą śmierć... Oczywiście moją...
-Czyli
już mi wybaczasz? - szepnął León z trudem utrzymując się na
nogach.
-Tak
– dałam mu całusa w policzek – tylko błagam, nie pij już
dzisiaj.
-Co?!
Że ja piję?! - tsaa... jest już pijany...
-Zostawię
to bez komentarza...
-León,
czy wszystko dobrze? - zapytał z ironią Marco.
-Tak
– odpowiedział Maxi z trudem utrzymując równowagę.
-Mówiłem
do Leóna, idioto!
-Babcia?
Nie, tylko nie Gerberki! [xd] - zawołał Maxi, poszedł na górę do
Natalii, chyba położyli się spać.
-To
było dziwne... - popatrzyłam na Leóna, jak on słodko wygląda
kiedy śpi. CO?! On śpi?! Jak ja go zaniosę na górę?
-Fran,
Marco! Pomóżcie mi przenieść Leóna do łóżka!
-Już
się robi! - krzyknął pół pijany ukochany Włoszki. Zanieśliśmy
Leósia do góry.
-Dalej
już chyba sobie poradzisz? Co? - spytała moja spita przyjaciółka.
Ja tylko oblałam się rumieńcem.
Czułam,
że jutro będę miała kaca. Nie wiem ile już wypiłam. Może
butelkę? Albo dwie? Jeśli ojciec się dowie, będę miała
przechlapane. León się obudził.
-Czy
nie sądzisz, że coś by trzeba zrobić? - spytałam.
-Nie...
Chociaż, czekaj! - wymamrotał.
-Nie!
León! Zboczeńcu jeden! Nie!
-Ale
dlaczego? - opadł bez silnie na łóżko.
-Po
pierwsze jesteś kompletnie pijany, a po drugie nie mam ochoty!
-Aha...
- podszedł i zaczął mnie całować.
-Verdas!
Idź się przebrać w piżamkę! Tak, słoneczko?
-Niech
ci będzie.
*Marco*
Zapowiada
się cudowna noc z moją Fran. Jedyny problem to to, że jesteśmy
kompletnie pijani...
-Fran,
chodź do łóżka!
-Idę!
Ale gdzie jest droga?
-Chodź
tędy! - znaleźliśmy się w jej pokoju, ściany fioletowe, łóżko
z baldachimem, białe szafki, niby wszystko okej, a jednak...
-Gdzie
jest mój wazon!
-No,
wiesz... Chyba się trochę potłukł...
-Jak
mogłeś?!
-Nie
wiem, a teraz chodź spać!
-Okej
– walnęła na łóżko.
Zaczęliśmy
się przebierać, lecz po chwili stwierdziliśmy że nie potrzebujemy
ubrań. Zrobiliśmy to. Dziś już drugi raz. Drugi raz w moim życiu.
Po raz pierwszy w łóku. Po raz pierwszy po pijanemu. Po raz
pierwszy było mi tak dobrze. Po raz tysięczny zamknąłem oczy. Po
raz setny moja koszula wylądowała na podłodze.
Jeszcze długo leżeliśmy
wpatrzeni w siebie. W końcu nastało to co się musiało stać.
Nasze ciężkie powieki opadły, mózg wyłączył się. Nasz organ
był w stanie tylko wyświetlać filmy w naszej głowie, w naszej
wyobraźni.
Obudziłem
się. Pokręciłem głową to w lewo to w prawo. Nic. Nikogo. Tylko
ja sam w tym pokoju. Pomyślałem, że moja ukochana już wstała i
pewnie przygotowywuje śniadanie. Ubrałem się, zszedłem na dół.
Wszystkie drzwi na górze były zamknięte. Na stole leżała kartka;
"Ty
pewnie jesteś Marco albo inny znajomy Francesci Resto. Wiedz, że
została ona uprowadzona lub też zabita. Jeśli doniesiesz o tym
policji nigdy już jej nie zobaczysz. Jeśli nie piśniesz ani
słówka, zobaczymy jak się sprawa potoczy.
Któś"
Właśnie
teraz. W tym momencie. Mój świat się zawalił. Niby czuję, ale
nie. Słyszę krzyki przyjaciół, ale nie. Żyję, ale nie. To co
się dzieje, nie jest prawdą. Nie może być! Świat przestał być
dla mnie tym czym był kiedyś. Teraz to jedno wielkie gówno.
Chciałbym pobiec, ale nie mogę. Moje nogi przestały mnie słuchać.
Usta nic nie chcą powiedzieć. Za to jeden organ został tylko [aż]
dotknięty psychicznie, lecz nie fizycznie. Nadal bije, ale nie
funkcjonuje normalnie. Chociaż nie, nie jest sam. Po moim policzku
spływa łza. Słona. Słona jak nigdy dotąd. Tak słona jak gdyby
ktoś nasypał do moich zaszklonych oczy tryliard ton soli. Tak
gorzka. Któś nasypał nie wyobrażającą ilość pieprzu. Tak
bolesna, jak gdyby ktoś nasypał nieskończoność cierpienia i
nieskończoność miłości. Płaczę z miłości. Stoję tu z
miłości. Oddycham z miłości. Z miłości do niej. Już wiem gdzie
mam iść. Już wiem co mam z sobą zrobić. Wybiegam z domu mojej
ukochanej. Wiem, że nigdy już jej nie zobaczę żywej. To co teraz
zrobię jest konieczne. Nigdy mój mózg nie przyjmował takiego toku
myślenia. Lecz teraz przyszedł czas. Czas na to. Na to by się
poddać. Nikt nie zdoła mnie zatrzymać. Wpadam na jezdnię bez
zastanowienia. Nie wiem co chcę w ten sposób osiągnąć. Moja
bezsilność i nie chęć do życia jest za duża. Żyłbym pod
ogromną presją, gdyby nie to co zobaczyłem. Samochód. Samochód,
w którym siedziała Francesca wraz z policjantami. To co zdołałem
tylko dostrzec to jej podpuchnięte lecz szczęśliwe oczy, promienny
uśmiech. Zaraz jednak zmienił się jej wyraz twarzy. Do oczu
napłynęły łzy. Do moich też. Już za późno. Nie ma odwrotu.
Poczułem silne uderzenie. Przejechałem po szybie samochodu. Dalej
już nic, tylko ciemność. Niesamowita ciemność. Ciekawa.
Intrygująca. Mogłoby się wydawać, że to co zobaczyłem jest
niemożliwe. A jednak. W tej ciemności ujrzałem Ją. Ją i mnie.
Nas. My byliśmy. Byliśmy. Lecz teraz jest ona. Mnie nie ma. Ale
zaraz. Przecież jeśli nie żyję, to dlaczego myślę? Dlaczego
nadal czuję jak moje serce bije? To niemożliwe. Czuję jak ktoś
mnie podnosi. Czuję te perfumy. Te. Te jedyne. Niech jakiś inny
szczęśliwiec je poczuje. Dla nas to już koniec. Chociaż nie.
Udało mi się otworzyć oczy. Obraz był rozmazany. Zobaczyłem
Francescę. Płakała.
Czułem jak po moim policzku spływa łza. Piecze moje rany, które krwawią. Zaraz zaraz. Coś spadło na mój
policzek. Łza. Łza, której tak potrzebowałem. Tej osoby, którą
kocham najbardziej na świecie. Zamknąłem oczy. Dalej już nic nie
czułem. Moje uszy. Jedynie one usłyszały tylko "Marco, nie!"
. Wolałbym nie słyszeć jej płaczu, lamentów, nawoływań.
Spróbowałem otworzyć powieki. Nic. Moje serce biło coraz wolniej
i wolniej. Coraz cichsze stawały się nawoływania przyjaciół i
ukochanej...
*Francesca*
-Marco!
Nie mogę spać! Przytul mnie!
-O
Boże!
-Co
się stało kochanie?
-Miałem
straszny sen, porwali cię, a ja umarłem. Zabiłem się pod kołami
samochodu, w którym ty jechałaś.
-Ale
to był tylko sen. Jestem przy tobie. Tu i teraz.
-Wiem,
ale to było straszne...
-Rozumiem,
a teraz przytul – dałam mu buziaka, a on mnie przytulił.
*León*
Kurde!
Gdzie jest moja piżama?! To znaczy dres. Violetta. Jak ona słodko
się uśmiecha. Zaraz zaraz. Czy ona nie trzyma moich spodni i
koszuli?!
-Oddawaj!
-No,
przykro mi. Zapomniałam z domu piżamy...
-To
będziesz spać bez! - podszedłem i namiętnie ją pocałowałem.
-Zapomnij!
-Masz!
- ściągnąłem koszulę w kratę, podałem jej i zabrałem moją do
spania.
-No,
niech ci będzie.
-Teraz
będzie mi cię łatwiej rozebrać...
-Coś
mówiłeś?
-Ja?
Ależ nic... - szbyko ubrałem spodnie. Kiedy Violetta zdejmowała
bluzkę, zaszedłem ją od tyłu. Po czym pocałowałem tak jak nigdy
dotąd.
-León
przestań!
-Jak
ci się nie podoba to nie! Dobranoc – już miałem wskoczyć pod
ciepłą kołderkę, gdy...
-Nie
o to mi chodziło!
-To
o co?
-Masz
przestać być taki uroczy. Chociaż nie, to co mówię nie ma sensu.
-Może
dlatego, że jesteś kompletnie pijana? - poruszyłem brwią.
-Chyba
masz rację... Ehhh...
-To
co? Może by tak...
-No,
dobra niech ci będzie. Ale pamiętaj, że nie chcesz mieć dziecka.
-A
kto tak powiedział?
-Mój
kochany.
-Jakoś
sobie tego nie przypominam...
-To
jak?
W
odpowiedzi dostała soczystego buziaka. Wziąłem na ręce i
delikatnie położyłem na łóżko. Nie opierała się długo.
Pozwoliła ściągnąć z siebie całą bieliznę. Brunetka zdjęła
ze mnie koszulę i spodnie. Odpłynąłem. Co się potem zdarzyło,
nikt nie chciałby wiedzieć...
*Maxi*
Wydaje
mi się, że Natka mnie nie kocha. Nie wiem dlaczego tak myślę.
Może i czasami w chwilach zwątpienia w życiu, kiedy mam ochotę
się zabić, pobiegłbym do Camili. Ale jako przyjaciel, a nie jako
chłopak.
-Naty,
musimy porozmawiać.
-Co
się stało.
-Wydaje
mi się, że mnie nie kochasz.
-Ja?!
To chyba ty mnie! Nadal czujesz co do Camili! Przyznaj się!
-Ależ
skąd! Kocham tylko ciebie!
-Tak?
Udowodnij! - popatrzyliśmy sobie prosto w oczy. Można było z nich
wyczytać wszystko, tym wszystkim była miłość. Chwyciłem ją za
rękę po czym pocałowałem. Nasz pierwszy pocałunek trwał długo.
Był magiczny, niezwykły. Wtuleni w siebie zasnęliśmy.
*Violetta*
Moja
głowa! Ał! Kac. Za dużo wypiłam! Otworzyłam oczy. Leżałam naga
na ziemi. Obok mnie siedział mój Leóś i wpatrywał się we mnie.
Nie, no teraz to przegiął...
-Co
sie stało? - spytał drapiąc się po głowie.
-To
ja się tu pytam "Co się stało?", kochasiu.
-Fajnie
by było gdybym wiedział...
-Verdas!
Teraz to już przegiąłeś! Jak mogłeś?
-Poczekaj...
Coś sobie przypominam... Ahh... To ty się zgodziłaś!
-Ale
ja byłam pijana! Trzeba było...
-Wiesz
jaki ja jestem... - powiedział całując mnie.
-Dalej
przeginasz!
-Tak?
-W
ogole co to tu robi?... - wskazałam na coś co nie powinno leżeć
zapakowane... [xd]
-Yyyy...
- co on sobie wyobraża?!
-Verdas!
Kopiesz sobie swój własny grób!
-Ja
byłem pijany...
-No,
to super! - powiedziała z ironią.
-Tylko
kotek miałaś mnie pilnować.
-Ahhh,
no zapomniało mi sie! Upsss...
-Sama
sobie zaszkodziłaś!
-Verdas,
debilu!
Zaczęliśmy
bitwę na poduszki. Pierze latało po całym pokoju. Poszliśmy się
ubrać, to znaczy Leóś poszedł w jeden koniec, a ja w drugi.
Założyłam jego koszulę w kratę. Pachniała perfumami. Tymi,
które tak uwielbiałam. Bez których nie mogłam żyć.
-Opowiedz
mi to jaki byłeś kiedyś – poprosiłam.
-Nie
– odpowiedział twardo, jego przed chwilą wesoły wyraz twarzy,
teraz był jak z kamienia.
-Ale
ja tak ładnie proszę.
-Skoro
nalegasz... Ale daj mi chwilę – poszedł do łazienki, wziął ze
sobą małą "kosmetyczkę".
*León*
Wiedziałem,
wiedziałem że kiedyś mnie o to poprosi!
Nałożyłem
na rękę trochę żelu. Podniosłem na nim grzywkę. Jeszcze przedtem się umyłem. Ogoliłem. Usiadłem i zastanawiałem się co mam
jej powiedzieć. Od czego zacząc? Najlepiej od początku. Ale to on
był najgorszy, no cóż. Wstałem, otworzyłem drzwi do pokoju, w
którym spałem tej nocy. Ona czekała na mnie. Usiadłem na łóżku,
a Violettę posadziłem na kolanach.
-Chcesz
usłyszeć wszystko od początku?
-Tak.
-Sama
tego chciałaś...
Pięć
lat temu byłem szczęśliwy. Zupełnie tak jak teraz. Miałam
rodzinę, przyjaciół. Ale skupmy się na rodzinie. Moja mama,
ojciec, brat i siostra...
-Masz
siostrę! - krzyknęła uradowana – Jak ma na imię? Ile ma lat?
Gdzie mieszka?
-Poprawka
miałem....
-Wyprowadziła
się?
-Nie
do końca...
Miała
na imię Veronica, miała 18 lat...
-A
ile teraz ma i gdzie mieszka?
-Cóż...
Miałaby 23, ale...
-No,
ale gdzie mieszka? - spojrzałem się w sufit, gdyby nie on i dach
patrzyłbym teraz w niebo... -Dlaczego mi nie odpowiadasz?...
-Moim
gestem właśnie odpowiedziałem... - do moich oczu cisnęły się
łzy, nie chciałem by Ona widziała jak płaczę.
-León,
jeśli nie chcesz to nie mów... Przepraszam...
-Nie
przepraszaj... Musze Ci to opowiedzieć...
-Skoro
chcesz...
-Ona,
Veronica, umarła... Nie pytaj jak zginęła! Nie chcę, żebyś
wiedziała... Byłem zrozpaczony... Gdyby nie moi przyjacielu już
bym się zabił... Nawet nie wiesz jak to bolało... Była jedyną
osobą, która mnie rozumiała... Była dla mnie jak kolega, kumpel –
wybuchłem.
-Leós,
nie mów dalej! Widzę, że tego nie chcesz...
-Nie!
Wybrałem Ciebie i to Tobie to opowiem. Będziesz jedyną osobą,
która zaraz dowie się czegoś.
Wtedy zamknąłem się na strychu. Siedziałem tam przez rok. To Jorge, wtedy przynosił mi jedzenie! Następny rok życia spędziłęm w szkole. Andres dbał o mnie jak o brata. Rok później poszedłem do Studia. Tam spotkałem Ludmiłę. Miała na mnie zły wpływ. Zostaliśmy parą. Byłem chłopakiem do tak zwanego "wyrywania dup" jej to nie przeszkadzało. Stałem się debilem. Mówiłem dziewczynom, że je kocham potem zostawiałem. Zacząłem rozumieć, że robię źle. Rozstałem się z Ludmiłą. Po tym jak się wcześniej zachowywałem nikt nie chciał mnie znać. Nawet Andres się ode mnie odsunął. Zacząłem ćpać. Zawsze chodziłem bez sił. Jorge, mój brat, też się ode mnie odsunął. Wszystko szło źle. Opuszczałem lekcje w Studiu. Coraz więcej ćpałem. Dwa razy byłem na odtrówaniu. Rodzice mówili mi, żebym tego nie robił. Ja nie słuchałem. Wiedzieli też, że jest źle, bardzo źle. Pewnego dnia Ludmiła zaproponowała mi chodzenie. Zgodziłem się, bo co miałem zrobić. Stałem się jeszcze gorszy, ale już nie brałem. Kiedy wszedłem do Studia zobaczyłem Ciebie. Coś we mnie pękło. Zacząłem cię zaczepiać, dokuczać. Byłem bez silny, nie miałem szans u tak fajnej dziewczyny. Byłem zazdrosny. Chyba się myliłem. Zmieniłem się dla ciebie. Muszę cię przeprosić za to jaki kiedyś byłem – po moim policzku spłynęła łza, nie smutku lecz wzruszenia, szybko ją starłem, żeby Violetta jej nie zauważyła, była szybsza zrobiła to za mnie.
Wtedy zamknąłem się na strychu. Siedziałem tam przez rok. To Jorge, wtedy przynosił mi jedzenie! Następny rok życia spędziłęm w szkole. Andres dbał o mnie jak o brata. Rok później poszedłem do Studia. Tam spotkałem Ludmiłę. Miała na mnie zły wpływ. Zostaliśmy parą. Byłem chłopakiem do tak zwanego "wyrywania dup" jej to nie przeszkadzało. Stałem się debilem. Mówiłem dziewczynom, że je kocham potem zostawiałem. Zacząłem rozumieć, że robię źle. Rozstałem się z Ludmiłą. Po tym jak się wcześniej zachowywałem nikt nie chciał mnie znać. Nawet Andres się ode mnie odsunął. Zacząłem ćpać. Zawsze chodziłem bez sił. Jorge, mój brat, też się ode mnie odsunął. Wszystko szło źle. Opuszczałem lekcje w Studiu. Coraz więcej ćpałem. Dwa razy byłem na odtrówaniu. Rodzice mówili mi, żebym tego nie robił. Ja nie słuchałem. Wiedzieli też, że jest źle, bardzo źle. Pewnego dnia Ludmiła zaproponowała mi chodzenie. Zgodziłem się, bo co miałem zrobić. Stałem się jeszcze gorszy, ale już nie brałem. Kiedy wszedłem do Studia zobaczyłem Ciebie. Coś we mnie pękło. Zacząłem cię zaczepiać, dokuczać. Byłem bez silny, nie miałem szans u tak fajnej dziewczyny. Byłem zazdrosny. Chyba się myliłem. Zmieniłem się dla ciebie. Muszę cię przeprosić za to jaki kiedyś byłem – po moim policzku spłynęła łza, nie smutku lecz wzruszenia, szybko ją starłem, żeby Violetta jej nie zauważyła, była szybsza zrobiła to za mnie.
-Leóś
nie płacz – pocieszyła mnie.
-Ja
nie płaczę...
-Taaa...
Pamiętaj, nikomu nie powiem... Cieszę się, że to akurat mi się
zwierzyłeś. Nawet nie wiesz jak ja cię kocham.
-Przynajmniej
wiesz już o moim życiu prawie wszystko.
-Na
pocieszenie...
-Może
by tak...
-Nie
León! Masz mi się tu ogarnąć! Spróbuj tylko!
-Co?
No co? - zacząłem ją rozbierać, całowałem ją a ona
odwzajemniała kązdy mój czyn.
Kiedy
skończyliśmy, zeszliśmy na dół.
*Francesca*
Violetta
i León dopiero teraz zeszli. Jest 13-sta. Trochę sobie pospali. A
może oni nie spali? [xd] Tylko wiadomo co. [xd]
-Gdzie
są Natalia i Maxi? - spytał León.
-Musieli
iść.
-My
chyba też nie zostaniemy do jutra – powiedziała Violetta.
-Być
może... - odpowiedział brunet.
2
godziny później
*León*
Violetta
cały czas wymiotuje. Żeby nie była w ciąży... jej ojciec by mnie
zabił... León spokojnie, coś jej na pewno zaszkodziło... To tylko
przypadek, że robiliście to trzy razy w nocy. Verdas nic się nie
stanie.
-Vilu?
Wszystko dobrze? - spytałem chodź i tak znałem odpowiedź.
-A
co myślisz?
-Jezu...
Tylko tak się spytałem.
-No
już dobrze, nie denerwuj się – znów poszła do łazienki.
-Francesca!
My chyba wyjdziemy! Świeże powietrze dobrze jej zrobi!
-Okej!
No, to pa!
Razem
z bladą jak kreda Violettą wyszliśmy. Łagodny i rześki wietrzyk
przywrócił dawny kolor skóry mojej ukochanej.
-Czujesz
się już dobrze?
-Wspaniale!
-Bo
myślałem, że może jesteś w ciąż... - nie skończyłem.
-Nie.
Chyba bym ci o tym powiedziala, no nie?
-No,
nie wiem. Ale nawet gdyby tak było, to nie zostawiłbym cię
nigdy... - właśnie doszliśmy do domu Violetty, miała otworzyć
drzwi, lecz z ręki wypadły jej klucze. Schyliłem się po nie,
chciałem podnieść, ale ktoś mnie uprzedził...
~~~~~~~~~~~~~
Bam, bam, bam! xd Jestem wredna; najpierw te kłótnie, potem sen Marco, być może ciąża,
a teraz to zakończenie xd Przepraszam, że rozdziału nie było dwa tygodnie, ale jest długi! Prawie 10 stron
*o* Święta, święta a ja dopiero jutro [23] będę choinkę ubierać. xd I z tytułem nie wiem czy ogarniacie, ale generalnie chodziło o to, że jedno pociąga drugie nom xdd Wam Merry Christmas życzę i komentować!
Bo jak nie będzie przynajmniej 2 komentarzy to o następnym zapomnijcie xdd
Nie wiem kiedy next, pewnie w tym tygodniu. Ale zawsze tak pisze, a potem wychodzi, że mam tygodniowe opóźnienie xdd Spodziewajcie się w następnych pięciu dużo zmian ;p i nie wiem czy będzie coś świątecznego, chociaż zanim ja to napiszę to trzeba będzie zmienić temat, bo będzie Wielkanoc xdd
No i jeszcze dodałam troszkę gifków ;***
Berry ;p
Wspaniały !
OdpowiedzUsuńI bardzo długi !
Zajrzysz do mnie ? Opublikowałam OS ;D
Nistety tak jestem inteligentna że nie opublikowałam całej drugiej częśći ;D
Już zajrzałam :p Właśnie coś mi się wydawało, że coś nie gra xddd
UsuńAle i tak wspaniały OS <3
Jadzia!
OdpowiedzUsuńDawno nie skomentowałam! xd
Ale robię to bo mnie zmusiłaś i dlatego że masz keyboard'a xd
Fanny rozdzialik. I długi *.*
Dużo kłótni o.O
Muszę już kończyć (co ja kurde list piszę!? xdddd)
Twoja
Kamilka ;***